Rozwój wypadków jest taki, że od kliku dni oglądamy służbę zdrowia od środka i właściwie nie nadaję się do niczego (choć oczywiście w służbie zdrowia jest fantastycznie, zupełnie jak mówi Pan Premier).
W związku z powyższym siedzę w biurze i na niczym nie mogę się skupić, a już naprawdę MUSZĘ zająć się likwidacją Kupy Spraw Narosłych (w tym rozpaczliwe maile z księgowości o POZYCJĘ NA FAKTURZE ZE STACJI BENZYNOWEJ za 17,95 bo pójdziemy wszyscy do pierdla) (płyn do spryskiwaczy). Na osłodę mam pączka z cukierni Irena, a właściwie to nie mam, bo już go zeżarłam.
Jestem w takim dołku psychicznym, że nawet nie chce mi się grzebać na forum w poszukiwaniu wątków o teściowych, kochankach albo zachowaniu roszczeniowych matek.
Ale bądźmy dobrej myśli – może jednak pierdolnie w nas asteroida.
PS. A bo czytam w międzyczasie “Przekrój Eilego. Biografia całego tego zamieszania z uwzględnieniem psa Fafika” – bardzo ładnie wydana książka, pełna smaczków, chociaż czasem trochę chaotyczna jak na moje oko, ale bardzo ciekawa. No i natrafiłam na taki akapit o Danielu Mrozie:
“Daniel Mróz był największym oryginałem w redakcji. Pięknie kurwował, potrafił wyraz przedzielić kurwą – wspominał Kern. – Miał małe dziecko, dziewczynka mu się urodziła. Siedzimy naprzeciwko siebie i on mówi: – Wiesz co, kurwa, nie wiem, co się z tymi dziećmi dzieje. Siedzę sobie wczoraj w domu przy biurku, kurwa, rysuję, ona siedzi w łóżeczku czy w wózku, i nagle słyszę, jak mówi: tatuś, miś, kulwa, upadł. Powiedz mi, kurwa, skąd dziecko zna takie słowa?”
Wnioski:
– chętnie bym się kumplowała z Danielem Mrozem, zwłaszcza w takie dni, jak teraz, oraz
– co za szczęście jednak, że Szczypawka nie umie mówić.
Tak sobie stałam dzisiaj przy stole operacyjnym i z pełnym zrozumieniem słuchałam Pana Doktora w monologu pt.”kurwa, dlaczego oni tak późno przyszli z tym, kurwa, kotem”. A po wszystkim Doktor przytoczył eksperyment, gdzie grupa nr 1 na rowerkach treningowych wynik miała robić przy muzyce relaksacyjnej, znakiem pokoju się racząc, a grupa nr 2 mogła folgować sobie słowami powszechnie uznanymi za obelżywe – i co ? Dużo lepsze wyniki osiągnęła grupa nr 2. I myślę sobie, że spali po tym spokojnie jako te rureczniki. Także ten.
To zależy, na jakich wynikach komu zależy 😉
To był chyba eksperyment pro forma, bo teza z góry była znana i właściwie udowodniona 😉
Ale spokojny sen rureczników mnie zaintrygował.
Faktycznie, coś musi wisieć w powietrzu. Czytałam Twój post parę dni temu i nie przyswoilam wtedy historyjki o Mrozie! Jak można być taka beznadziejna ofiarą i nie zauważyć czegos tak fantastycznego!
Służbę kulwa zdrowia omijajmy z daleka. Dla własnego zdrowia!
Głównie psychicznego.
Bo to chyba było później dopisane 😉 Weszłam raz – nie było, a potem zdziwienie.
Tak, dopisane później, wielokrotnie uprzedzałam że mam pamięć napadową i czasem coś mi się przypomina i muszę się tym kompulsywnie PODZIELIĆ ze światem.
Podoba mi sie Twoj sposob odbierania dolkow. Przez Ciebie przedstawione brzmia nie tylko fajnie ale nawet zachecajaco.
No nie wiem, czy bycie Kłapouchym jest zachęcające.
Cóż mogę napisać… Lubię w dołki wkładać rośliny żeby sobie rosły.
Zjadłam dziś pączki żeby potem usmażyć schabowe i dojść do wniosku, że schabowe lepsze 😂
Parafrazując dziadka Baltony: ze wszystkich pączków najbardziej lubię schabowe 😋😎😍
Ja też nie jestem słodyczowa, ale pączki z Ireny to jest osobny rozdział w historii kulinarnego dziedzictwa ludzkości (choć oczywiście spożywane nie za często).
a wiesz, że to jednak musi być coś z aurą. Wczoraj oglądałam służbę zdrowia od środka, przy okazji badań okresowych [bilans :o)], spotkałam sąsiadkę z góry która też poszła się przebadać cała, bo od półtora miesiąca jest dętką bez życia. Mój mąż też ma jakiś kryzys maniakalno-depresyjny, tylko on do lekarza nie da się zagonić, bo przecież LEKARZ MU NIE POMOŻE 😉
anyway, przykro mi że nie było śniegu w tym roku- ja w Gdańsku w ogóle go nie doświadczyłam. Może to ma zły wpływ na kondycję psych?
Rozważam zakup talonu na masaż tantryczny, podobno super… a później to już tylko reiki dla koni..
pozytywności życzę i żeby energia wróciła <3 jedzmy warzywa to będzie lepiej.
No więc właśnie na wyjeździe ta biedna energia trochę wróciła, ale trochę ją jednak własnoręcznie zamordowałam NIEODPOWIEDZIALNYM TRYBEM ŻYCIA.