O CHANDRZE, ODCINEK KOLEJNY

Rozwaliłam sobie palec o psią puszkę. Oczywiście, kiedy brocząc krwią szukałam plastra, moja ukochana Szczypawka postanowiła wyrzygać część obiadu, bo za szybko jadła – mają z Mufką zawody, która pierwsza. Zwykle Mufka pierwsza, ale mała jest ambitna i się nie poddaje i przez to wszystko musiało się biedactwo zapowietrzyć. Więc tu krew kapie, tu psie rzygi do szybkiego sprzątnięcia – normalnie jak niezły odcinek „Ostrego dyżuru”, za którym tęsknie, bo nikt nie robi już takich fajnych, realistycznych seriali medycznych. W związku z powyższym – jakbym się nie odzywała, to umarłam na tężec. Albo pałeczkę ropy błękitnej.

Poskarżyłam się N., ale nie wiem czy do niego dotarło; MOŻE by zauważył, gdyby mi upierdzieliło całą rękę przy samym barku i jeszcze stopę do kompletu, bo jest bardzo zajęty i nieistotne drobiazgi są poza jego spektrum postrzegania. Poza tym umówmy się – dopóki się poruszam, wydaję dźwięki i mogę rozpakować zmywarkę, to nie jest ze mną tak źle, prawda?

Dobrze, że przynajmniej dostałam od Mikołaja piżamę z leniwcem. Trochę za wcześnie, ale oj tam. 

Nadal szukam jakiegoś sposobu na przetrwanie listopadowo – grudniowej chandry łamane na smutki związane z przemijaniem. Jakieś pomysły?… Oprócz alkoholu, bo to jest oczywiste rozwiązanie, które przychodzi na myśl jako pierwsze, ale jednak kac w MOIM WIEKU to nie jest takie hop siup i wolałabym mieć więcej opcji. 

Przeczytałam, że na poziomie kwantowym możliwe jest istnienie dwóch rzeczywistości w tym samym czasie. Trochę to podnoszące na duchu, ale trochę jednak przeszły mnie ciarki. 

5 Replies to “O CHANDRZE, ODCINEK KOLEJNY”

  1. To ja jeszcze do poprzedniej notki- plamy z atramentu spróbuj potraktować lakierem do włosów. Wiem, że brzmi głupio, ale w ten sposób uratowałam baby born , ucharakteryzowaną na Gorbaczowa 🙂 Pomogło. Może zacznij od jednej, bo jakby się okazało, że na konglomeracie lakier plamy raczej utrwala, to trzeba będzie wypróbować inny sposób. Ale będzie zaliczony eksperyment, podaj jego wynik, może uchroni przed powielaniem bzdur w internecie ? 🙂

  2. Tak cudnie opisujesz co dobre albo zle albo krwiste czy zwymiotowane ze ta czesc dramatczno-tragiczna jakos blednie w tlumie.
    Oby rana sie szybko zagoila a na ponury listopad jest tylko jedna rada – przetrzymac.
    Czego zycze.

  3. Oj, musiało być ciekawie kolorystycznie…Yyyyyy, no oczywiście współczuję, ma się rozumieć.
    Polecam filmy katastroficzne. Tam ludzie zamarzają (płoną, są zjadani itp), a ja- kocyk, herbatka, czekulada… Od razu lepiej.
    Ostatnio złapałam się na tym, że we śnie mam drugą rzeczywistość. Całe miasto, ludzie inni niż tu. Łapię się na tym, że mam jakąś sprawę do załatwienia, a tu- aaaa, spoko, to nie w realu miało być, tylko we śnie. Z tym, że baśniowo w tym śnie nie jest. Też czasami codzienne sprawy dopadają, choć trochę inne. Jak w książce ,,Tato” Whartona…

    • Jedyna dobra książka Whartona.
      Też we śnie wchodzę w drugą rzeczywistość.
      Jak mam koszmary (na szczęście rzadko), to śni mi się, że chodzę po jakimś nowoczesnym biurowcu i ciągle trafiam na jakiś korytarz, czy klatkę schodową, i nie umiem z niego wyjść…
      Śnią się wam biurowce jako koszmar?
      Czy tylko ja jestem taka oryginalna?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*