Dajcie spokój, co to się ze światem dzieje, to ja nie mam na to wszystko siły w ogóle. A teraz jeszcze znaleźli młodszą Monę Lisę (“Mistrzu, mąż powiedział, że nie zapłaci, dopóki nie będę młodsza na tym konterfekcie”).
Mięty i łososia nosić nie będę. I tak mam cerę jak trup, a w tych kolorach – jak trup rozkładający się od tygodnia.
Czołgiem jeździć nie będę, gdyż jestem pacyfistką i czołgi mnie nie rozwijają.
I nie będę piec ciast! Jeden sernik w roku (na Święta), a tak, to mowy nie ma.
Jak widać, po prostu ociekam dziś miłością do świata, więc może sobie pójdę do kąta, jeść kurz z podłogi (mój mąż twierdzi, że kiedy on wyjeżdża i zostaję sama, to jem kurz z podłogi, bo jak wraca, to lodówkowe zapasy są nietknięte; nie może ogarnąć rozumem, że garść razowego makaronu z łyżką pesto albo z oliwą i serem to jest JEDZENIE).
Halo – co się dzieje, wizja zbliżającej się planetoidy i nic? Zero napięcia, wzmożonego magnetyzmu czy innych objawów?
Kosmos szaleje, na Uralu grad meteorytów a tu taka podejrzana cisza;)
O, to ja sie z Twoim mezem zgadzam 🙂
Dzien bez mięsa i wina to dzien stracony :)))))
Jakie BEZ WINA? Czy ja się ośmieliłam zasugerować, że bez wina?
Toż to by była czysta herezja z mojej strony!
Też mi się serca ściska, na myśl o tym, jak się czuje biedna stara Lisa, gdy cały świat zaczął kręcić się wokół młodszej wersji;). Nawet nie może jej nawrzucać – ty tania podróbo!
Nooo, mój też nie rozumie, że makaron + pesto i ciut parmigiano może być posiłkiem. Ha! Już wiem co zjem dziś wieczorem! Mnnniiiiaaaammm.
Pozdrawiam walentynkowo 🙂
Oj tam, Szczypawka na pewno Cię kocha, a Ty ją, więc zaliczone