O MARZNIĘCIU W IMIĘ ZASAD

Byłam z koleżankami na winie! Czas już był NAJWYŻSZY; zmarzłam co prawda dość solidnie, gardło mnie dziś boli, ale niczego nie żałuję. Niczego! Nawet kieliszka naprawdę ohydnego słodkiego wina na koniec (o jakie było wstrętne!), bo pani przy barze dopiero się uczy. Zmarzłam – ale W IMIĘ ZASAD. 

Natomiast w weekend było ciepło i nawet wybraliśmy się na spacer do lasu. Nie był daleki, ponieważ głównie przeskakiwaliśmy przez żerdzie, poukładane przez leśników w poprzek drogi, żeby nasz wspaniały naród nie wjeżdżał do lasu pozbyć się śmieci. A śmieci i tak leżały w malowniczych kupach, głównie połamany plastik i jakieś rury. Ciśnienie mi skoczyło i wróciliśmy – nawet nie chce mi się wyobrażać, kim jest chuj, który przyjeżdża do lasu wywalić śmieci, kiedy w cenie deklaracji śmieciowej jest wywóz WSZYSTKIEGO, a po stary telewizor czy pralkę przyjadą, wystarczy zadzwonić. Naprawdę uważam, że łatwiej się porozumieć z głowonogami z kosmosu, niż z pokaźną częścią naszego społeczeństwa, która żyje po to żeby ukraść, czego nie da się ukraść – to zniszczyć, a śmieci wywieźć do lasu. 

No i niestety bardzo dobry i zabawny serial o głupim tytule „Przyjaciele z uniwerku” skończył się po żałośnie krótkich dwóch sezonach, przy czym w drugim jest polski akcent, kiedy to lekko narąbane trio idzie się zabawić do POLSKIEJ DYSKOTEKI. Polska dyskoteka jest pokazana tak boleśnie prawdziwie (w tle leci muzyka disco polo!) (tj. nie przesadzajmy, że disco polo to muzyka – ścieżka dźwiękowa, powiedzmy), że aż mi się zrobiło słabo na widok strojów i makijaży. No niestety, tak to wygląda, nie ma co udawać, że nie – wystarczy się przejść na wesele. A właśnie, o matko – podobno już można znowu robić wesela! Zgroza, zgroza. Mam nadzieję, że nikt z rodziny lub znajomych nie wpadnie na ten pomysł (albo wpadnie teraz szybko, póki wolno zapraszać niedużo osób, żebym znowu nie wylądowała jako statysta w horrorze pt. „Sala na 250 osób z wiejskim wozem w kącie”).

A wczoraj N. wyciągnął z paczkomatu przesyłkę z książkami (dlaczego kilka książek jest pakowanych w takie PRZEOGROMNE PUDŁA, jakbym kupiła cztery pary kozaków do uda na 20 cm obcasie? Sama bym tego nie dała rady wytachać), więc się zamierzam przekonać, czy te entuzjastyczne opinie o „Później” to nie przesada. Tym bardziej, że przez najbliższy tydzień ZNOWU ma lać i kolejne entuzjastyczne wypady na miasto chyba sobie poczekają. Trudno będzie restauracjom odrobić straty, tylko w ogródkach w taką pogodę. Co za pokręcony rok.

5 Replies to “O MARZNIĘCIU W IMIĘ ZASAD”

  1. Jestem nieprzerwanie fanką Kinga i polecam “Później” – po Panu Mercedesie itp. to miła odmiana, nawet trochę poczułam to, co dawno temu. Oczywiście, nie jest tak spektakularne jak Lśnienie czy Misery, ale daje radę.

  2. Oglądałam “przyjaciół z..” oj tak- polskie disco poraża. Zęby bolą, serce boli, rozum wysiada- ale prawda!!!Ooo a przede mną jeszcze wypad na wino 🙂

  3. Ostatnio eobuwie przysłało mi dwie pary sandałków i plecaczek w ogromnym kartonie. Zwracałam jedną parę i bardzo dużo powietrza w tym kartonie.
    Przeczytaj to Później, bo nie wiem, czy zaczynać. Ja sobie za to kupiłam ogromne tomiszcze o bombie atomowej (na szczęście ebooka), w sam raz na urlop w deszczu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*