Wczoraj spedzilam wieczor bez mezczyzny.
Postanowilam, ze będzie to pierwszy z serii dwóch, jakie mam do dyspozycji w tym tygodniu, Rozpasany Wieczór Samotnej Samicy.
Zaczelo się od niepojscia po wino, bo padalo i w ogole było ohydnie. Ale – jak wiemy – BEZ ALKOHOLU TEZ MOŻNA SIĘ SWIETNIE BAWIC. Tak mówią.
Wieczor rozpoczelam wystawna kolacja, skladajaca się z 2 kawalkow pikantnego kurczaka z KFC i – na deser – 1 frankfurterki z chrzanem. Kolacje zjadlam w salonie, w towarzystwie tych odcinkow z 6 serii PRZYJACIÓŁ, w których do Rachel przyjezdza mlodsza siostra (którą ojciec odciął od rodzinnej kasy, ponieważ kupiła ŁÓDŹ, ale nie dla siebie – dla przyjaciółki).
Jako nastepny punkt rozpustnego wieczoru wystąpiła wanna z truskawkowym olejkiem. Ze skruchą przyznaję, że odzwyczailam się od olejków do kąpieli, a ta cholerna wanna jest i tak śliska – glownie skupialam się na tym, żeby się nie utopić, kurczowo trzymalam się brzegu wanny i tradycyjnie wykąpałam książkę. Droge z wanny (na dole) do lozka (na gorze) przebylam sprintem, żeby nie wystygnąć.
W lozku skonczylam kryminal, zgasilam swiatlo i do 2 w nocy nasluchiwalam, jak trzepoczą nietoperze, huczy puchacz, na dole wlamuje mi się przez okno psychopatyczny morderca, skrobią myszy i szczury, ogromne pająki przemykają po scianami, glosno tupiąc i chrzęszcząc, chodnikiem ktoś wlecze swieze zwloki, których glowa podskakuje na krawężnikach, banda narkomanów kradnie ludziom samochody, a po schodach do sypialni wspina się trędowaty żebrak z Manili – BEZ NÓG. Od 2 w nocy strasznie lał deszcz i zagłuszał wszystkie inne skrzypnięcia, stuknięcia i odgłosy, tak więc moja ukochana wyobraźnia przestala spekulować i pozwoliła mi się przespać.
Nie jestem pewna, ale jeśli BYŁA TO rozpusta, to raczej z gatunku tych umiarkowanych.
A dzis rano w sklepie NICI widzialam MALĄ BIAŁĄ FOCZKĘ… która bezwzglednie CHCĘ MIEĆ NA WŁASNOŚĆ. Posadze ja obok flaminga (i ciekawa jestem wtedy miny mojego szefa).