Zrobiłabym coś z moim zyciem, ino nie wiem co.
Co se cós wymysle, to albo mi się nie chce, albo… mi się nie chce.
A taki np. Pepsee wczoraj wyslal przepiękne rozważania na temat damskiego odpowiednika określenia „Męska szowinistyczna świnia”. Wyszło mu „FEMINISTYCZNA DAMSKA MACIORA”. Bardzo mi się ono podoba. Zamierzam używać.
I coraz częściej mnie nachodzi taka refleksja, że to kurestwo domowe jako rola kobiety to nie był taki do końca gupi pomysł.
Wyobrażam sobie, że wstaje rano, zarzucam plisowaną podomke i przy porannej kawie z grzanką czytam traktat „Czem nadziac kapłona”.
Zamiast zrywać się z obłędem w oku o godzinie KTÓREJ IMIENIA NIE WYPOWIEM, zarzucać na siebie cokolwiek bądź i udawać się na miejsce pracy.
Boże, jaka piekna perspektywa.
A zaczyniwszy ciasto na bliny, udaje się do altany (gdzie wojewoda zdyszany… STOP! To nie ten utwór) z najnowszym romansem i szklanką napoju truskawkowego.
Wiecie co, ja już nie będę protestowała. Niech mnie ten PIS ubezwłasnowolni i pozbawi praw i traktuje jak przedmiot. Naprawdę, czasami zazdroszcze większości przedmiotów, które mam w domu.
Zwłaszcza o 5.30 rano.
“kurestwo domowe jako rola kobiety” – nie wiem, jakie tradycje panowały w twoim domu, ale mam rozumieć, że obyczaj kurwienia się po domu był powszechny? Hm… Ciekawe:) Że też nigdy nie miałem przyjemności przyjść do ciebie do domu:)
Moja droga, żeby PiS się nad Tobą ulitował, to do tej sielankowej wizji brakuje jeszcze piątki dzieci 😉 A co za tym idzie – karmienie, pieluchy, kupy i dzikie wrzaski. Aaaa i do pewnego wieku dzieci nie znają się na zegarku, więc godz. 5 lub wcześniej może okazać się świetną porą na zabawę… 😉 Aaale, zawsze to jakaś odmiana…
Najgorsze jest to, ze jak czlowiek ma konstrukcje nocnego drapieznika, to nie usnie o dziesiatej wieczorem, chocby wstawal regularnie o 5.30. No, nie zasnie. Chocby gowna z nieba lecialy.
Tak Pierwsza – TEZ MNIE TO DZIWI, ale codziennie o 5.30 CHCE BYC KURĄ DOMOWĄ.
I tak, mozna srócic do “głupia dziwka”.
A ja sobie pracuję w domu. Ale w sensie, że zawodowo. Z halu w lewo mam swój gabinet (albo w prawo, zależy czy się idzie z łazienki czy z bawialni). No i oczywiście NIEKTÓRYM SIE ZDAJE, że jak ja tak pracuję zawodowo w tym domu, to jakoś tak mimochodem powinnam w międzyczasie te bliny, co drugi dzień drożdżowca z kruszonką a już najmniej to pierogi ruskie na obiad… bo przecież “nie tracę czasu na dojazdy do pracy”;/
ja wstaje o 5 rano. a najgorsze jest to, ze nie moge w pracy zaczynac dnia od kawki i ploteczek (jak co poniektóre koleżanki) , tylko o 6.30 musze mieć umysł jasny i pracujący na najwyższych obrotach. Wracam około 14 – mój facet i dziecko kilka godzin później – zatem normalne jest, ze zaszczyt “kury domowej” także przypada mnie. I wiesz co, to ja wolę tę prace o świcie niz podomke i gotowanie:)
dziękuje dziewczęta.
jak mi zadzwoni budzik o 6.30 to pomysle o was
MOZE bedzie mi lzej
Ja Cie proszę Basiu, nie denerwuj mnie z rana:) Ja wstaje o 4.30 i zrobilabym WSZYSTKO, zeby móc wstawac o 5.30:(
„FEMINISTYCZNA DAMSKA MACIORA”. Hmm, dlugie. Mozna skrocic do “GŁUPIA DZIWKA”?
w sensie ze chcesz byc kura domowa?
hm. jak na taka luzare…..
day by day wstajesz o 5.30? a ty nie wiesz ,że kobiety zadaniem winno być jedynie leżenie i pachnienie wonnościami znamienitymi?:)