No dobra. Było fajnie. Jedna fontanna tortowa miala lekki poślizg (dała się zapalic dopiero jak jej 3 kolezanki się już wyfontanniły), ale kurczak wszystkim smakował, a mężczyzni bardzo się upili (a rodzina mojego męża zajrzała mi do wszystkich szafek w kuchni po prostu).
Zapowiadało się niezle.
Najpierw Zebry mama spadla ze schodów i wylądowała na pogotowiu.
Następnie stłukła się miska z jedną z Zebry sałatek (na szczęście nie tą z bakłażanem, ale za to z młodym bobem i N. wyjadał to, co nie dotknęło podłogi).
A potem to już pooooooooooszło!
(Moja teściowa znalazla dzieciom fantastyczną zabawę – otworzyła im pianino żeby sobie waliły piąstkami w klawisze! To jest dla mnie takie urocze – dawać dwulatkom pianino do zabawy. Następnym razem co? Kryształowe wazy Rosenthala i młoteczek?)
Miałam lekki kryzys w piątek wieczorem, kiedy to po całym dniu pracy, w dodatku upalnym, stanęłam w kuchni z nożem w ręku nad 80 kilogramami kurczaka do pokrojenia, a krojenie mięsa to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej, nie nie nie. Nawet powiedziałabym, że wprost przeciwnie. Więc tak stoje i dumam i wiem, ze nie pojde spac, dopóki tej cholery nie pokroje, nie chce mi się strasznie, ale już, już mam chwycic za kurzy cyc gdy WTEM!
Co widzę. CUKIERNICZKĘ.
Cukierniczkę, która ja cierpliwie 985 razy dziennie odstawiam na stół w jadalni, a mój maz za każdym razem kiedy słodzi sobie kawę, przynosi z powrotem i stawia na naszym maluteńkim blaciku kuchennym (w nowym domu mam 3 hektary blatu kuchennego i tam proszę, niech sobie stawia cukiernice, a nawet betoniarki). I kiedy po raz niepoliczektory odstawiałam te cholerna cukierniczke, żeby się zmieścić z deską, zrozumiałam, skąd się biora rozwody oraz morderstwa siekierą.
Otóż biorą się one z cukierniczek.
Jeżeli przez 60 lat odstawiasz cukierniczke na stół po męzu, ktory NIE MOŻE ISC Z FILIZANKA do jadalni i tam sobie wsypac cukier, tylko MUSI PRZYNIESC CUKIERNICZKE i postawic ci ja centralnie na kuchennym blacie, to ja wierzę, że w człowieku jest w stanie się zalęgnąć coś takiego, że za tysiącmiliardów którymstam razem nie odstawisz tej cukierniczki, tylko złapiesz za siekierę. Albo pierdolniesz za sobą drzwiami i wyjedziesz na Kamczatkę, tresować gołębie.
Na szczęście była to tylko taka przelotna chwila słabości, która nie zakończyła się nożem w niczyjej aorcie. Caly piątkowy wieczór gruchaliśmy jak dwa gołąbki, krojąc mięso. Krojąc 700 kilo mięsa, każde z wielkim nozem, a między nami okrwawione ochłapy.
To, co zostało, wczoraj po południu wstało z misek i poszło o własnych siłach.
Tego sie wlasnie balam. Moze gdybym byla kobieta samotna…Ech, juz po mnie.
Nie zostalo cos czasem z tych salatek?;-)
Arien: juz nic.
TO juz był najwyższy level. Game over.
Rany, rany. Mam blat. Mam cukiernice. Mam cos w rodzaju spizarni. Co teraz ze mna bedzie?
wiesz, samotne kobiety mają to do siebie, że są słodkie tak długo jak sa samotne. jak dorwą jakiegoś faceta zamieniają się w zwykłe kobiety- które jeży podniesiona klapa złotego sedesu, rozrzucone brylantowe skarpeki i bałagan w skarbcu 😉
Ty, Robson – samotne, to dopiero słodzą.
:-))))
czegoś nie idę rozumieć jakby…
ten, co podepodespodem to niby komu chciał przywalić? cukiernicom? spiżarniom? czy może blatom kuchennym na kilometr? a może fanaberiom w postaci tychże?
jeśli tak, to ja się idę pytać, czy na ten przykład cukiernica jest fanaberią? w takim razie jestem fanaberzystą na maXa, bo mam ich co najmniej pięć 😉
i co do tego mają irracjonalne samotne kobiety? jak raz tych ostatnich znam trochę i nie są one bynajmniej irracjonalne, wręcz przeciwnie, a na dodatek one to miewają dopiero fanaberie…
a tak w kwestii niewywracanych skarpetek, nieodwiniętych rękawów itp. to jak się pomieszka samotnie ze dwa tygodnie z dorosłymi synami, to się DOKŁADNIE WSZYSTKO rozumie
Tak, wszystkie samotne kobiety czekają na Robsona :->
No, no powodzi się cukiernice, spiżarnie, blaty kuchenne na kilometr itp… i za co to wszystko – za czyje to pieniążki? Oczywiście – oni siły nie mają pierdołami się zajmować, bo muszą robić na te fanaberie. Biedactwa. Ale na szczęście jest mnóstwo samotnych kobiet, które nie mają takich irracjonalnych wymagań.
Gdyby mi tak jaki bachor walnął pięścią w fortepian, to ja bym go pięścią w łeb.
A w kwestii cukierniczki…
Postanowiłam skonstruowac w przyszłości taki automat…Jak mój slubny ZNOWU zapomni zgasic światło w spiżarni, to uruchomi się gumowa nóżka i kopnie go w dupę.
Taka bedzie ponura rzeczywistosc.
Moje gupiki musialy nauczyc się samodzielności nadzwyczaj szybko. Była w nich silna wola przetrwania. Należy miec nadzieję, że dziecko trafi mi się równie zdeterminowane.
Prezydent mucha nie siada.
nie na temat – Baska, uwielbiam Cie za komentarz u pierwszej. Przepraszam, nie mogłam sie powstrzymac, serio. Zwizualizowalam to sobie, znaczy, razem ze scierka i lampka nocna i rodzina w kółku. Nie mogę.
w ramach rozrywki biurowej polecam http://www.chlodna25.pl/blog/job.xls
mojej sekretarce wyszło ze jest stworzona do bycia płatnym mordercą…
Ja nie marudze, tylko ZROZUMIALAM istote zjawiska – ze byle pierdoła moze sie stac przyczyna tragedii, jak trafi na gorszy dzien.
(przepraszam was ale mam kod OJGEJ)
powiem tak: marudzicie, niewiasty 🙂
bez naszych drobnych niedoskonałości zanudziłybyście się na śmierć. każdy ma jakiś mankament.
ja na przykład nie zostawiam nigdzie cukiernicy, bo ponieważ nikt w domu nie słodzi, jedyna jaka ocalała jest gdzieś zakamuflowana na wypadek przybycia słodzących gości (o ile pamiętamy, że powinien być w niej też cukier 😉
problemu skarpetek na lewą stronę kompletnie nie pojmuję, bo na logikę: skarpetki mokną i piorą się w całości, bez różnicy co do strony. zresztą pranie robię sam.
za to pozostawiam małżę z problemem każdorazowego odwijania rękawów w moich koszulach przed przystąpieniem do prasowania.
też marudzi. jak raz poodwijałem, to dyskusja pt. “a co się stało, że pamiętałeś o odwinięciu?” była jeszcze dłuższa… 😉
Wez, ja przy tym waleniu w pianino, to tez. Az mnie gesia skora przeszla.
Rog–> masz w lampe :)))))))
Ha! ja mam w domu samoteleportujące się do zmywarki talerze, sztućce.
Do pralki same trafiają rzucone gdziekolwiek skarpetki, na lewą stronę. I też “se” mogę powtarzać. DO BÓLU!!!
szkoda, że masz sentyment do cukiernicy. O! a może sól do niej nasyp, z zaskoczenia?
Baska, nie wiesz ze nie ma przypadkowych upadków ze schodów?
W sumie to nie dziwie sie czemu salatki Zebry byly bez miesa 🙂
My dokładnie tak samo. Identyko.
przepraszam, że tak oftopik, ale nie mogę się powstrzymać 🙂
czy Wy też tak kochacie miłościwie nam panującego, jak ja?
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60935,3503961.html
to mówiłem ja: czendzidźpokawę 😉
pianino? a pamiętasz, coś kiedyś pisała w temacie komputera w analogicznej sytuacji?
“włącz dziecku, bo się nudzi…”
następnym razem proponuję zrobić imprezę wyjazdową – najlepiej w remizie: tam sobie ew. jaki hydropult, ew. sikawkę strażacką mogą zapuścić
istnieje, co prawda niebezpieczeństwo, że załączą syrenę i przez przypadek wyjdzie im ostrzeżenie o atomach, bez coż się cała zorientowana okolica pochowa po piwnicach
ale może to i dobrze?
No tak, pewnie cukiernica jest w rodzinie dłużej niż mąż.
I nie wykluczone, że zostanie dłużej niż on…
To bedzie trudne.
Mam do niej sentyment.
Zamiast “pierdolnąć za sobą drzwiami i wyjechać na Kamczatkę” proponuję pierdolnąć w męża cukiernicą.
A ja już wiem, z którego kierunku nadejdzie rozpad mojego związku – i to jest kierunek zlewu, w którym zamiast talerzy wegetują kubki. Nagminnie. Bo ja mam talerze kwadratowe, w obwodzie metr pińdziesiąt albo i dwa. A one są nagminnie stawiane na blacie, na którym oprócz nich zmieści się może jeszcze wąski nóż (w sam raz do seppuku). A kubki, nieporównanie mniej przestrzeni płaskiej zajmujące, nieodmiennie są wstawiane do zlewu. Bożżżżż, jak ja ciebie rozumiem!!!
wiesz Baśka…
jakbym Cię nie znał i nie widział na oczy, to po przeczytaniu tej notki byłbym skłonny wyobrazić sobie Ciebie z tym nożem na podobieństwo Ripley z “Obcego”. Jak trzymasz w rękach półtorametrowy miotacz ognia i toczysz wokół wściekłe spojrzenie ;))
serio serio 😉
co wiecej – czasem mam wrazenie, ze stosunkowo niewielka (w porownaniu ze skala problemu) liczba rozwodow i siekier bierze sie stad, ze czasem mozna sobie pokroic 700 kg miesa ZAMIAST.