WAITER! THERE’S SOUP IN MY HAIR

Ale ja wcale nie mowie, ze kierowcy u nas jezdza DOBRZE.
Tylko, ze mój małżonek troche się tym za bardzo przejmuje, i jeszcze mu zaszkodzi np. na żołądeczek!… Albo niedajbuk i na co innego. Czego nikt z nas by nie chciał, nieprawdaz?

Mój ojciec spokojnie prowadzi monologi „No i co?… I kupiłeś sobie taka hondę i co ci z tego, jak nie umiesz jeździć, ech, chłopie” – i wyprzedza chłopa i z głowy.

A N.? OOOOO NIE – mój będzie ZAPROWADZAL SPRAWIEDLIWOŚĆ.
Zajechal mu gosc droge na pasie?
Wyprzedzi, wjedzie mu przed maske i zrobi kolesiowi wycieczke w tempie 40 km na godzine (rekord to CALA DROGA Z Żyrardowa DO WARSZAWY, tak się zawziął na jakiegos łobuza, CHWALIĆ PANA, ze ja z nim wtedy nie jechałam, ale Zebra może zaświadczyć).
Koles jedzie srodkiem drogi i nie daje się wyprzedzic?…
Wyprzedzi kolesia i poprowadzi przez stosowny odcinek analogicznie do punktu 1.
I tak dalej.

Przyznam, ze czasem to troche nie na moje nerwy.

Ale faktem jest, ze poziom beztroskiego chamstwa u nas na drogach jest naprawde porażający. Wyprzedzanie na n-tego (na trzeciego to w ogole nie ma o czym mowic), skręcanie z pasów do jazdy prosto, bo fiutowi nie chce się stać w ogonku – BO PRZECIEZ TYLKO FRAJERZY stoją w kolejkach, wpieprzanie się przed maske bez kierunkowskaza, objeżdżanie korka poboczem i wpierdzielanie się na chama, wjeżdżanie na rondo z olaniem spojrzenia w prawo – to nasz chleb codzienny, a przeciez jeździmy co najmniej 100 km dziennie, w tę i z powrotem. Plus wycieczki krajoznawcze, bo ja uwielbiam być wożona samochodem.

Mam taki pomysl, żeby to radosne towarzystwo – zamiast wręczać im mandaty – wywieźć na Wyspy Kanaryjskie i niech tam sobie pojeżdzą tak samo, jak w kraju. Na tych kręconych do niemożliwości drogach na zboczach wulkanów. Pozabijają się w ciągu 3 dni i będzie troche luźniej. Tam NIE MA SILY, żeby nie uważać na drodze – alternatywa jest 400 metrowa przepasc.

Albo pozwolic na wymierzanie sprawiedliwości na miejscu.
Wtedy z 5 – 6 takich kierowcow z „ogonka” zleje wciskającego się na chama gnoja i nastepnym razem gnój się troche zastanowi.

Bo na policję to nie ma co liczyć – są zbyt zajęci staniem z „suszarką” za ograniczeniami do 30 km/ha postawionymi w latach 50-tych.

0 Replies to “WAITER! THERE’S SOUP IN MY HAIR”

  1. Aha, facet w ogóle gdzies strasznie pędził, pewnie spieszył się na te czerwone światło. Drugie acha – sadzę że mogło moje zachowanie wydawac sie dziwne tym, którzy nie widzieli co facet nam zrobił (naraził zycie nasze i naszych dzieci). Kolorowo ubrana dziewczyna wychodzi z ksiązką w reku z auta, otwiera inne auto i wali kierowce w głowę. No cóż. To nie było wydanie kieszonkowe. Polecam twarde oprawy, Kotler byłby w sam raz. Ale Kotlera mógłby nie przezyć, to było cos z literatury pięknej, ale nie moge sobie przypomniec autora.

  2. No właśnie, a propos okna. jechaliśmy z dzieciakami po dosyć luxnej drodze i facet zmusił nas do ostrego hamowania bo sobie wjechał na nasz pas oczywiście nie widząc, że my na nim jestesmy sobie. Szlag, bo musieliśmy gwałtownie odbić hamując itede, a w środku moje dzieci, na kolanach trzymałam książkę co to wcześniej miałam zamiar ją czytać. wariata spotkaliśmy zaraz na czerwonym świetle, wyszłam, otworzyłam drzwi do niego i dałam mu w łeb książką. Jestem mała, ale działałam z zaskoczenia.

  3. Jeju Twój mąż i mój mąż to klony… Numer z zajechaniem drogi, przeciągnieciem 40-tką paredziesiąt kilometrów.. skąd ja to znam ? 🙁 Numer z wysiadaniem i dawaniem w pysk też znam… Niestety. Ale gdy wysiada z auta to całkiem inny człowiek. I badz tu mądry które oblicze jest tym prawdziwym ? 😉

  4. Sistermoon: dobra, a co powiesz na taka jazde jak opisalas ale… na motocyklu? :)))

    Ja wlasnie niedawno sobie tak jechalam – cale szczescie jako pasazer. Juz po pierwszym kilometrze przywyklam i tylko pilnowalam, zeby:
    – przy hamowaniu nie wrabac sie na plecy kierowcy
    – pochylac sie razem z nim w ta sama strone w tym samym czasie zeby nie wpasc w poslizg
    – nie krecic sie bo wtedy zmienia sie dynamika rozlozenia ciezaru…

    Po tym to w zasadzie ja moge juz jechac wszedzie i wszystkim, a jak dobrze pojdzie to sama naucze sie prowadzic motocykl…

    A kierowcow debili najlepiej wymijac szerokim lukiem. Wiszenie takiemu na plecach albo posiadanie takiego za plecami to proszenie sie o klopoty.. przeciez jakby matol umial dobrze jezdzic i mial wyobraznie to by takich cyrkow nie urzadzal. Takze, Barb ma racje: szkoda sobie zoladka marnowac na idiotow.

  5. Kiedyś zdarzyło mi się być wiezioną, nocą, przez włoskie Dolomity. Wąziutka, wijąca się droga, przyklejona do zbocza – po prawej skały w górę, po lewej – urwisko w dół.
    Włosi potrafili tam jechać na długich, setką, ścinając zakręty. I się cholery niepowybijały 😉

  6. no jak dojezdzalismy do jakiegos rozwidlenia drog np i nie wiadomo bylo gdzie jechac

    albo kazal mi obliczac ile km jest do santa kruz

    sadysta 🙂

  7. jedzenie nic nie dalo. najgorzej jak zjezdzalismy w dol, musialam siedziec wyprostowana i pod zadnym, absolitnie ZADNYM pozorem nie schylac glowy

    ty wiesz jak sie wydzieralam na PM jak mi kazal mape sprawdzac, ze jest nieczulym i bezwzglednym sadysta

    jezusmaria

  8. właśnie, właśnie… być może dlatego tak dobrze jeżdżę (opinia prawie każdego), że właśnie na Teneryfie stawiałam swoje pierwsze samodzielne kroki. Wynajęte auto, pełne ubezpieczenie i kręta droga do wulkanu. To jest moje wspomnienie z pobytu na tej wyspie. Nie żadne czarne plaże, nie żadne LoroParki, ale jazda autem po wąskich górzystych drogach, nierzadko we mgle…
    JA CHCE JESZCZE!!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*