Przez te zmiany pogody zjadłam cały ibuprom i musiałam kupić nową paczkę. I teraz GUS na pewno pomyśli, że jestem lekomanką.
Wczoraj odwaliłam jedno z corocznych zadań, na myśl o których skóra mi cierpnie i zaczyna pełzać po ciele; między innymi wrzucanie sprawozdań do KRS-u tak na mnie działa oraz roczna deklaracja DN-1. No i właśnie wczoraj wypełniłam to cholerne DN-1 i co? I NIC. Nie, żebym oczekiwała telegramu z gratulacjami od Królowej Elżbiety – ona ma już swoje lata, poza tym ostatnio była przeziębiona, biedulka… Ale przynajmniej Camilla mogłaby coś skrobnąć. W związku z powyższym nagrodziłam się sama i zeżarłam pół słoika czatneja mango z chipsami. Świetny pomysł – tylko tak dalej, a za tydzień nie zmieszczę się już w ŻADNE spodnie (tym bardziej, że prawie w ogóle się nie ruszam, ale JAK się ruszać w taką pogodę, gdzie i po co?).
Poza tym głownie się martwię, czyli w zasadzie robię to, co umiem najlepiej. Zwłaszcza w obliczu kolejnych alertów RCB o wichurach (to przez te wichury zabrakło mi ibupromu).
Dajcie spokój z tą matką i córką w Częstochowie. I jeszcze psina do tego. W środku dnia, w środku miasta! I okazało się prawdą, że najczęściej mordercą jest ktoś znajomy. Coś okropnego; potwierdza się moja opinia na temat tak zwanych DZIAŁEK, które są wylęgarnią patologii i siedliskiem śliskich typów z zaburzeniami. Czasem świat to ohydne, ohydne miejsce.
A „7ew” trochę się rozlazła w drugiej części, niestety.
Chyba zjem resztę tego czatneja.
U nas dzisiaj naebało śniegu, więc zrobiłam pączki dla równowagi, do cholery ile można znieść odśnieżania!
Mam koleżankę która przeprowadziła się na Alasce, kompletnie nie rozumiem takich wyborów!
Wiatr, taa. Przez niego mamy problem z psem, który będąc chartem umyślił sobie z tym wiatrem się ścigać. Wesołe mamy spacery, nie powiem.
A w ogóle to niech już będzie kweicień. Niby nie ma śniegu ani mrozu, ale i tak jakoś zimno. Nad morzem to zimno tak włazi pod ubranie i przenika wszystkie gnaty. Brr.
Jak to sie ściga z wiatrem? 😀 Moje charty niezadowolone, ze cos im w dupke zawiewa.
Próbuje łapać te porywy, które go atakują. Skacze, zrywa się do biegu… jakby coś niewidzialnego gonił. 🙂
Psa tez skurwiesyn zabił?
Mnie te wichury i zmiany pogody usypiają. Ale tak, że 22.00, odcina mi prąd, koniec rumakowania, najwyżej audiobooka mogę odpalić i tyle mnie świat widział…