– Musze ci powiedziec – stwierdzila we wtorek rano przy sniadaniu moja przyjaciolka Hanna – ze takie związki, kiedy to FACECI musza chowac przed kobietami alkohol, sa piekne. Nie sadzisz?…
Sadzilam. Poprzedniego dnia nasi wspaniali mężczyźni schowali nam butelke wina, twierdzac, ze wszystko już wychlałyśmy. Nastepnego dnia rano wino się znalazlo, ale – jak w tym pieknym dowcipie o teściowej – niesmak pozostal.
A być może to wszystko dlatego, ze przed samym Sylwestrem troche marudziłyśmy, ze jesteśmy już stare i malo ekscentryczne i w ogole nic już nowego nie wymyslimy, wiec postanowiłam stanac na wysokości zadania i walnac cos ekscentrycznego. Myślałam, myślałam, myślałam… Az wymyśliłam.
Przespalam Sylwestra! TADAM!!!!
I niech zamilkna zle żmijowate jezyki ludzkie, które twierdza, jakobym była pijana jak wor i dlatego poszlam spac o 22.00, majac przypominam caly dom gosci (i Sylwestra, jak by nie było). Jest to oczywista nieprawda, chciałam tylko na chwile przyłożyć do poduszki glowe, zmeczona całodziennym gotowaniem dla niewiadomej liczby osob (telefony od kolegi Motyla: „Przyjeżdżamy! Albo nie. Nie chce się nam pakowac. Albo dobra, przyjade. Albo wiecie co, nie, nie ma sensu. Albo dobra. Jestem w sklepie. Co kupic?…”).
No dobra. Może troche spożyłam.
A Sylwester?… PFFFFFF, obchodziliśmy Sylwestra co wieczor od piatku do wtorku, wiec AKURAT W NIEDZIELE mialam prawo położyć sie nieco wczesniej.
No i jak by nie patrzec, jako JEDYNA zostalam w roku 2006 i jestem od was o rok mlodsza. TAK?
Oraz nie wiem, czy AZ TAK WIELE stracilam.
Kiedy ich przesłuchiwałam z wydarzen po polnocy, okazalo się, ze tematyka zeszla na inseminacje (dzieki Hance, która opowiedziala jak rozmnażają się buldogi angielskie, które potrzebuja stymulacji. Trzykrotna stymulacja buldoga kosztuje 50 zybli. Taniocha).
Podobno w schyłkowym etapie imprezy panowie pili Napoleona na kieliszki i prowadzili dialogi:
– Suchajcie… A dlaczego konia do kobyly prowadzi się TRZY RAZY?… PO CO?….
– NOooooooo jak to po co… Najpierw sie musza zapoznac, nie? Pozniej są zaręczyny, nie?… No a za trzecim razem konsumpcja. Nie?
Poza tym 1 stycznia oglądaliśmy nowego Bonda – jest PRZESLICZNY. Robi taki slodki RYJEK i jest uroczy.
Oraz chodziłyśmy w butach Emu non stop. Co spotykalo się z głębokim zrozumieniem ze strony naszych ukochanych mężczyzn:
– Jezus Maria Piotrek zobacz co one maja na nogach. No przeciez zaraz nas aresztuja – to w Nieborowie przy palacu.
Oraz oglądaliśmy Little Britain.
Call me Bubbles. Everyone does.
MRUGAM DO PANA.
przyznaję, że przy ryjku padłam ;))
Change, przerażasz mnie 🙂
To ja nie będę dłużna… dziś z samego rana nawiedził mnie znajomy i zafundował mi zgon na miejscu, za pomocą “Aragorna i młodej Kozidrak”:
http://www.youtube.com/watch?v=3xbfFAYTN-g
bardzo zdrowe podejście do tematu – goście sobie i tak poradzą, a poza tem jest przecie N., nie?
no i w razie co – parę innych zadomowionych sztuk ;o)
No i gratulacje – wypić, pospać, sama radość!!! z autopsji 🙂
tia…
to był przemiły wieczorek z piątku na wtorek 😉
i aż żałuję, że uczestniczyłem tylko w dwóch jego fragmentach 😉
(i korci mnie, żeby uściślić temat stymulacji bokserów, ale… nie, nie powiem co ta pani robi za 50 zeta… PRZEZ GARDŁO mi to nie przejdzie ;))
nowy dżejms jest BOSKI po prostu BOSKI. i ryjek ma też BOSKI.
ale moje zdanie się nie liczy, bo ja go platonicznie kocham 😛