Wchodzę na stronę Lidla, a tam w dziale „Łazienka” – temperówki do warzyw. Naprawdę, ludzie różne rzeczy w łazience robią, ale żeby TAKIE? Pierwsze słyszę. Ale ja zawsze byłam o krok za trendami, więc.
Na szczęście w robocie skończyły się ręczniki papierowe, a to zawsze jest miła wiadomość jak coś się skończy, bo oznacza ze trzeba jechać do hurtowni papierniczej. Lokalna hurtownia papierniczo – chemiczna jest dla mnie czymś w rodzaju komory sensorycznej połączonej z jogą i nagranym biciem serca – całkowicie mnie odpręża, odstresowuje i tchnie nadzieję w moje czarne, zszargane serduszko. Stosy kartonowych teczek, papieru do ksero i ręczników to jak magiczna kraina po drugiej stronie tęczy. Nic dziwnego, że wszyscy pracownicy tam są tacy uprzejmi i pomocni – jakbym na co dzień miała RAJ, to tez bym była uprzejma i pomocna. No dobra – kilka razy do roku mają zadymę, na przykład przy wyprawkach szkolnych albo jak rzucą znicze przed pierwszym listopada, ale i tak.
A z Mango dostałam uroczy mailing z propozycjami wybranymi specjalnie dla mnie, w tym – TADAM! Czerwone obcisłe winylowe spodnie. Wzruszyłam się, ale chyba ktoś mnie tu pomylił z Mickiem Jaggerem, i to z 1967 roku.
I wszędzie wchodzę w pajęczyny, nawet przy ekspresie do kawy w kuchni -to już lekka przesada, mister Spajder.
PS. Jest kryzys – nigdzie nie ma majonezu kieleckiego. Gdzie się podział majonez kielecki???
Winiary, tylko Winiary !
boooooze, sklepy papiernicze…! Toz to jak muzeum, mozna patrzec i patrzec, olówki, gumki, kredki, dlugopisy, cienkopisy, zeszyty, teczki! A co dopiero sklepy dla plastyków, tam to bym mogla mieszkac. Bloki papieru akwarelowego… Cale pólki farbek… Tony kredek i olówków… Sciany pokryte póleczkami z pedzlami w rozmiarach od miotly podlogowej do mikro-pedzelka z trzech wlosków…
Aaah, masz racje, to jest kraina po drugiej stronie teczy.
Co do pajęczyn- przez noc jeden taki mały pajączek zasnuł mi ulubione buty! Ale teraz mam dwa koty i żaden pająk się nie uchowa, polują do upadłego.
Teraz czuję, że muszę mieć temperówkę do warzyw. A nawet nie wiedziałam, że jest taka.
Majonez !!! dobrze, że przypomniałaś, już dopisuję do listy zakupów. No jakże to ;))) Zakupy papiernicze przed nami, musi jeszcze młodszy wrócić z wakacji i jazda. Oczywiście jak co roku liczyć się będzie okładka zeszytu czy kolor ołówka, bo oczywiście zwykły szary pisze inaczej niż kolorowy w krateczkę czy inne ufa. No cóż…
Jak to nie ma kieleckiego? Przecież to bóg majonezów! Bez kieleckiego nie ma życia…chociaż dietetycy twierdzą inaczej 😉
Aż się zerwałam zajrzeć do lodówki -uf, jest pół dużego słoika.
W ogóle sklepy papiernicze są takie fajne, te wszystkie gumki, ołóweczki, naklejki, gadżety nie wiadomo do czego… Chociaż nic nie jest tak fajne jak mój piórnik z Załogą G, który miałam w podstawówce, ehhh.
Tak, tak papiernicze sklepy uwielbiam do dziś 🙂 Dostaję tam małpiego rozumu, jak tylko wchodzę!! Kupiłabym absolutnie wszystko! Pierwszy piórnik dwustronny – to było przeżycie!!! A gumki pachnące chińskie…fiu fiu rozpusta PRL-u 🙂