Wstaje rano, jade do pracy, ide na spotkanie i jest czternasta. No to chociaz kawy się napije, rozpuszczalnej neski, bo już trzeba isc na nastepne spotkanie, co się wlasnie zaczyna. Biore zatem garsc kolorowych cienkopisow, duzy zeszyt w kratke i ide. Spotkanie konczy się w okolicach osiemnastej, dzwonie do N. czy mnie jeszcze pamieta i czy odbierze mnie z roboty. Pamieta, odbiera. Kupujemy po drodze jakas bułke, zjadamy ja, ogladajac “Przyjaciol” seria 8. Po dwoch odcinkach nieprzytomna ze zmeczenia wczolguje się do lozka. Wstaje rano, N. mnie popedza, bo musi być wczesniej w pracy. Ja tez, bo w sumie mam to spotkanie na 10.00 – jak z niego wyjde, to będzie już czternasta…
No i tak to wyglada.
Dzis rano pierwszy raz uslyszalam tegorocznego KARPIA. Poplakalam się ze smiechu przy “Leci, leci PTAK – dziwnie, bo NA WZNAK”. Smiech smiechem, a KARP to niestety znak, ze swieta blisko i puste miejsce pod choinka szczerzy zęby, a ja mam pomysl na dwa (słownie DWA) prezenty. Do tego dorzuce jeszcze informacje (zupelnie gratis), ze mam demofobie – 20 sekund po wejsciu w duza, stloczona grupe ludzi lapie mnie za gardlo panika i mam ochote wrzeszczec i walic wszystkich dookoła wielkim, sękatym kijem. Brakuje mi na rynku firmy uslugowej, która zadzwonilaby do mnie pod koniec listopada (“Dzien Dobry – za miesiac swieta!”) (ONI do MNIE, nie odwrotnie, rozumiemy się?), ja im daje wykaz osob i ogolne wytyczne, a oni mi 20 grudnia przynosza pod drzwi sterte pieknie zapakowanych w lsniacy papier w szkocka kratke PREZENTOW – pachnacych Gwiazdka, podpisanych czcionka Times New Roman i ozdobionych wielkimi kokardami.
A teraz biore duzy zeszyt w kratke, garsc cienkopisow i…
tez sie czasem pytam:gdzie sie podziała poprzednia godzina i dzień w ogóle? o poprzedni tydzień to już nawet nie mam siły pytać
było takie opowiadanie Bułyczowa, z cyklu wielkoguslarsiego, jak to gaspadin Udałow pojechał na ryby i spotkał czarownika. A że ryby temu czarowniku oddać nei chciał, więc klątwą został oblożon. I tez tak miał – praca-dom-praca-dom.
Ale sobie poradził.
w karpiu “…lub czasopism” jest najlepsiejsze :]
no. to ustal,y fakty. masz zeszyt w kratke i cienkopisy.
jak tak sobie bedziesz siedziec na tymspotkaniu to wez juz maluj PO LINIACH (ZOBACZ JAKIE MASZ ULATWIONE ZADANIE) ta szkocka.
zawsze bedzie juz papier.
Chyba kupię ten pomysł z firmą usługową telefoniczno-zakupową jak już będę miał dość roboty w D.
Spora część prezentow
ja bym na tych zebraniach malowała tymi cienkopisami portrety.
albo układała limeryki gwiazdkowe dla rodziny.
W przypadkach absolutnej desperacji należy spisać liste osób, podjechac dużym autem i wszystkie prezenty kupić na raz w Empiku. Ma tez przecież jakies znaczenie z kim sie tłoczysz. Spora cześć ma szanse byc trafiona.
Fiona
Dlamnie niech podpisza bookman old style, bo ja najbardziej lubie. A w ogole to mam depresje. Ciezka. Bo tak.
a ten fragment: “idą chłopi szukać szczęścia lub czasopism”?
też dzisiaj pierwszy raz słyszałem 🙂
🙁