SIOSTRO!… LEWATYWĘ

 

Usiadłszy przy biurku, położyłam wątrobę obok klawiatury.

 

Piękne to były święta, zaprawdę, zainaugurowałyśmy je z matką, kupując 15 mazurków u Bliklego, jak jakieś palnięte surykatki stałyśmy w kolejce osiem razy, bo za każdym razem wydawało nam się, że za mało będzie. A później i tak się wracałyśmy po mini-mazurki do koszyczków. A mnie się wydawało, że NIE NIE NIE, JA NA PEWNO NIE BĘDĘ TAKA, jak moja matka, jestem ROZSĄDNA i przedświąteczna histeria mnie nie dotyczy.

 

Akurat.

 

Jak zobaczę jajko na twardo – będę krzyczeć.

 

Skończyłam serwetkę dla Ewy. Tylko na taki sport było mnie stać pomiędzy stołem a stołem.

 

Zaproszenie na herbatę mojej rodziny do nowego domu skończyło się tym, że trzeba było odbierać zdalnie sterowany helikopter Szczypawce, która go najpierw namierzała, następnie upolowała i szła z nim gdzieś do kata, celem zabić i rozedrzeć na kawałki. Za nic na świecie nie chciała go oddać. A następnie ktoś pstryknął pilotem i tonęliśmy we łzach, jak jakiś polarnik – łachudra zostawił psi zaprzęg z poleceniem „Czekajcie na mnie” i poleciał sobie na Florydę na pół roku, a psiny czekały!… W tym mrozie i śniegu!… Co za menda, to naprawdę. Ryczeliśmy wszyscy.

 

(Fuga tez zrobiła sobie święcone – porwała pęto kiełbasy i połknęła. Była szybsza od światła. Nie było na Ziemi siły zdolnej jej powstrzymać).

 

Trochę smutne jest to, ze chyba już się nie zmieszczę w sukienkę w kolorze promieniowania Czerenkowa… Szkoda. Zdążyłam ja polubić. Choć założyłam ja zaledwie raz. Pierwszy i ostatni.

 

Obejrzałam „Karmel” i trochę popadłam w szezlong. Zakochałam się oczywiście w tych Libankach, wszystkich co do jednej, a Hanka mnie uświadomiła, że ta najpiękniejsza, z oczami na pół twarzy, to w dodatku jest scenarzystka i reżyserka. Ja się nie zgadzam na takie porządki.

 

Swoją drogą, co za dziwny kraj, gdzie są tak piękne kobiety i wyjątkowo mało piękni mężczyźni.

 

Trochę niewiarygodna jest ta scena (uwaga – spojluję!), w której ona idzie do jego żony i robi jej pedicure. Zamiast upiłować jej nogi w kolanach. Z drugiej strony – czy to wina żony, że ma męża – totalnego złamasa?… Oraz one tam są inaczej wychowywane chyba. Łagodne takie. To nie zgniły zachód, żeby się wzięły za łby.

 

Tak czy siak – rozważam karierę depilatorki cukrem. Jakoś tak wydaje mi się, że miałabym szansę się w tym odnaleźć. Ja szarpię, a baby się wiją i syczą.

 

Jak by tu skutecznie i szybko wypłukać te święta z organizmu?…

 

9 Replies to “SIOSTRO!… LEWATYWĘ”

  1. Czyli jednak mam takie zachwianie równowagi psychicznej jak Hanna,byłyśmy u tej samej rodziny,na tych samych świętach:-)Dziś dałam radę na czczo,o wodzie znaczy,ale na wagę już nie starczyło mi odwagi….

  2. Czuję, że bebechy mi rozerwie!! Dzisiaj chciałam cały dzień nic nie jeść, ale ten serniczek… I ten tort szwardzwaldzki… I.. I chyba pęknę do jutra już na pewno i dokumentnie!! Jak znajdziesz tę metodę, to daj znać jak najszybciej. Pozdrawiam

  3. u mnie też ktoś pstryknął pilotem i leciał ten film o polarniku i psach. płakałam tylko ja, ale widziałam pewnie od połowy, albo jeszcze dalej i za nic nie mogłam zrozumieć jak to się stało, że te psy tam same były. Teraz chyba muszę obejrzeć jeszcze raz, żeby zrozumieć. Tylko jaki to miało tytuł? Nawet nie wiem na jakim programie leciało…

  4. Srające herbatki oraz woda. Przepuszczam przez siebie wodospad Kamieńczyk. Ale: podobno tłuszcz niechętnie rozpuszcza się we wodzie, to myślę poważnie o Ludwiku, i nie wiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*