Już prawie mrówki sobie od nas poszły (długo w tym roku siedzą, ale czy ja im się dziwię? W ogóle się nie dziwię, że wolą grzać dupki w ciepłym domu, a nie trząść się w zamarzniętym mrowisku), ale N. uległ pokusie i nabył sobie torebkę minijagodzianek. Mimo moich delikatnych sugestii, że, hm, kochanie, jak by ci to powiedzieć… to jeszcze NIE JEST sezon na jagody. Przyniósł te drożdżówki i położył od niechcenia na chlebaku – dobrze, że na wierzchu, a nie włożył do środka! Gdyż następnego dnia zaglądam ci ja do papierowej torebeczki, a tam… A TAM… Nie, nie Marszałkowska. NEW DELHI! I to podczas największego festiwalu świątecznego.
I tak oto N. sobie nie pojadł zeszłorocznych jagódek.
A co poza tym? Nowy sezon Boscha jest. Oraz ropa odbiła.
A na trawie rano był przymrozek. Nie ma siły, trzeba kogoś złożyć w ofierze, żeby się zrobiło cieplej.
PS. Wyskoczyła mi reklama książki “O matko!” niejakiego Alejandro Palomas. Skusił się już ktoś? Warto?
mrówki!!
oj potrafią zdenerwować człowieka.
Kiedyś próbowaliśmy naturalnymi środkami, bo te chemiczne to są mało humanitarne. Nic nie pomagało, dobrze że to było pomieszczenie bardziej gospodarcze. W końcu zmuszeni byliśmy wezwać firmę deratyzacyjną, nie wiem co zrobili i czym bo nie chce tego wiedzieć, ale zadziałało.
jedna jagodzianka mniej = jeden niezdrowy posiłek mniej 🙂
A ja w jednym mieszkaniu musiałem na chwilkę otworzyć (drewniane) okno, a następnie zamknąłem i pojechałem do rodzinki… wracamy kilka godzin później i pełno mrówek wchodziło sobie małą szparką – przez kilka dni je tępiliśmy, cała kuchnia w proszku do pieczenia i innych cudach babci Aliny. W ostatecznej walce pomagał dezodorant i zapalniczka – ale to już na te uparte, które przekopały się przez tony środków na progu.
P.S. U mnie już ciepło 😛
Ja bym chętnie wycięła w pień średniej wielkości miasteczko. Straty w ogrodzie idą w tysiące i nie ma gdzie złożyć reklamacji! Posadziłam sobie prościusieńko przed tarasem magnolię, która w tym roku wzięła w końcu tyłek w troki i zawiązała trzy pąki. I CO? I zostały z nich brązowe, pomarszczone kikuty. Mój nerw sięga zenitu, zwłaszcza że gdy idę je obejrzeć, muszę ubrać zimową kurtkę. A mrówki pewnie by się chętnie gdzieś wyniosły ale na tych małych nóżkach daleko nie ujadą.
Moja zakwitła przepięknie, magnolia, znaczy. Gdyby w komentarzach można było wklejać zdjęcia… PS A zimno jest w ch…j!
Czy jest jakaś lista na która można wpisać ofiary? Mam parę osób, które chętnie w tej czy jakiejkolwiek innej intencji poświęcę.
dzisiaj ma być ładnie, zobaczymy
głupie mrówki !
W temacie kandydata na ofiare – swita mi dawny watek z pewnym niecnym kotem Januszem 😉
Oszczędź kota!
Ja mam listę, chętnie kogoś polecę 😉
Ech, widzę że nie ja pierwsza wpadłam na pomysł stworzenia listy.
To może stworzymy listę intencji. Więcej ofiar nam się zmieści 😀
ja skromnie, tylko 3 osoby, czwarta sie ogarnela i zostala z listy skreslona;)
kota (NAWET o imieniu Janusz) prosze oszczedzic (moze sie go da na mrowki napuscic? nasze koty muchy i inne owady likwiduja w domu;)
oooo, to ja zaklepuje sobie wakaty z Twojej listy. U mnie już ze 4 kartki A4 zapisałam!