A już się wystraszyłam, że normalnie STRACIŁAM MOC. Przyjeżdżamy do Świnoujścia w piątek – słońce praży. W sobotę – żar się leje z nieba. Co jest?… Gdzie tradycyjna ulewa? Być w Świnoujściu i nie przemoknąć do majtek to jak być na Księżycu i nie spotkać Świętego Mikołaja!
Odpowiedz była prosta: zlało nas w niedzielę, w drodze z chaty do samochodu. Kiedy wyszliśmy z klatki, zaczęło TAK LAĆ, ale to TAK LAĆ, że świat zniknął, zapodział się, zostaliśmy tylko my i strugi wody. Pierwsze dwie godziny drogi do domu odzywaliśmy się mało, a nasza mokra odzież parowała.
– Trzeba przyznać, że jak w tym Świnoujściu pada, to PADA.
Było bardzo miło, tylko że znowu musiałam robić za wlokący się z tyłu ogon wycieczki, wilgotny i smutny. Okazuje się, że to, co ja uważam za SPACER (iść na promenadę, przejść promenadę w obie strony, co 200 metrów przysiadając na drinku), dla niektórych się nie liczy. I trzeba z nimi iść przez las, po piachu, po wertepach, oglądać stare forty i przystań jachtową – w sumie jakieś 15 kilometrów. Bąble na stopach mam jak ta lala.
Bardzo lubię takich gości, którym od razu po przywitaniu wręcza się ścierki, płyn do mycia okien, mopa i śrubokręt. A goście pomagają robić listę zakupów, w dodatku usystematyzowaną kategoriami, przy czym wywiązują się dyskusje („Wpisałeś deskę do krojenia w kategorii RÓŻNE, a powinna być w kategorii KUCHNIA”). Po skręceniu mebli, umyciu okien i zrobieniu zakupów robi się piękną nasiadówkę pod przepysznego śledzia ze sklepu „Chief”. Podczas tej imprezy rozwiązaliśmy wiele problemów wszechświata, a nawet udało nam się znaleźć – z imienia i nazwiska!!! – osobę odpowiedzialną za tyłozgięcie macic wszystkich kobiet świata!
Niestety, jak to bywa z podobnymi objawieniami, rano już nie pamiętaliśmy, kto to był.
(Pierwsza noc na nowym miejscu: „Tu się bardzo dobrze śpi! Całą noc ktoś uprawiał seks pod waszymi oknami”).
Jeśli natomiast ktoś chciałby popełnić węglowodanowe samobójstwo, to tylko na świnoujskiej promenadzie. Podają tam desery owocowo- lodowo – bito – śmietanowe w pucharkach o średnicy nie mniejszej, niż metr. Ja nie wiem, jak ludzka istota miałaby zjeść coś takiego i nie wybuchnąć. Ja bym potrzebowała ze dwóch tygodni, żeby się przez to przegryźć.
No bardzo tam jest pięknie, tylko trochę daleko. W drodze powrotnej dostawaliśmy korby.
(Mimo przystanku w Manufakturze, gdzie spotkaliśmy litewskich koszykarzy. „Ty to naprawdę znasz wszystkich sportowców z widzenia? I ich tak rozpoznajesz na ulicy? Skąd wiesz, że to byli ci litewscy koszykarze?” – „Wiesz, naprowadziło mnie to, że wszyscy mieli po dwa metry wzrostu i byli ubrani w dresy z napisem LIETUVA”).
Po szóstej godzinie w samochodzie zaczęliśmy wariacje na temat przedwojennego tanga „Oczy mojej Zosi”, mimo początkowych sprzeciwów Hanki chłopaka: „Ja odmawiam włączenia się w analizę tego utworu” oraz „Teresa, na Boga, kobieto, obrażasz artystę oraz masz w głowie kiełbie”.
A teraz oddalam się kombinować, w jaki sposób włamać się do bazy PESEL i wysadzić w powietrze wszystkie dane o datach urodzenia. Kiedyś było o wiele łatwiej, wystarczyło przekupić księdza albo sfałszować księgi parafialne, i np. nikt na świecie nie wie, ile lat ma Zsa Zsa Gabor. Dzisiejsze czasy są nie dla kobiety.
“107-latka po raz 23. chce wyjść za mąż” jak podaje interia. Także całe życie pełne Przygód i Możliwości jeszcze przed Tobą.
Wszystkiego najlepszego!
Ja tam uważam, że wiek trzeba nosić z dumą. Żadna zasługa, że się ma 18 lat.
Ach, najlepszego 🙂 Powiem tyle: każdy nowy wpis makes my day 🙂
Dlaczego tu tak mało komentarzy?! Za moich czasów miałaś regularnie po kilkadziesiąt do każdego wpisu a wejść na oko kilka setek mniej.
Onieśmieleni tacy, czy leniwi?
(Uprzedzając pytanie: To nie ja nabijałem wtedy licznik komentarzy, to Marcyś 🙂
Piosenki z bakelitu sa cudowne! Maria Koterbska to bogini!
Ale wez, siódma godzina w samochodzie?… Dostalismy totalnej palmy 🙂
o. też wpadłam na oczy jego zosi wypełzając z korka w ząbkach. bo. lubie czasem piosenki z bakelitu 🙂
100 lat? 🙂 Panno!
Piekne. Przepiekne!
W SANDAŁKACH NA KOTURNIE?…
No wiesz, świnoujskie forty są piękne. O niebo całe piękniejsze od promenady – atrakcji dla starszawych Niemek, które zakupują tam tony bursztynu.
P.S. Po raz pierwszy mam sensowny kod – luiza:)