Ze ja na to wczesniej nie wpadłam!
Mój postępujący rozkład umysłowy bierze się z chińskich zupek.
Jak zyje, nie jadlam zup ani sosów z torebki. Ani tzw. „gotowych dań”. Strasznie mi one wszystkie pachniały i smakowały konserwantem, nawet tzw. gorących kubków nie jem.
No – barszczyk czerwony z proszku czasem.
AZ TU NAGLE… wszystko przez tego Makłowicza! Który napisał, ze woli czasem zjeść chinska zupke z torebki, aniżeli zaryzykować konsumpcję w nibyorientalnej garkuchni, w której śmierdzi smażeniną wielokrotnego użytku.
Makłowicz zjadł, a ja nie zjem?… JA NIE ZJEM?… – nabyłam w styczniu AD 2006 kilka zup VIFON.
Wysypałam na miskę. Polałam wodą. Odczekałam trzy minuty.
Zjadłam.
I KONIEC.
Od tamtej poty chodzi za mna zupa tajska.
Co się obejrze – to drepta, zupełnie jak to pół litra za tatą.
Jak ze dwa razy na tydzień nie zjem miski zupy tajskiej, to cos mi się lęgnie w środku i gotowa jestem zabijać niewinnych przechodniów.
NA PEWNO CZEGOŚ DOSYPUJĄ, tak samo jak do kurczaków z KFC (ostatnio kurczaki zostały wyparte przez zupke tajską). Czegos UZALEŻNIAJĄCEGO.
Próbowałam sobie tłumaczyc rozumowo – że taka zupa składa się z samych E oraz wygryza dziurę w żołądku.
Nic nie pomaga.
Co pomysle o zupce tajskiej, mam ślinotok (w dodatku, ja nie przepadam za zupami, wole przystawki).
Tylko patrzeć, jak wyrośnie mi ogon (jak tej pani po kremie do depilacji).
PS. A tak mysle, ze po tych konserwantach w żarciu to my będziemy gites zabalsamowani, nie? Będziemy leżeć i leżeć i leżeć w naszych trumnach nienapoczęci, z zupełnie rumianymi policzkami jak Królewna Śnieżka.
kiedys po ostrej z krewetkami uzarla mnie komarzyca… biedna gadzina… nawet nie zdazyla pociagnac dobrze, a juz lezala konczynami do gory
(a byl to akurat okres abstynencji dluzszy i organizm mie sie z vodeczki oczyscil)
Moze Maklowicz zartowal ??? 😉
A ja się uzalezniłam od zupki chińskiej Knorra – ser w ziołach jeeejuu jakie to pyszne!
przed wojną to się nosiło buty od hiszpańskiego a teraz co! od szatana. albo od prady, a wszyscy wią że diabel u prady ubiera sie własnie. może faktycznie ten glutaminian to nowe imie belzebuba 😉
jako ze przy piątku zaatakowal mnie leń (a moze to byl glutaminian sodu hmm)czytam se to http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=384&w=12082312
i konam ze smiechu
ja kiedyś jadłam NAłOGOWO amino pomidorową. bo ten makaronik taki pyszny. do dzisiaj schudnąć nie mogę! uważaj… :>
(no wlasnie dlatego pytam) 🙂
a jak za człowiekiem chodzi nowa para butów w parze z torebką to to też glutaminian ? 🙂
Etam, glutaminian sodu… Ja mysle, ze to po prostu dzieło szatana!
PS. Glutaminian sodu to jest to, co w małych torebeczkach wkładaja do butów i torebek?…
Wiele produktów spożywczych, a zwłaszcza zupki w proszku, zawierają glutaminian sodu, czyli wzmacniacz smaku i zapachu, który może dzialać uzależniająco. Dlatego chodzą za tobą te zupki.
Zdecydowanie -zupki chinskie wciagaja (tylko nie Winiary), tak samo jak bułki w McDonaldsie, cola, red bull…
mocny końcowy akcent. z tą trumną. co z tym ogonem??
ta jest, najgorzej jak jest różnica poziomów, istnieje zawsze groźba gwałtownego wyrównania
ja tam uwazam, ze poziom chemii w organizmie musi sie zgadzac. zatem Vifon mode on…:)
nie polecam chińskiego kubka winiary, syf straszny …
królewna śnieżka z dziurawym żołądkiem.
jaki ogon na miłość boską, już te robaki wczoraj mnie dobiły, a tu jeszcze OGON? znów jakieś forum?
Po takich konserwantach to my juz jesteśmy zakonserwowani i byle jaka ptasia tfu grupa nam nie groźna!