O TYM, CZY PIES URAŻA

W pierwszych słowach mojego listu chciałam zaznaczyć, że Kanionek jak to ma w zwyczaju słusznie prawi: jak JA w listopadzie nie narzekam na pogodę, to koniec świata jest prawdopodobnie TUŻ ZA ROGIEM. Byliśmy nad morzem w weekend i pogoda jak na Teneryfie, a nawet lepsza, bo jak ostatnio byłam na Teneryfie to potwornie zmokłam. Ludzie w swetrach, zamiast opatuleni pikowanymi płaszczami jak maskotka MIchelina, stoliki na zewnątrz pozajmowane, kwiaty kwitną. No owszem, było kilka stoisk z gluhwein, ale żeby przy nich stały kolejki, to nie. Więc zjadłam gofra (i dorsza) i wypatrywałam symptomów nadchodzącej apokalipsy.

A N. to tak się zrelaksował, że cały wieczór stał na balkonie i robił zdjęcia Księżycowi. Bardzo ładne, muszę przyznać, prawie widać ślady butów Armstronga i porzucone aparaty Hasselblada.

A teraz będzie kontrowersyjnie. Nie, nie o tym, że kobiety nie chcą dzieci, bo wolą pić alkohol (czy też – jak to w pięknej polszczyźnie zawarł zbawca narodu polskiego – „dają w szyję”).

No więc, N. kupił Szczypawce miskę Bolesławca. Nie wiedziałam, że oni robią miski dla psów i pierwszy raz je zobaczyliśmy, no i oczywiście pancio natychmiast taką miskę kupił. I mam nadzieję, że nikogo to nie URAŻA – bo ostatnio przeczytałam na forum, że jedna pani spotkała psa w centrum handlowym i ten pies siedział w kawiarni na fotelu obok pana i ją to URAŻA. Bo tego psa to jeszcze by przeżyła, w sensie obecności w centrum handlowym, ale na tym fotelu to już nie. Obawiam się, że mój pies nie dość, że śpi w łóżku i chodzi z nami po kawiarniach, restauracjach i do notariusza, owszem – siada na krześle (a raczej leży, jeśli wygodne – bo jak nie, to u mnie na kolanach), to teraz jeszcze je z flagowej polskiej ceramiki. Jeśli ktoś się czuje URAŻONY, to możemy podyskutować – ale niezbyt długo, bo z cierpliwością ostatnio u mnie nie najlepiej. 

No i wróciliśmy do domu i przywitała nas temperatura 70 stopni Celsjusza w sypialni. Aż się zatoczyłam, jak weszłam.

Dawno żadnej afery z piecem nie było.

10 Replies to “O TYM, CZY PIES URAŻA”

  1. Zdecydowanie będzie apokalipsa. Jeden z kolegów przychodził notorycznie spóźniony do pracy. Niedawno przyszedł 10 minut wcześniej. Powitałam go słowami: a gdzie jeźdźcy, bo nie wiem, czy zdążę jeszcze do toalety i po kawę.
    Z psami się wychowałam i wychowałam wiele miotów, więc gdzież mogłabym im zakazywać wejścia do restauracji i jedzenia z porcelany? Teraz nie mam psa, bo mieszkam w bloku i jestem za leniwa na spacery. Koty mojej siostry jedzą z szalek Petriego.

    Jak tam 5 sezon The Crown? Mnie wizualnie drażni widok Elżbiety. Nie mam nic do aktorki, bo jest bardzo dobra, ale casting do roli królowej uważam za nieudany. Króla też, bo zrobili z niego takiego ciapciaka. Ale jak Diana w 4 mnie drażniła (chociaż była w tym jakoś wiarygodna), tak Debicki zagrała niezłą zadziorę 😉 Podoba mi się, bo ja nie lubię mdlejących bab, ale kobiety czynu i silne.

  2. totalnie mnie to nie uraża, ale. jest duże ale. mój A. jest takim alergikiem, że jak sobie usiądzie na fotelu uprzednio zasiedziałym przez psa, to po 5 minutach się dusi 🙁
    i jak kochamy pieski i kotki, tak jestem przeciwna zwierzętom w restauracjach, bo, niestety, są i takie przypadki. no chyba, że w ogródkach.
    ostatnio siedzieliśmy na obiedzie w knajpie i obok siedział piesunio, malutki, a A. już po chwili nie bardzo czuł, co je, bo tak mu się nos zatkał. a jedzie na antyhistaminie non stop 🙁

    • Współczuję, mam tak z kotami, trawami, pleśnią. A jednak… nie oczekuję, że z miasta znikną trawniki czy do restauracji przestaną przychodzić właściciele kotów (wystarczy odrobina sierści naniesiona na ubraniu i leje mi się z nosa). Nie bronię na siłę wchodzenia z psem do restauracji, choć w moim mieście coraz więcej restauracji ma na drzwiach informację, że są miejscem przyjaznym psom. Więc jeśli tam wchodzę z psem, to dlatego, że czuję się zaproszona.
      Chodzi mi o to, że akurat alergia nie jest tutaj argumentem. Można mieć alergię albo po prostu się bać i to jest zrozumiałe. Ale na to są inne sposoby, niż zakazy czy oburzanie się. Wystarczy poprosić by ten ktoś z psem się przesiadł. Albo obsługę o zmianę stolika/krzesła… whatever works. U mnie alergię wywołuje też klimatyzacja (grzyby pleśniowe?) i nigdy nie zdażyło się, by w restauracji był problem ze zmianą stolika. Rozumiem, że innym może być gorąco i klima jest dla nich zbawieniem i nie oczekuję, że z mojego powodu zostanie wyłączona. Po prostu – można normalnie, po ludzku, dogadać się. Ładnie takie podejście jest opisane w linku, który wkleiłam poniżej. W wielu krajach wejście do knajpy z psem jest tak normalne, że dziwią się, gdy ktoś pyta czy można.
      I to wcale nie są zmanierowane Paryże czy Londyny. 🙂

  3. Przy 70 też bym się zatoczyła. Ale to chyba właśnie już jest afera z piecem? Chciał prześcignąć Świnoujście.

    Nasz pies jest ulubieńcem notariusza, w zaprzyjaźnionej drukarni pytają, czemu dziś jestem bez niego, a w kawiarni siaduje tam, gdzie ma akurat ochotę. Czasem niestety także i na stole (bo charty to złodzieje, jak powszechnie wiadomo). I nawet, jeśli kogoś to uraża, to trudno. Wchodzimy tylko tam, gdzie nas wyraźnie zapraszają.

    • Ach, jeszcze a’propos tego, czy pies uraża, czy też nie. U nas jest coraz normalniej, ale nadal nie tak idealnie, jak np. we Włoszech, Anglii, Hiszpanii czy Czechach (w Czechach nawet do zoo można spokojnie wejść z psem): mohttps://paulinaziolkowska.com/moje-male-wloskie-wakacje-czyli-z-psem-po-europie/

      • My tez nie. Za ciężkie to dla mnie i za pstrokate. A mój osobisty stary wychowany na minimalizmie i porcelanie właśnie, zawieziony onegdaj do sklepu Boleslawca, skomentował wyroby „styl do chaty na wsi, ale nie dla gości”. Więc tak o, koty jedzą z porcelany.

  4. Co tam pies na fotelu… Choćby żarł biały kawior z jesiotra albinosa i dłubał w zębach złotą wykałaczką, to jest NIC w porównaniu z tym, jak przyczyniłaś się do pogłębienia kryzysu związanego z globalnym ociepleniem.
    70 stopni Celsjusza! I to kto wie, jak długo – może przez cały weekend? I gdzieś tam, na maleńkiej i wciąż szybko topniejącej krze, mama pingwinica wraca do gniazda, a tam… Jajka ugotowane na twardo! Przez Ciebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*