PAN HILARY WIECZNIE ŻYWY

 

Zgubiłam okulary. Pomiędzy łazienką a sypialnią. Nie ma i już. Diabeł ogonem nakrył. Trzeci dzień ich szukam.

 

Mąż na mnie patrzy DZIWNIE, albowiem zwykle to ON gubi, a ja znajduję. To ja jestem w tym związku demonem organizacji, naczelnym logistykiem, a tu nagle fajt! Gubię okulary. Bardzo to jest wytrącające z rytmu.

 

Czuję się lirycznie już drugi dzień, albowiem najpierw nażarłam się grzybów u teściowej, a wczoraj poprawiłam kluskami z podgrzybkami w „Galicji”. Mam nadzieję, że w żadnym menu nie przemknął się szatan jako taki, acz zwykły podgrzybek tez potrafi dać do pieca. Grzyby to jednak są stworzenia z innej planety, o czym nie powinno się zapominać. Acz na odchudzanie – w sam raz. Raczej się od nich nie tyje i raczej w ogóle nie chce się NIC JEŚĆ, jak taki podgrzybek skacze po wątrobie.

 

No i kupiłam sobie wczoraj nowa Tracy Chevalier „Burning Bright” oraz tego filozofa od sosu do spaghetti. Malcolma Gladwella niejakiego. Dobrze mu z oczu patrzy, a pierwszych kilka stron nawet, nawet (o mokasynach Hush Puppies).

 

Z tymi okularami to chyba będę musiała przywlec na smyczy Zebrę, zanim wyjedzie na ten swój Manhattan. Zebra zawsze znajdowała moje okulary bez pudła.

0 Replies to “PAN HILARY WIECZNIE ŻYWY”

  1. aaaa, gdzie kupiłaś to burning bright? W empiku i americanbookstore nie mogłam wypatrzyć! Jesteś mi winna odpowiedź bo to Ja Ci pożyczałam książkę o jednorożcu na arrasie ;-)))))

  2. No, znajdowalam, znajdowalam. Setki razy, nie chwalac sie. Ale, ze Ty jestes co? Demon organizacji? Buahahahahahahaha, spadlam pod biurko :)))))))))))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*