Jest koniec swiata… Znowu!
Normalnie z nieba leci takie cóś, co naprawde, naprawde nawet największy śniegowy filatelista nie powie, że jest ŁADNE lub do czegoś przydatne, oprócz tzw. sępów drogowych. Szczególnie z uwagi na permanentne w tym sezonie ZASKOCZENIE służb drogowych tą cała sytuacją.
N. zajrzał w piątek na mojego bloga i kategorycznie zażyczył sobie sprostowania.
Chodzi mianowicie o to, że on robi zakupy SPOŻYWCZE.
Przemysłowo – chemiczne robimy we dwóch (za wyjątkiem: much, woblerów, żyłek, błystek i broni palnej).
W zamian za zakupy spożywcze, ja mu pozniej przy sniadaniu smaruje chleb masłem.
I nie ma siły – musze, po prostu musze poruszyc temat smarowania chleba masłem, bo od dłuższego czasu mnie on przesladuje.
Wstęp: wszyscy wiemy, jak wygląda kromka chleba, odkrojona od tradycyjnego bochenka w kształcie bochenka lub okrągłego (chleb tostowy i chleb z tzw. foremki nie biora udziału w rozważaniach). Otóż, kromka taka ma przekrój trapezu. Można ja położyc na większej postawie – jak piramidę – lub na mniejszej – jak statek.
I uwaga: Ja zawsze smaruję masłem piramidę.
A on – statek.
Uważam, ze moje podejście jest logiczne, bo a) kromka zachowuje się stabilnie, b) gdyby Egipcjanie uważali, że STATEK jest figurą doskonała, to by chowali faraonów na statkach, co nie miało miejsca, a nawet wprost przeciwnie.
Co w ogole nie trafia do N., który każe mi smarowac masłem statki.
Kto ma racje, droga redakcjo?
Wyjściem z sytuacji jest oczywiście bułeczka. No chyba, że się trafi na zwyrodnialca, który lubi smarowac przekrojoną bułeczke od strony skórki. Na takich powinny być odpowiednie paragrafy i wyjątkowo wilgotne cele więzienne.