I NASTAŁ GRUDNIA DZIEN DWUNASTY

Pamiętacie taki tekst, co kiedys latał po Internecie „JAK PODAC KOTU PIGUŁKĘ”?

To ja miałam w sobotę cos bardzo, bardzo zbliżonego, tylko pod hasłem „JAK WPUŚCIĆ N. KROPLE DO OCZU”.

Poza tym, słyszałam, ze kogoś zgwałciliśmy w Brukseli w weekend? Oj tam, bo nasze chłopaki zdrowe, na polskiej czosnkowej kiełbasie odchowane, nie to co te europejskie bladeusze. No to czyja wina, ze temperament człeka rozpiera, a tesknota za ojczyzna w duszy mu gra?… No czyja? Pana wina i moja. Społeczeństwa wina. Było chłopaka na obczyzne nie zsyłac. To nie! Społeczeństwo się uparlo i do urn rzuciło. To niech teraz oczami swieci.

A zeby nieco osłodzić poniedziałkową makabrę, zapraszam wszystkich serdecznie, aby nacieszyli oczy – Najpiekniejsze Polskie Dziewczyny na serwisie “BAJER” .

SREDNIA Z GRZYBEM NA PUSZYSTYM*

JAK mnie bol istnienia grzmotnął we wtorek po południu, to prawie DWIE DOBY trzymał!

Szkoda, ze Hanka w poziomie leżała, bo jakby wczesniej napisala o tym, ze na ból istnienia tylko NUROFEN – to bym może wygrzebala się wczesniej. A ja, nieswiadoma, probowałam drania aspiryna przegonic, jełopa.

Ból istnienia to jest dobra rzecz, ale dla jakiejs niepracującej flądry, proszę ja was. Człowiek na etacie nie ma szans się pogrążyć, bo mu dupę zawracają (word podkreśla mi „dupę” na zielono!). Ponadto, ból istnienia jest systematycznie rozwalany przez moich przyjaciół takimi na przykład mailami:

„Własnie dotarłem do pracy i czym prędzej śpiesze ci doniesc o moim najnowszym pomyśle. Dowiedziełam sie ostatnimi czasy , że duzo więcej ludzi ginie po zjedzeniu nieswiezego mięsa rekina niz zjedzonych przez samego rekina. W zwiazku z tym czyż nie byłoby własciwym nakręcić horror, którego akcja rozgrywałaby sie w restauracji podajacej kotlety z rekinów? Wiesz, taka muzyka jak na Szczękach i talerz z którego łypie nieświezy rekin?”

(Autor: Tomasz Pepsee).

Ponadto, wczoraj wieczorem stałam się wlascicielka zlewu półtorakomorowego kompozytowego (no – WSPÓŁWŁAŚCICIELKĄ). Jak wiadomo, nic człowieka tak nie osadza w realiach, jak zlew kompozytowy.

Tak, że już wszystko dobrze.
Za wyjątkiem, ze wszyscy mają grype oprócz ja – i to jest skandal!

* tak wlasnie pani kelnerka zinterpretowala autorsko nasze zamówienie na średnią picę zbójnicką z grzybami. Pyszne serkulki z zurawiną, tak na marginesie.

CE SOIR, FOR A CHANGE, IT WILL ALL BE MADE CLEAR

Why are we here? What’s life all about?
Is God really real, or is there some doubt?

Is life just a game where we make up the rules
While we’re searching for something to say,
Or are we just simply spiralling coils
Of self-replicating DNA?

In this ‘life’, what is our fate?
Is there Heaven and Hell? Do we reincarnate?
Is mankind evolving, or is it too late?…

Hey, look. Howard’s being eaten.

ALL I NEED IS A MIRACLE

W nawiązaniu do nagłówków w dzisiejszych niusach “TAJEMNICZA ORGANIZACJA HANDLUJE NERKAMI W INTERNECIE” chciałam poinformowac P.T. Społeczeństwo, ze TO NIE JA. Hanka też nie. Jeszcze. Ale beware.

N. grzeczny bardzo. Kolejna rada Hanki babci – Litwinki („Chłop opierniczony działa jak naoliwiony”) sprawdziła się w praktyce. Z czego wniosek globalny, aby nie wynajdowac od nowa roweru, tylko korzystać garściami z zasobów mądrości babć.

A śnił mi się harmonogram. Fleeeee… Coś okropnego. To już wolę, jak mi się śni np. ucieczka przez bagna, albo psychopata z nożem, albo duże, ciemne pomieszczenie, ewentualnie, że się zgubiłam w lesie i chyba coś mnie śledzi.

No i tak to.
Siedzę i odczuwam bezsens.

O KURCZAKU Z SIERŚCIĄ I FAJOWSKIM DOWCIPIE

Ponieważ na weekend zjechała do stolicy Haniuta, to trzeba ja było, tradycyjnie, otruć pokarmowo. Co uczyniłyśmy, zabierając nieszczęsną do Arkadii, na pierogi z pieca do baru TUKAN. W efekcie, wszystkie trzy spędzałyśmy pozostała częśc weekendu, nie tracąc z oczu drzwi do toalety – podejrzewamy kurczaka z pierogów pekińskich. Niewykluczone, ze za zycia kurczak z pierogów pekinskich miał cztery zwinne łapki, lsniące futerko, błyszczące czarne oczka i pchły. Pozdrawiamy bar Tukan serdecznie.

A POZNIEJ, żeby nie było nudno, NASI CUDOWNI MĘŻCZYŹNI W ICH WSPANIAŁYCH MASZYNACH zrobili nam taki fajowski ZART, normalnie TAKI SMIESZNY, ze…

ORGANY MOJEGO MĘŻA SPRZEDAM NIEDROGO – nerki dwie w cenie jednej!!!!!

Poszli na mecz Arki z Legią, po czym, zaraz po zakończeniu meczu, WPADLI W CZARNA DZIURE. Nie odbierali telefonow, esemesow. STACILYSMY ŁĄCZNOŚĆ z nimi. Godzina po meczu, półtorej, dwie – NIC, zero odzewu. Maz Ewki, po którego mieli wstąpić po drodze na impreze do Tszeciej, w odpowiedzi na nasze telefony zeznawał, ze niestety nic nie wie, do niego tez nie dzwonili, ale „Spoko, dziewczyny – CALA WARSZAWA JEST ZATKANA, była jakas zadyma po meczu, 20 osob w szpitalu. MOŻE NIE MOGĄ SIĘ WYDOSTAC po prostu”. Nie no, ekstra.

Siedzimy u Tszeciej, cale zdretwiale. Słuchamy radia jak za okupacji. Wizualizujemy sobie, jak nasi mężczyźni a) leją się z kibolami; b) już leza w szpitalu, rozpruci wzdłuż i z rozłupaną czaszką; c) siedzą na komendzie, bez pasków i sznurowadeł; d) cholera wie co, no bo DLACZEGO nie odbieraja i to OBAJ?… W koncu Hanka, której kurczak dokopał najbardziej, nie wytrzymała i wróciła do Ewy się położyć… i dostajemy od niej SMS-a:

„ONI TU SIEDZĄ WE TRZECH OD DWÓCH GODZIN. ZROBILI FLASZKE I SA BARDZO Z SIEBIE ZADOWOLENI”.

W związku z czym otwieram na Allegro kramik z podrobami mojego starego.

(W dodatku KOMPLETNIE NIE MOGLI ZROZUMIEC dlaczego jesteśmy na nich WKURWIONE – „BUUUHAHAH jakie wy jesteście GŁUPIE ze nam UWIERZYŁYŚCIE” – w sumie moze i racja: KOMPLETNE kretynki – wierzyć swoim chłopom! WIECEJ SIĘ TO NIE POWTORZY).

A centrum imprezy u Tszeciej stanowila Sosko, zafascynowana biochemicznymi procesami, zachodzącymi w jej brzuchu. Posypana fioletowym brokatem snuła wykład: „Ogona już nie mamy. Teraz wytworzyły się nerki w biodrach i czekają, kiedy zstąpią jądra. Kiedy nerki mina się z jądrami, pępowina będzie mogła wepchnąć jelita, dla których zrobi się miejsce” – a dookoła niej zafascynowani słuchacze, jak na odczycie dalajlamy.

Poza tym, czwarty dzien z rzędu mam jedno oko czerwone jak SZATAN, nie mogę założyć szkieł kontaktowych i poruszam się troche po omacku, a trochę po zapachu (np. w strone kawy = sekretariat).

Aha i wiecie co? Widziałam żywą CLOUDY! (jest oczywiście wysoka i piekna – swiat jest niesprawiedliwy).

Naprawde nie wiem, jak Hania się nam odwdzięczy za te wszystkie stoliczne atrakcje, kiedy przyjedziemy do Gdanska. Chyba już dzis powinna kupic surowego kurczaka i odłożyć w cieple miejsce, żeby zaczal się zasmiardywac.

KORESPONDENCJA Z EUROPY ZACHODNIEJ

Dzwonił N.
Koniecznie musiał się ze mną czyms podzielić.

Idą otóż sobie wczoraj z kumplem, w liczbie sztuk: 2, płeć męska, na ukos przez plac Pigalle (Paryż, Francja), godzina późnowieczorna. Zostaja zaczepieni przez dwie kobiety.

Wszyscy nadązają? Dwóch facetów wieczorem na pigalaku, zaczepiaja ich dwie babki.

Pytanie konkursowe: CZEGO CHCIAŁY OD NICH WSPOMNIANE KOBIETY w środku nocy, na środku placu Pigalle?…


…..

Odpowiedź:

Otóż, wspomniane wyżej kobiety były Polkami, w dodatku ŚWIADKAMI JEHOWY, a nawiązały kontakt werbalny w celu podzielenia się poglądami na temat przyjścia Jezusa.


…..

Czy są jakieś pytania z sali?… Nie widzę, nie słyszę. Idę pakować walizkę do szpitala psychiatrycznego.

POZDROWIENIA Z ŁOMŻY ZASYŁA JERZY

(uwielbiam ś.p. Dobrowolskiego, jogi babu)

Nie ma co ukrywać ani czego się wstydzić – rano mam piękny umysł.
To smutne, ale pierwszą moją myślą po usłyszeniu budzika jest „O KURRRRRRRRRRR…” – czasem ze dwa „r” więcej, czasem mniej. Zanim otrząsnę z siebie resztki przyczepionych dziwadeł sennych (np. tego pana, który mnie ścigał z łopatą po Nieborowie dziś w nocy, a także śniły mi się bardzo krótkie jednorazowe długopisy), zanim logika świata z powrotem wskoczy na swoje miejsce – potrzebne mi kilka – kilkanaście minut.

Dzisiejszego poranka (imieniny Eligiusza) przedarły się do mojego odrętwiałego umysłu dwa niusy Trójkowe:
– pierwszy – o tym, że znaleźli wodę na Marsie (nie lód, tylko normalną, żywą, cieknącą wodę);
– drugi – o tym, ze LPR likwiduje żlobki i przedszkola.

Ja nie wiem, czy to moja szwankująca poranna ocena rzeczywistości, ale np. woda na Marsie jest dla mnie informacja logiczną i pozytywną (nareszcie nadzieja na inteligentne zycie w Kosmosie), natomiast z tą likwidacja przedszkoli… e? To zart taki, tak? Poza tym, dlaczego akurat ZLOBKOW I PRZEDSZKOLI, a nie, powiedzmy, SKLEPOW Z RAJSTOPAMI I POŃCZOCHAMI? Moim zdaniem – zarówno jedne, jak i drugie wpływają negatywnie na pozycie rodzinne (w rozumieniu LPR)! Bo, panie dziejku, baba, miast siedzieć na zapiecku i dziergać skarpetę, a łydke owijac onucą, to się wystroi w nylony i dawaj, szaleć po świecie! I nogę w lajkrze prezentować! Skad w ogole taki pomysl, ze kobieta udupiona w domu wbrew wlasnej woli będzie dobra zona i matka?…

Przy okazji gwiazdkowych akcji „Podaruj dzieciom słońce” może by pomyśleć o jakiejs „Podaruj poslowi 3 deko mózgu albo przynajmniej ze dwie godziny psychoterapii”. Bo pierwsze co mi przyszło do głowy, to – o matko, jakie ci ludzie musieli mieć potworne dzieciństwo. Do ósmego roku życia siedzieli w ziemiance albo pod stołem, wiecznie pijana matka ich kopała, a do zabawy mieli czaszke psa, który zdechł z głodu. A jeśli nie – TO JUŻ NIE WIEM, o co im chodzi, biednym misiom.

Ja chcę na Marsa.

// włamanie //

// koniec włamania //