Jadę na wakacje, zanim kogoś porąbię i rozpuszczę w granulkach do odtykania rur (a dzielą mnie od tej decyzji życiowej już tylko milimetry). Na miejscu o dziwo ma być niezła pogoda – ha, ha, no zobaczymy, w każdym razie kurtka od deszczu jak najbardziej jedzie (przyda się również do owinięcia prezentowej butelki wódki w walizce).
Chyba mam już początki demencji (albo wcale nie takie początki!), bo którejś nocy budzę się koło trzeciej, spoko, następnie leżę i mam galopadę myśli o bezsensie, zgniliźnie i śmierci – czyli jak na razie wszystko w normie – aż tu nagle taka myśl: A W PRZEDSZKOLU pani Helenka była bardzo fajna, za to pani Irenka wyjątkowa franca!
No CZY TO jest NORMALNE? Żeby nagle po …ndziestu latach o trzeciej w nocy atakowały człowieka PRZEDSZKOLANKI z imienia? Skąd się coś takiego bierze? Oczywiście Z DEMENCJI, bo wtedy się pamięta wszystkie detale sukienki do komunii świętej (owszem, pamiętam), za to trzeci tydzień pod rząd się zapomina kupić tabletki do zmywarki. A jak się wysili i zrobi listę zakupów w wersji papierowej, to zapomina się jej zabrać z domu.
W związku z powyższym, skoro i tak nie ma dla mnie nadziei, to zamierzam pić bardzo dużo wina. A jak ktoś zacznie coś o polityce, to walnę butelką bez ostrzeżenia (jak są po hiszpańsku „granulki do rur” w razie czego?).
To na razie.