O TYM, ZE SWIAT NIE JEST SPRAWIEDLIWY

No to wróciłam.

Kocham Wyspy Kanaryjskie. Za słońce, za spokój, za wino, za jedzenie. Za nieustający dobry humor i grzeczność Hiszpanów (tez bym była grzeczna i usmiechnięta, gdybym przez cały rok pławiła się w +26 i jadła krewetki w cosnecku!).

Najpierw powalił mnie na kolana hotel.
Nawet nie o to chodzi, że luksusowy, choć luksusowy, ale najlepsze było to, że miał ze 4 hektary (bo to bungalowy były) i wyłożony był płytkami cotto… I MOIMI DEKORAMI!

MOIMI DEKORAMI, które kupowałam na sztuki i trzęsłam się nad nimi, takie były piekne i drogie i oryginalne… Przyjeżdżam, a tam… CZTERY HEKTARY MOICH DEKORÓW.

No cóż. Przynajmniej poczułam się JAK W DOMU.

Pierwsza kolacja była pod znakiem kozy.
– Powinni ogłosic żałobę – oznajmił mi mój mąż znad koziego kotleta z hotelowego grilla.
– ? – zainteresowałam się uprzejmie znad dzbanka z winem.
– Umarła im najstarsza koza na wyspie, i ja ją właśnie jem.

Dwa dni później niepomny wrażeń znowu poczęstował się kozą.
– Sprowadzili z Fuerteventury ciotkę tej nieboszczki. JESZCZE STARSZĄ – doszedł do wniosku.

Oduczyło go to jeść kozy tak dalece, że na pożegnalny obiad zaordynował sobie homara (zjadłam mu tylko jedne szczypce, bo mi go było bardzo żal – był wybierany z akwarium i chyba słyszałam krzyk kelnerki i szlochy kucharza, bo chyba N. wybrał ulubionego pupilka pana domu, takiego Azora, i kazał go sobie usmażyć… Poza tym, jednak wolę kraby).

Zwiedziliśmy wszystko, co było do zwiedzenia – Lanzarotte jest taka malutka i kochana i wszędzie jest blisko. Np. do wulkanów. Jak splunąć. Trochę to czasami jest denerwujące, tym bardziej, że jeden z tych wulkanów cały czas… ekhm… DZIAŁA. A Hiszpanie co?… Normalnie, wycieczki na niego puszczają i mięso na nim pieką.

Naprawdę ich lubię.

Zwiedzaliśmy z N. wszystkie atrakcje wyspy – podziemne jeziora, ogród kaktusów, punkty widokowe, wulkany, takie tam – i cały czas wyobrażaliśmy sobie, JAK BY TO WYGLĄDAŁO W POLSCE.

Otóż w Polsce BHP by tego nie dało udostępnić zwiedzającym, bo np. nie było barierek w takim ogrodzie kaktusów. Albo na wulkanie. Ani jednej. I żeby np. dziecko nie spadło, to musza pilnować rodzice. A u nas wszystkiego przecież pilnuje BHP.

Albo uwierzycie, ze Lanzarotte wielkosci obrusa ma swoje lotnisko?… Z dwoma terminalami?… No ma.

A my w Warszawie nie! Bo BHP nie dopuściło.

A hotelowa restauracja na sztucznej wyspie na lagunie, w dodatku nad basenem z wodospadem?… NATYCHMIAST by ją Sanepid zamknął. Tak samo, jak 3/4 tamtejszych knajp – np. te, które nie mają karty. Bo serwują akurat to, co się danego dnia wyłowiło z morza. Albo mają bar nie oddzielony od klienta i klient sobie chodzi i pokazuje palcem, co chce zjeść. Lub wypić.

Echhhhhh.

Posprzątam trochę w domu, zrobię pranie i wracam tam, co?…

Na szczęście mają Arrecife – NAJBRZYDSZE MIASTO ŚWIATA, tak paskudne i tak idiotyczne, że nigdzie nie można trafić, a w sobote po południu WSZYSTKO JEST ZAMKNIĘTE I MIASTO JEST WYMARŁE. W sobote po południu! MAJĄ ZAMNIĘTE BARY I KAWIARNIE!!!!!!

To nie jest normalne.
W Arrecife chyba mieszkają wampiry albo uchodźcy polityczni z Polski.

Przywieźliśmy sobie odjazdową żabę z drewna, którą się trzyma za tylne nogi i przesuwa taką pałeczką po grzebieniu na grzbiecie, a żaba RECHOCZE. Myślałam, że się skicham z zachwytu, jak zobaczyłam te żaby. N. mi ją później schował, bo rechotałam całe wieczory i nie mógł spokojnie oglądac finałów US Open.

Ta Kuzniecowa! Matko kochana, jaka to jest maszyna. Straszna baba. Dobrze, ze ta mała blond wygrała, bo naprawdę.

I niech mi ktoś powie, że świat jest sprawiedliwy.
I niech mi to powie ktoś, kto ostatni tydzień przesiedział na Wyspach Kanaryjskich i wrócił do Polski i już na lotnisku przywitał go deszcz, 13 stopni i Zbyszek Ziobro.

No proszę. Słucham.

18 Replies to “O TYM, ZE SWIAT NIE JEST SPRAWIEDLIWY”

  1. Kuzniecowa teraz jest już wiotka, kilka lat temu to był pryszczaty kombajn!
    o sprawiedliwości zmilczę, bo podczas, gdy niektórzy na Kanarach, to inni cały czas w epicentrum gnoju…

  2. ja wrocilam po upalnym urlopie na Snatorini i na dublinskim lotnisku przywitala nas mzawka i zimny wicher… brrrrr Tam tez jak na Kanarach zadnego Health & Safety, co ma swoj urok jak sie stoi nad 100-cosmetrowym klifem i sie podziwia wulkan;-)

    pozdr
    m

  3. AAAAAA no doprawdy?!!!!! Sam Zbyszek. Z kajdankamy?
    Rozumiem, było tak: zrobilas przeciek, zlapals torebke i hajda na Kanary.
    Tam wstrząśnieta niespodziewanie na wyrzutem wulkanu sumienia przykładnie powróciłas na łono.
    Wzruszony tym faktem Zbychu powitał sie na lotnisku.
    Tak musialo byc.Doprawdy.

  4. Swiat jest do dupy, ja sie przeziebilam, a jak dzis lub jutro nie przyjda moje nowo zamowione buty, to sie powiesze. I bedziesz miala jeden prezent na urodziny MNIEJ. O!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*