Normalnie na bieżąco zapominam jakieś 95% rzeczy, o ile ich natychmiast nie zrobię albo nie zapiszę. Bez zapasu karteczek post it jestem jak zaginiona cywilizacja.
ALE – potrafię się obudzić w środku nocy, ponieważ mój mózg właśnie sobie przypomniał, że jak dwa tygodnie temu przepakowywałam się z jednej torebki do drugiej, to w tej pierwszej zostawiłam DŁUGOPIS w bocznej kieszonce. I środek nocy dwa tygodnie później to jest znakomity moment, żeby mi to uświadomić i żebym poszła wyjąć ten długopis, bo on się tam – nie wiem – czuje samotny? Bo nie, że go potrzebuję – mam trzysta pięćdziesiąt tysięcy długopisów, z czego jakieś osiemdziesiąt cztery w aktualnie używanej torebce.
I tak oto działa mój mózg ostatnio. Chociaż może nie powinnam narzekać, dopóki pamiętam jak się nazywam i żeby rano wstać, umyć zęby i się ubrać.
Na jutro zapowiadają pogodowy armageddon – w końcu już chyba od pięciu dni było ładnie i ciepło, więc WYSTARCZY, bo się ludziom w dupach poprzewraca z dobrobytu. A Szczypawka znowu ma dolegliwości sraczkowo – jelitowe, więc jestem zmartwiona, zła i niewyspana.
Normalnie bym komuś urżnęła łeb na poprawę humoru. Jak słucham tych podcastów kryminalnych, to mnóstwo, NAPRAWDĘ mnóstwo ludzi znika bez śladu i nigdy się nie udaje odnaleźć ich ciał, więc dlaczego by nie spróbować, hę?
Widzę, że jeśli pierdyknie rynek piśmienniczy, to jesteśmy zaopatrzone 😉 Ostatnio w małej torebce miałam 3 długopisy. Wszędzie mam poupychane długopisy i miękkie ołówki. Jak jest kleptomania to może jest coś podobnego tylko bez kradzieży, bo co robię zakupy w markecie, to wkładam tego typu artykuł do koszyka. A do tego fetysz zeszytowy/notatnikowy.
U nas kotka choruje. Na IBS dostała sterydy i posypała się lawinowo. Obecnie prawie nie widzi, bo leczenie jelit poskutkowało problemami z oczami. I weź tu człowieku bądź mądry. Jeśli nie dostaje sterydów, nie je, wymiotuje, więc śmierć byłaby szybko, bierze sterydy – je, jest wredna jak normalnie ona, silna, syczy i warczy, ale przestaje widzieć. Ech.
może Szczypawka potrzebuje karmy bez zbóż 🙂
Szczypawka jest na gastrointestinalu, a i tak miewa jelitowe epizody, biedulka.
Ale koleżanka mnie pocieszyła, że jest na to sposób – karma z INSEKTÓW.
INSEKTÓW!
Bardzo łatwo przyswajalne białko, nie uczula, po prostu sam szał.
Tylko czy ja chcę dać psu do jedzenia muchy?…
Coraz więcej psów naszych znajomych jest na karmie z insektów. Nasz na szczęście nie musi, wystarcza gotowany królik z dodatkami. Bardzo pomogła gotowana dynia, tak w pewnym momencie zalecił nasz dobry doktor i wyraźnie wyregulowało psu jelita. No i zakaz obżerania się, cztery posiłki dziennie zamiast trzech (pies jest młody, nie ma nawet roku). Czyli w sumie podobnie jak u nas: naturalne, zbilansowane…
Pozdrowienia dla Szczypawki.
(I kurde rzeczywiście, to jest świetne miejsce).
Pozdro serdeczne od mojego mózgu, który dziś o 2:33 nad ranem stwierdził, że skoro przeszkadza mi rzadko używana gruba deska do krojenia stojąca na blacie, to mogę ją włożyć między blat a zmywarkę, bo tam jest akurat tyle miejsca, żeby sobie wygodnie leżała. Srsly.
Mam taką deskę, ale nie mam takiego miejsca dla niej.
No nic, może coś wymyślę pewnego dnia O TRZECIEJ NAD RANEM.