Wieje od czterech dni. Za chwilę zabraknie mi solpadeiny. Chociaż jest nadzieja, że po prostu zwariuję, zanim zabraknie, i w ten sposób problem się rozwiąże – bo większość problemów ma tendencję do samorozwiązywania się, jeśli im się pozwoli. Jak sobie pomyślę o bohaterkach powieści w stylu „Wichrowe wzgórza”, gdzie im ciągle wiało na wrzosowiskach, to one i tak były zaskakująco stabilne emocjonalne. Ciekawe, od czego sfiksowała żona pana Rochestera (oprócz sprowadzania do domu nieletnich, niewinnych guwernantek o sarnich oczach oczywiście).
Z wydarzeń bieżących – Mangusta nie chce jeść śniadań, woli kolację. Próbowałam ją przestawić, bo przecież całe życie wtłaczają człowiekowi do głowy, że śniadanie to podstawa (jakoś w Hiszpanii nie podstawa) – ale efekt jest taki, że z głodu wylizuje podłogę w kuchni i gryzie nogi krzeseł. No nie, ja te krzesła lubię, więc kolacja została podana. No i nie wiem co robić – przez tyle lat przyzwyczaiłam się, że mokry nosek prowadził mnie od samego rana do miseczki, a obecny mokry nosek o poranku jeździ po podłodze na gumowej kurze, mając wyrąbane na jedzenie. Oczywiście czuję, że to wszystko przez błędy wychowawcze, jakie popełniłam. Może jej się zmieni – ja w dzieciństwie też nienawidziłam śniadań, ale głównie dlatego, że wciskali mi mleko (aż dostałam gęsiej skóry na samo wspomnienie).
Tak się jakoś zdarzyło, iż w sobotę miałam kaca, ponieważ w piątek spotkałam się z koleżankami w nowej lokalnej restauracji (bardzo fajna), a moja partnerka od czerwonego wina przyjechała SAMOCHODEM i nie piła. A siłą rozpędu wina zostało zamówione tyle co zawsze, czyli na dwie osoby, a wypiłam je sama minus pół kieliszka. No nie byłam w najlepszej formie w sobotę od rana, nie będę ukrywać, i na poprawienie nastroju zabrałam się za biografię Żuławskiego. Którą wciągnęłam w trzy dni, bo jest napisana świetnie, no i o bardzo interesującym człowieku. Chociaż napisać o nim, że był trudny, to zdecydowanie za mało powiedziane
Ja mam do Żuławskiego sentyment przez „Szamankę”. Film miał premierę, kiedy kończyłam studia i nie wiem z jakiego powodu uważałam, że wszystko co ciekawe już mi się w życiu przytrafiło i nic więcej mnie nie czeka. Nosiłam się egzystencjalnie, czułam się wyalienowaną jednostką we Wszechświecie i na „Szamankę” poszłam do kina sama. To chyba jedyny film, na jakim byłam sama w kinie. I pamiętam, że mi się wtedy podobała – to znaczy, była okropna, ale właśnie tego potrzebowałam; ciekawe, jak by dziś na mnie podziałała. Może się skuszę i obejrzę. Na dodatek po lekturze biografii mam ogromną ochotę na film z Adjani i ośmiornicą.
A najnowszy odcinek Detektywa nie rozwija się fabularnie w pożądanym kierunku – wprost przeciwnie, powiedziałabym. Bardzo polubiłam obie panie detektyw, tylko niech one przestaną być takie UDUCHOWIONE, bardzo proszę. A u Agi Rojek też śmierć na stacji polarnej – tylko na Antarktydzie. To idę posłuchać.
Nasze psy nie mają dylematów posiłkowych, chętnie jedzą i śniadania, i kolacje. A jeśli jesteśmy na dłuższej wędrówce po lasach lub w górach, to i na bananowy obiad mogą liczyć. 😁
U nas maszyna z kocim jedzeniem odpala się w nocy pięciokrotnie – żeby nikt nie przychodził wyciągać nas z łóżka bladym świtem… ale czasem to nie działa (w sensie, 5x okazuje się za mało), więc tak sobie myślę, że lepiej jest musieć serwować kolację niż śniadanie 😉
Traumę mam po mleku w szkole – gdy wmuszali je nam na długiej przerwie, WRZĄCE I Z KOŻUCHEM. A kubek oczywiście był produktem genialnej myśli poprzedniego systemu – czyli bez ucha…
A. I., jaka maszyna z kocim żarciem? Będę wdzięczna za link (a moje trzy futra jeszcze bardziej :-))
https://www.zooplus.com/shop/cats/cat_bowls_feeders/feeders/1411176?activeVariant=1411176.0 Taka. Generalnie mogę polecić, choć niestety trzeba regularnie przestawiać zegar, bo się zaczyna opóźniać.
Dzięki!
Tak poza tematem. Oglądam świetny surrealistyczny serial „the last man on earth”, tak sobie pomyślałam że by Ci się spodobał 🙂
Ja mam migrenę trzeci dzień, a ostatnio miałam ją z 10 lat temu. Łączę się w bólu. Moje koty żrą i zdrowe śniadanie i niezdrową kolację i przekąski pomiędzy. Chcę być swoim kotem
“Szamankę” kojarzę, bo to jedyny film, z którego wyszłam z kina w trakcie seansu, nie pamiętam już , czy z nudów, czy z obrzydzenia, a jakoś mnie nie ciągnie do sprawdzania po latach, czy nadal nie dam mu rady .
Mangustę rozumiem, mam tak samo (z wyjątkiem jeżdżenia na gumowej kurze).
O, u nas dokładnie tak samo z tym żarciem. Psy wolą ucztę wieczorem, przed snem, zamiast zdrowego śniadania.
Zapytam o wspomnianą biografię, chodzi o “Żuławski Szaman”, czy coś nowego?