O matko, matko, matko jakie miałam sny. ZNOWU.
Najpierw śniło mi się, że jest super wybitnie elegancka konferencja, ja siedze w pierwszym rzędzie, mam na sobie spódnice, A NA ŁYDCE OLBRZYMIEGO, purpurowego, pulsującego SINIAKA.
Sennik:
SINIAK – fałszywy przyjaciel (hmmmmmmmmm)
KONFERENCJA – rozwiązanie zagadek
NASTĘPNIE.
Oczywiście Ziemię zaatakowali obcy (ja mam obcych do 4 razy w tygodniu, spoko). Siedziałam w jakims czołgu, szczelnie zamkniętym, niestety ludzie, z którymi tam siedziałam, byli KOMPLETNYMI idiotami i kazali mi koniecznie oglądać przez peryskop, CO ROBI OBCY. Mówiłam, prosiłam, tłumaczyłam – nie wychylać się – ale mowy nie było, kazali mi ten peryskop uruchomić. I co? OCZYWIŚCIE z tej dziury z peryskopem DO CZOŁGU WLAZŁ OBCY I MNIE WPIERDZIELIŁ. Umarłam.
Sennik:
KOSMITA – szczęśliwe wyjście z niebezpieczeństwa (hmmmmmmmm), kilku – nowe znajomości;
CZOŁG – czeka cię poniżenie
ŚMIERĆ – długie zycie
I bądź tu człowieku mądry.
Dobra. Od dzis wieczora do wtorku zyję w szczęśliwej komunie. Tylko to mnie chwilowo trzyma przy zyciu.
PS. AAAAAAA!…