Jeśli to środek lata, to oczywiście wszyscy chorują. Na przykład ja – od niedzieli mnie telepie; jak zwykle podejrzewam trupi powiew z klimatyzacji prosto w nos (auuuu!… nie znoszę klimatyzacji). Tylko jak zwykle MÓJ MĄŻ jest niezniszczalny, a raczej ma jakieś kosmiczne owsiki z doładowaniem, przez które nie jest w stanie spędzić w jednym miejscu więcej, niż pięć sekund. No chyba, że akurat stoi przy wielkiej jazgoczącej pile tarczowej i coś piłuje. Wtedy tak. I cała wieś się cieszy!
A dziś w drodze do pracy mijaliśmy na autostradzie trzy samochody przekręcone o 180 stopni. A wew biurze remontują garaż, co skutkuje wiertarami udarowymi non stop i można cholery dostać i jakiegoś otumanienia – na przykład, wczoraj w domu mi pachniało imbirem, a nie miało powodu! Chyba, że to coś w proszku do prania albo żelu pod prysznic, chociaż nie sądzę, bo ostatni żel po prysznic z imbirem miałam jakieś dwa lata temu i niepomiernie mnie wkurwiał zamiast energetyzować, bo był jakiś galaretowaty, ślimakowaty i najpierw się nie chciał rozprowadzić na skórze, a później spłukać. Choć jakby się zastanowić, to wkurwienie JEST pewną formą energetyzacji osobnika, hm. No więc skoro nie kosmetyki, to albo mam złudzenia węchowe, co nie jest pozytywnym objawem, albo duchy manifestują swoja obecność zapachem. Ale żeby imbiru? Jakiś dalekowschodni duch mi się zapętał?…
No i tak. Z rozpaczy kupiłam „Klątwę Tudorów”, bo Philippa Gregory pasuje do letnich klimatów. A ja uwielbiam opisy i wynurzenia o tym, jak Heniek Ósmy śmierdział, bekał i obżerał się w okolicach trzeciej zony i powyżej. Oto, do czego prowadzi władza absolutna.
“Klątwa Tudorów” jest świetna.
Kupiłaś/czytasz od razu 6-ty tom “Klątwa Tudorów”? Czy czytałaś poprzednie też?
Z cyklu Wojna Dwu Róż czytałam “Białą królową” i “Czerwoną królową”, a ten drugi o żonach Heńka mam zaliczony cały.
no tak, klimatyzacja jest zgubna, też nie raz się rozchorowałam przez nią
Imbir nie jest zły, zwłaszcza w tym wykonaniu: https://www.youtube.com/watch?v=RFk0vnXkAZ8 😉