Cudownie jest ostatnio. Ja nie umiem żyć bez grafiku, a od kilku tygodni nie mogę sobie nawet POMYSLEĆ o planach na weekend, ba – na jutro! A już Boże bron – POWIEDZIEĆ na głos – bo normalnie słyszę w tle taki złośliwy chichot „A założymy się, że nie?…” – i się denerwuję, i układam wszystko od nowa i niedługo nie starczy mi walizek do przepakowywania.
Wczoraj wracałam komunikacją publiczną, co zawsze jest przygodą. Najpierw w autobusie jakaś pobudzona nastolatka (lub nastolatek – trudno to stwierdzić w dzisiejszych czasach na sto procent, co w sumie jest dość smutne) prowadził(a) rozmowę sama ze sobą, za to na cały autobus. Następnie w kolejce podmiejskiej pani obok mnie zaczęła kaszleć, na co pan siedzący naprzeciwko odpowiedział jej kichaniem. I tak sobie konwersowali przez pół drogi. Wysiadłam ze spuchnięta głową i prawie widziałam te zarazki, które po mnie spacerowały.
(Żeby nie torba z Zary, to normalnie nie wiem. Weszłam do Zary po szalik, ale nie było, za to zamszowa torba, kiedy ją mijałam, zaczęła przemawiać do mnie wierszem i obiecywać, że spełni wszystkie moje życzenia. No to ją adoptowałam).
Ptaszki zżarły już wszystko, co dla nich przewidzieliśmy; wyskrobałam jakieś resztki kaszy kukurydzianej, ale nie chcą kaszy. Rozwydrzyły się!… Kuna jakoś przycichła – albo się przeniosła, albo chodzi w kapciach. Albo przyłazi wtedy, kiedy nas nie ma.
W celu rehabilitacji za pół kota, dziś opowiem dowcip o pingwinach. Dwóch. Całych.
Idą dwa pingwiny i jeden mówi do drugiego:
-Stary, wyglądasz, jakbyś miał na sobie frak!…
Na co drugi pingwin:
– A może mam?…
Wnioski są takie, że jak rozwiążemy kwestię melioracji, to będzie już tylko z górki.
kozy! tym razem przysmażone na chrupko (typowe danie intelygencji warsiawskiej)
AAA!apropos inteligencjinaukowcy własnie dopiero co wzieli i dowiedli, że tym wyższa nasza inteligencja im większe nudności w ciązy miałanasza mamusia… (NO!)
Dla mnie to logiczne – Słońce wzięło wolne i poszło świętować! Dlatego go nie było.
(Pierogi z grzybami i kapustą w karczmie… No jakaś taka w okolicach Jeżowa, przy drodze do Łodzi).
A tak na marginesie jadłospisu ludności, przeczytałam, że mamy dziś Międzynarodowy Dzień Słońca, dziwne że na to sama nie wpadłam – bo na zmianą siąpi, mży i leje.
Trochę wam popsuję statystykę zdrowego odżywiania – kawa + dwa tosty francuskie z roztopionym serem żółtym 🙂 w związku z tym proszę mnie wpisać do rubryki z ćwierć inteligencją
jeszcze nie jadłam, ale mam w planie mięcho z kluchami śląskimi. Robią się właśnie
jakiegoś brokuła też widziałam, turlał się po lodówce
Łososia z porami, ale nie takimi do wyciskania.
brokuły z tartą bułką. Bez łożyska. Ale za to można ułożyćz niej kajzerkę, z tej bułki. Jak dla kogoś puzzle 1000 elementów, to za małe wyzwanie
No dobra. To może dla odmiany każdy powie co jadł dzisiaj na obiad. Ja pierwszy: właśnie skończyłem. A zatem wieprzowinka pieczona z ziemniaczkami i warzywami gotowanymi: fasolka szparagowa i marchewka. W ten sposób stworzymy portret piątkowych i wielkopostnych upodobań kulinarnych współczesnej ćwierć-, pół-, a także całej inteligencji.
Właśnie jadłam śniadanie! FUUUUUuuuuu
Wlasnie jadlam batonika…
I kto tu powinien sie uspokoic? 🙂
Jak się w TEJ CHWILI!!!! nie uspokoicie, to się zdezintegruję albo zacznę pisać o polityce!
(PS. A słyszeliście o tym facecie, który na przyjęciu z okazji narodzin potomka podał gościom pizzę z łożyskiem swej małżonki?…)
Co Ty imp imp imputujesz??
Różne są choroby wśród ludzi i zwierząt…, nie mnie oceniać która gorsza czy więcej obrzydliwa. Jednak, bardziej brzydzi mnie zjadanie kóz niż soczysty całusek ;>> Ale to oczywiście kwestia sublimacji gustu
Nie odnosząc się do tego prawda czy nie, tak zupełnie z innej beczki pytanko natury ogólnej: czy zjadanie własnych bab z nosa wydaje się bardziej obrzydliwe niż łykanie cudzych płynów fizjologicznych, będące zjawiskiem jak się zdaje dość rozpowszechnionym ? Nie do końca przekonanym. Że nie wspomnę już o tzw. urynoterapii…
zjada!!!
no teraz to mnie ubyło komórek,dzięki kłamco.
Cała pociecha w tym, że to nieprawda 😛
Nie jest wykluczone, że ta pani knuła pod płaszczykiem
Starsza pani pod beżowym płaszczykiem miała po prostu ukryte jaja.
kod: jarzy
Zajarała i zajarzyła.
Nie wiem jak w Poznaniu, ale w Warszawie nawet małe dzieci wiedzą, że baby z nosa się zjada. A jeśli już ozdabia się nimi nakrycia głowy, to raczej cudze, a nie własne.
Wtorek,centrum Wwy to mnie spotkało..Przy przejściu dla pieszych stała nobliwa starsza pani.Białe pantofle,białe rajstopki,beżowy płaszczyk beżowy kapelusik. Torebka elegancko przewieszona przez rączkę. Z niej zaczęła wyciągać papierosy,wyjęła jednego i w tym momencie powiedziała do siebie : „I co my jeszcze kurwa z tym życiem zrobimy?”
Ale. Poranna scenka z tramwaju. Miasto Poznań. Stoję nad siedzącym facetem, na oko trzydziestolatek, porządnie ubrany, z teczką, z jaką chodzą prawnicy lub pracownicy banków, który nie mniej ni więcej – uwaga! – dłubie w nosie, a co wydłubie, wyciera we własną, trzymaną w ręce, czapkę. Gdzie jego mamusia? Nie powiedziała mu nigdy, że się publicznie w nosie nie dłubie? Czy też mówiła, a on zapomniał? Tak, tak, Barbarello, podróże komunikacją miejską dostarczają niezapomnianych przeżyć.
Dzięki Ci, dobra kobieto. Wspomóż proszę nieszczęsnego inwalidę umysłowego kilkoma banknotami, a będzie Ci nagrodzone 🙂
to współczuję przeciągu w głowie:)
Po przeczytaniu Waszych dowcipów zeszło kilkadziasiąt komórek mojego mózgu. Pozostałych kilka milardów zdążyło uciec w popłochu.
Rok 3000.
Siedzą trzy krokodyle.
Jeden mówi:
– Pamiętacie jak byliśmy zieloni?
Drugi:
– A jak umieliśmy pływać?
Trzeci:
– Dosyć wspomnień! Idziemy zbierać miód!
no to jeszce o zwierzatkach:
Afryka. Duże bajoro gdzieś na pustyni.
W płytkiej, brudnej wodzie roi się od krokodyli i hipopotamów.
Na grzbiecie matki siedzi mały krokodylek i głośno się chwali.
– Jak dorosnę to będę miał dużo pieniędzy!
Stary hipopotam, któremu tylko uszy wystawały nad wodę, wystawia całą, wielką głowę i mówi:
– Oczywiście!… Jak zrobią z ciebie portfel!
barbarello, proszę, usuń mój adres e-mailowy, który się się objawił, bardzo proszę – Okapi
barbarello, czy pocieszy cię fakt, że tak jak ty z planami to ja mam od kilku lat, a też żyć nie mogę bez grafiku?
Pewnie cię nie pocieszy, ale przynajmniej mi ulży…
“Barbarella z kuna na otomanie” w wersji krotszej albo “Barbarella z kuna na otomanie kontemplujaca (i tu nie wiem, co, wedki? wazon z tulipanami? ciasto kawowe?)”
Ja mialam na mysli “Barbarelle z kuna” 🙂
Zależy jaka była dama;-) Z niektórymi może rzeczywiście trudno usiedzieć.
Albo po propozycji namalowania “Damy z kuna”? W koncu siedzenie nieruchomo kilkaset godzin moze byc nieco meczace.
Kunę przerosła jej własna legenda. Po sukcesie na blogu Barbarelli, nagle posypały się propozycje sesji, portretów, biografii… Żeby wspomnieć tylko najważniejsze tytuły: Kuna na gorącym blaszanym dachu; Zaklinacz kun i Czyż nie dobija się kun? Po tej ostatniej postanowiła na chwilę wycofać się z życia publicznego.
Moze kunie skonczyl sie okres godowy.
Dowcip o pingwinach opowiadał agent Cooper w Twin Peaks. Był to chyba jedyny opowiedziany przez niego dowcip…
Wchodzi kogut do lazienki, a tam zakrecone kurki.
(I tyle, o. 🙂
a ja widzialam w Newsweeku niedawno obrazek, scenka rodzajowa spod wietnamskiej budki:
– co pani poleca? sajgonki czy Gon Bao?
– jeden pies.
pozdrawiam
….jakiś strasznie poprawny politycznie ten wpis!
chyba się nie rozkręcimy
na 50 komentarzy, no nie wiem….
może ta/ten nastolatka poruszy Kłamcę?