NO I CO TAM? HIPOPOTAM?

Widziałam Franciska.
Ewa wyglada jak Ewa, w ogole nie jak MATKA.
Franciszek ma Ewy uszy i nos. Reszte po tatusiu.

Poza tym co jeszcze.
Rozwinęłam się kulinarnie – zrobiłam curry z kurzych cyckuff oraz jajka po wiedeńsku, żeby nie było.

Melania nareszcie znalazla sobie odpowiednie towarzystwo do zabawy – mianowicie, żabę.

N. zostawil mnie w domu z zapasem mrozonych bagietek, „stad możesz brac wino, kochanie”, i tylem go widziała.

Jakas taka dzisiaj jestem.

24 Replies to “NO I CO TAM? HIPOPOTAM?”

  1. żem zadka na Kanary nie ruszał, a i nie ruszę, ale szparagi, pani dobrodziko, i owszem
    takie młode, blank biołe, albo i jeszcze bardziej, w zasadzie nawet nie ugotowane, ino bardziej podparzone, zalane gęstym sosem śmietanowo-czosnkowym (bo ja to tam lubjeje czosnek do wszystkiego, a co?! właściwie… to dlaczego jeszcze nie robią czekuady z czosnkiem?), na to bardzo (podkreślam: BARDZO!) cienkie plasterki bekonu (nie jakiegoś boczku, tylko bekonu właśnie!), zwiórkowany żołty ser i na bulgoczące rozpuszczenie tegoż do piekarnika

    wiem, że niby trywialne i niewyszukane, ale JAK smakuje!

  2. To ja sie wychyle ze szparagami.
    Niesamowite szparagi jadłam na Kanarach – uprażone na patelni z niewielka iloscią oliwy i grubej morskiej soli (tak, jak robią te zielone papryczki padron). Surowe, tyle ze obrane, długie i grube zielone szparagi potraktowane na takiej patelni, az główki złapały ciut brązowego koloru. Podali nam to z kanaryjskim czerwonym sosem, ale i bez tego by sie obeszly, albo z ociupinka vinegretu.

  3. Szpinkożercom, takim jak ja, polecam książkę “Szpinak” ;-))) Szymanderskiej. Dziś robię szpinak po grecku, z pomarańczą, cyrtyną, rybą, serem. A jaki fajny jest ze szparagami, a kluseczki ze szpinaku, a marynowane kostki serka koziego owinięte w liście udekorowane połókami orzechów. No cudowne srutututu srutu. ;-)))

  4. ponieważ wygląda na to iz to forum szpinakowe dorzucę i ja swoja przygarsć śpinaku:
    1/2 kg szpinaku umyć, porwać na strzępy, wrzucić do salaterki z dwoma łyzkami oliwy z oliwek wymieszanej z dwoma zębami czosnku, dorzucić garstkę usmażonych skwarek z bekonu , dosypać garść orzechów pini (ewtl. zamienić je migdałami), dosmaczyć dwoma łyzkami majonezu. szlus. jaami 🙂

  5. jesoo jak ja dawno nie widzialam zadnej MATKI … zniknely razem z kawa Select, tymi maszynami do mielenia tejze na stoiskach z cukierkami w Spolem, ze spirytusem salicylowym i woda brzozowa w kioskach i z takimi ohydnymi nagimi plastikowymi lalkami w becikach ze smoczkiem tez z kioskow, cholera, dzis sa jakies wyzwolone babiszony snujace sie w nosidelkach po Zachetach, angielskich metoda Helen Doren i hodujace schizofrenie i ADHD i dysleksje w jednym, a na obiad robiace srutututu a la srutututu w de la srutututu. Chlip chlip

  6. a ja to tradycyjnie – szpinak prawie tylko sparzony, posiekany na patelnię, na masełko of kurs, niech się przefafloni momencik, potem do tego ząbek czosnku, roztarty na miazgę z solą i na koniec, żeby wodą nie podchodził szpinak ten – odrobina śmietany, w której rozszelątana jest mąka kukurydziana lub ziemniaczana

    pół kilo pod młode ziemniaczki polane masłem i posypane koperkiem na twarz spokojnie wychodzi
    a jak jeszcze do tego sadzone jajca podrzucić… ech!

    (btw. zaiste jajca wiedeńskie gotowane w żaroodpornym sprzęcie w kąpieli wodnej widok sobą przedstawiają nad wyraz smakowity ;o) ale jak się ich ma, naczyń żaroodpornych tych, wielkości niewielkiej miednicy, to jakoś tak nijak się w nich jajca gotuje ;o) na bezrybiu, pani B., i rak ryba jest)

  7. Za mną ciągle chodzi szpinak. Prawie codziennie kupuję torbę liści. Robię zapiekanki (szpinak, sardynki, jajka, cytryna, cebula, ostre przyprawy), nalesniki, omlety, a dziś z suszonymi pomidorami. Liście do wrzątku na momencik i od razu do zimnej wody, odcisnąć, pokroić, na oliwę, podsmażyć razem z ząbkami czosnku, słoikiem suszonych pomidorów, ostrą paryką, pieprzem, na to wrzucić ugotowany makaron świderki, dalej smazyć. na talerz, posypać parmezanem. Uwielbiam. Własnie skończyłam go jeść. 🙂

  8. Zeby nie ostygło i nie spaprzniało.

    Dobra – to ja dzis zjem na kolacje bułke z pesto! OD UST SOBIE ODEJME zielonego gada, zeby sie zsolidaryzować! TAKA BEDE!

  9. no ale po co potem sie wklada do tej drugiej szklanki z goraca woda i na jak dlugo? przeciez jajko juz jest ugotowane, nie? zeby maselko sie rozpuscilo, domniemywuje?

    w kwestii ogorkow blagam Cie ZAMKNIJ SIE 🙂 jajko na wyspie znajde, ale malosolnego w zyciu

    chcesz miec na sumieniu mojego meza, jak go w nocy wykopie na lotnisko i powiem, ze bez malosolnych ma nie wracac? :-)))

  10. Wyjmuje sie lyzka ze skorupek jajka na miekko, w tym drugim przypadku, wiec one są siłą rzeczy rozleciane. Smakowo takie jajko nie traci, ale wyglądowo – i owszem.

    Za mną od rana chodzi suszony pomidor i ogór małosolny… AZ SIE BOJE OBEJRZEC!

  11. no ale to sie tak cale one oskubane jajko do tej szklanki wrzuca? czy rozdrabnia, czy co? i co sie z nim potem dzieje, jak juz sie wstawi jedna szklanke do drugiej, z goraca woda?

    z gory dziekuje, jajka za mna przez Ciebie Baska chodza caly dzien 🙂

  12. a można i tak, że się one jajca gotuje normalnie na miękko, następnie parząc sobie łapy (bo w rękawicach nijak tego zrobić nie można!) wyskrobuje oneż ze skorupków do szklanki, tę wstawia w większą, gorącą wodą w 1/3 napełnioną, dodaje masełko, sól, ew. pieprz i odrobinkę startego na miazgę lub suszonego czosnku (więcej nie idzie, bo się po nim capi)
    smacznego?

  13. Po wiedeńsku w warunkach domowych zrobilam w zaroodpornej szklance wstawionej do gara z gotujaca wodą, do szklanki wiórek masełka, jak sie rozpuści to wbić jajo i gotować, az sie zetnie białko.
    Powinno byc w pieknych zaroodpornych kokilkach albo filizaneczkach… ech… ale wyszlo niezle i w szklance 🙂

  14. “Jak wygląda MATKA?” oto jest pytanie… według mnie to taka Prawdziwa Matka Polka wygląda tak: ma duże obwisłe cycki. Przynajmniej na jednym z nich wisi kwilące dziecę. Prawdziwa Matka ma podkrążone oczy, bo nie śpi całe noce tylko Karmi. Strój Prawdziwej Matki to rozciągnięte dresy, ewentualnie podomka i rozdeptane kapcie.Czasem Matka wychodzi z domu… do sklepu. Wtedy oprocz kwilącego dzieciątka dźwiga siaty z prowiantem. 🙂 No i Sosko właśnie tak NIE wygląda. :)))

  15. znaczy jednym słowem zrobiłaś nieprawdaż kurę z kury? to się idzie jeść?
    kury się mię jakieś niekompatybilne ze wszystkiem wydaje, ale – zastrzegam się – to tylko mój prywatny smak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*