NIE CHCE, ZE TAK POWIEM, MIĘSIE

Zrobiłabym coś z moim zyciem, ino nie wiem co.
Co se cós wymysle, to albo mi się nie chce, albo… mi się nie chce.

A taki np. Pepsee wczoraj wyslal przepiękne rozważania na temat damskiego odpowiednika określenia „Męska szowinistyczna świnia”. Wyszło mu „FEMINISTYCZNA DAMSKA MACIORA”. Bardzo mi się ono podoba. Zamierzam używać.

I coraz częściej mnie nachodzi taka refleksja, że to kurestwo domowe jako rola kobiety to nie był taki do końca gupi pomysł.
Wyobrażam sobie, że wstaje rano, zarzucam plisowaną podomke i przy porannej kawie z grzanką czytam traktat „Czem nadziac kapłona”.
Zamiast zrywać się z obłędem w oku o godzinie KTÓREJ IMIENIA NIE WYPOWIEM, zarzucać na siebie cokolwiek bądź i udawać się na miejsce pracy.

Boże, jaka piekna perspektywa.

A zaczyniwszy ciasto na bliny, udaje się do altany (gdzie wojewoda zdyszany… STOP! To nie ten utwór) z najnowszym romansem i szklanką napoju truskawkowego.

Wiecie co, ja już nie będę protestowała. Niech mnie ten PIS ubezwłasnowolni i pozbawi praw i traktuje jak przedmiot. Naprawdę, czasami zazdroszcze większości przedmiotów, które mam w domu.

Zwłaszcza o 5.30 rano.

11 Replies to “NIE CHCE, ZE TAK POWIEM, MIĘSIE”

  1. “kurestwo domowe jako rola kobiety” – nie wiem, jakie tradycje panowały w twoim domu, ale mam rozumieć, że obyczaj kurwienia się po domu był powszechny? Hm… Ciekawe:) Że też nigdy nie miałem przyjemności przyjść do ciebie do domu:)

  2. Moja droga, żeby PiS się nad Tobą ulitował, to do tej sielankowej wizji brakuje jeszcze piątki dzieci 😉 A co za tym idzie – karmienie, pieluchy, kupy i dzikie wrzaski. Aaaa i do pewnego wieku dzieci nie znają się na zegarku, więc godz. 5 lub wcześniej może okazać się świetną porą na zabawę… 😉 Aaale, zawsze to jakaś odmiana…

  3. Najgorsze jest to, ze jak czlowiek ma konstrukcje nocnego drapieznika, to nie usnie o dziesiatej wieczorem, chocby wstawal regularnie o 5.30. No, nie zasnie. Chocby gowna z nieba lecialy.

  4. Tak Pierwsza – TEZ MNIE TO DZIWI, ale codziennie o 5.30 CHCE BYC KURĄ DOMOWĄ.

    I tak, mozna srócic do “głupia dziwka”.

  5. A ja sobie pracuję w domu. Ale w sensie, że zawodowo. Z halu w lewo mam swój gabinet (albo w prawo, zależy czy się idzie z łazienki czy z bawialni). No i oczywiście NIEKTÓRYM SIE ZDAJE, że jak ja tak pracuję zawodowo w tym domu, to jakoś tak mimochodem powinnam w międzyczasie te bliny, co drugi dzień drożdżowca z kruszonką a już najmniej to pierogi ruskie na obiad… bo przecież “nie tracę czasu na dojazdy do pracy”;/

  6. ja wstaje o 5 rano. a najgorsze jest to, ze nie moge w pracy zaczynac dnia od kawki i ploteczek (jak co poniektóre koleżanki) , tylko o 6.30 musze mieć umysł jasny i pracujący na najwyższych obrotach. Wracam około 14 – mój facet i dziecko kilka godzin później – zatem normalne jest, ze zaszczyt “kury domowej” także przypada mnie. I wiesz co, to ja wolę tę prace o świcie niz podomke i gotowanie:)

  7. day by day wstajesz o 5.30? a ty nie wiesz ,że kobiety zadaniem winno być jedynie leżenie i pachnienie wonnościami znamienitymi?:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*