JAK SPĘDZIŁAM ŚWIĘTA

 

Najpiękniejszy moment z całych Swiąt…

 

20 minut przed uroczystym proszonym obiadem, w kuchni uwijają się cztery baby, dwa psy (też suki) oraz mój ojciec, w celu odkręcić słoiki. Atmosfera lekko nerwowa. Kobiety z nożami.

 

W pewnym momencie GWIZD! O podłogę wali słój marynowanych grzybków. Po kostki octowej mazi, psy ślizgają się na odłamkach szkła, dookoła skaczą grzybki, a moja matka nabiera powietrza w płuca. Mój ojciec robi minę kota ze Shreka, tylko w wersji z bardzo niebieskimi oczami…

 

W drzwiach kuchni – cyk, cyk – pojawiają się, jak dwie szwajcarskie kukułki, głowy mojego męża i szwagra.

 

– Przyszliśmy popatrzeć na publiczną egzekucję – oznajmia szwagier.

 

Bezcenne.

Bez Mastercard.

 

Jadę w głusz, witac Nowy Rok.

(Jakbym nie była jeszcze wystarczająco stara!)

 

0 Replies to “JAK SPĘDZIŁAM ŚWIĘTA”

  1. Wszystkiego dobrego Baska!
    Dziekuje za fantastyczna lekture i poprawianie humoru przez wiele miesiecy. Szczesliwego Nowego Roku! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*