Mam ten cien w kolorze czerwonym. Dzis na oczach (tj. powiekach). Szare spodnie, biala koszula, czarna kamizeleczka. I czerwony cien. Dwa razy go zmywałam dzis rano, zanim do siebie przemówiłam łagodnie acz stanowczo, żeby go zostawic i zobaczyc, co się stanie.
No i siedze z tym cieniem i czekam, co się wydarzy.
Wczoraj – telefon o 18.37
– Haloooooooo, kochanie! Wiesz, jestem w PERTH, NAWET NIE MASZ POJECIA, JAKI MIAŁEM MECZACY DZIEN (nie no, oczywiście – pewnie przez caly dzien grałeś w berka z kangurami, to rzeczywiście wyczerpujące – JAKZE CI WSPOLCZUJE). Tu jest wpol do pierwszej w nocy, wiesz? Dwadzieścia kilka stopni (Aaaaaaaa!!!!!…). I mam okno na Ocean Indyjski (AAAAAAAAAAAAAAAAA!). Wiesz, było na lancz PROSCIUTTO Z KANGURA (A! A! AAAA!), ale nie zjadłem, wziąłem sobie cośtam z kraba.
No wiesz, skarbie, ja tez swietnie się bawie – kiedy wstaje, jest noc i leje. Jak wracam z pracy, jest (suprajs, suprajs!) NOC i LEJE, temperatura oscyluje pomiedzy 4 a 6 stopniami celsiusa. Ulice w Warszawie smierdzą dorszem, a Dworzec Centralny, za którym zapewne się stęskniłeś, wali jak jedna wielka smażalnia. Jeśli chodzi o widoki na oceany, to owszem, odkrylam kaluze pod oknem na werandzie, widocznie było niedomknięte. Z ciekawych i emocjonujących wydarzen – to jestem na 187 stronie „Going Postal”, kupiłam sobie czerwony cien do oczu i wywiesiłam to pranie, które razem wkładaliśmy do pralki w piątek, pamiętasz?…
Siedze zatem z cieniem i czekam. Na razie NIC.
hmmm, czerwonego cienia nie uzywam a i tak wygladam na codzien jakbym go naduzywala…
bosh!
i ani slowa o moich urodzinach!?!?!
Donosze uprzejmie, ze NADAL NIC
ale sama w sobie czuje sie NIEZLE
(ju noł, z Krola Szczurow – “NIEZLE”)
ja wiem, ja wiem!
czerwony cień, dający efekt zapalenia spojowek, pozwala umocnic imydz stęsknionej połowicy
jestem pelna podziwu.
dla czerwonego cienia.
w zasadzie to firmy kosmetyczne powinny placic sosko za ta hm promocje.
Nie rozumiem. Czerwony cień miał być w akcie desperacji, czy co? I jak się taki nałoży to drugie połowy wracają zza oceanów? To może ja też nałoże i jakaś druga połowe do mnie wróci, gdziekolwiek by nie była…?
A dworzec śmierdzi jak jeden wielki KIBEL (tudzież szalet publiczny) a nie SMAZALNIA.
No OCZYWISCIE, ze zazdrosczę, acz nie zawiszczę, co to, to nie! (To chyba NORMALNE, ze mu zazdroszce – podroz do Australii zawsze byla moim marzeniem, ale nie sluzbowa, no blagam).
A tesknie swoja droga.
jakie tam “tęsknisz”?
Koleżankę B. po prostu zżera zawiść, bo N. się, jej zdaniem, dobrze bawi, a ona nie. Znacznie mniej by tęskniła, gdyby to ona była w Australii z przystojnym koalą, a N. taplałby się w kałuży pod oknem na werandzie.
Ot co!
boże, basia. jak ty za nim tęsknisz…
Prosze, podaj firmę i kolor cienia. Też zakupię