Trend taki w modzie, kolorystyczny – od paru ladnych lat i, co najgorsze, trzyma sie niezle. Gdyby nie to, w ZYCIU bym nie kupila pomaranczowego swetra! Nie do twarzy mi, nie mój zakres widma, nie nosze takich kolorow! Tylko, ze po wejsciu do sklepu atakuje mnie nastepujaca oferta:
– sprany bez “mokry-brudny-piasek-na-zasmieconej-greckiej-plazy”;
– niebieski “kiedys-byłem-niebieski-ale-ktos-umyl-mna-samochod”;
– wszystkie odcienie wątroby w roznych stadiach: surowosci, gnicia, swieza-jeszcze-ciepla-i-dymiaca, po usmazeniu i jasnorozowa watroba gotowana;
I wieszak z tym pomaranczowym – polecialam w tamta strone zupelnie bez udzialu WOLNEJ WOLI, to byla grawitacja czlowieka w kierunku czegos optymistycznego.
Pamietam, jak ze 2 lata temu gralismy w “ZNAJDZ JAKIS KOLOR W SKEPIE Z CIUCHAMI” na ulicach Maastricht. Kolega zakrzyknal WIDZĘ! I podbiegl do wystawy. Były to rozowe i zolte narty na wystawie sklepu sportowego.
Czytalam, ze kolor w modzie szedl krok w krok za postepem technicznym. Za Ludwika XIV furore robil kolor “pchli”, na przykład. A dzis umiemy farbowac szmaty na kolor JAKI CHCEMY i nadal kroluje “pchli”. Szlachetny minimalizm? Ostentacyjny ascetyzm? Gupota lucka (kopyrajt: Pepsee)?
A ulica szedl dzis sobie jamnik w rozowym golfie. Widac jamnikom już tylko wypada nosic się na rozowo!
czy nie zapomniałaś aby dodać że wszystkie ww przyodziewki są w rozmiarze Baby Born (takie sikające plastikowe gówno za ponad dwie stówy) 🙂
A ja mam różowe skarpetki w czarne kropki…. Szkoda, że ich w butach nie widać 🙁
To jest sluszna koncepcja, mr Kbb, ale gdzie tu miejsce na rozowy golf?
a moze to byl jeep, ktory sie jeszcze nie otrzepal?
Ja tam nie wiem, CZYJ to byl jamnik – nie byl podpisany!
Poza tym, jamniki zwykle sa Swoje Wlasne.
a moze to nie byl jamnik ?
tylko takie male nagie cochon na uwiezi z okraglym ryjkiem
melania forever 🙂
popieram zgadzam sie jestem za
tez mam różowy golf, ale to nie byl moj jamnik,
dziś mam czerwony co razem z piątkiem nastraja euforydcznie
o rany gościa, barbarello, ależ przeżyłaś ten kolorek trzy notki o nim! Ho! ale rozpoznaję ten syndrom! u mnie objawił on się zakupieniem wściekle zielonej kurteczki skórzanej. Slicznie wygląda… w szafie. Niestety, tez nie moja barwa, ale jak założyłam tę zieleń po przymierzeniu setnej czarnej marynarki, poczułam PRAWDZIWĄ WIOSNĘ w listopadzie.