Piesek się przestawił na czas skandynawski i budzi nas codziennie o piątej rano. Umówmy się – nie jest to moja ulubiona godzina. Jak trzeba, to wstaję, ale ogólnie wolałabym raczej później. A tu pies ma nagły przypływ miłości i głaszcz. Jak jej przestawić zegar biologiczny na godzinę do przodu, Droga Redakcjo?… Bo jeszcze tydzień i zwariujemy.
Na dodatek N. twierdzi, że za jego plecami zawiązałyśmy babsko – sucze porozumienie i go prześladujemy. Twierdzi, że Szczypawka donosi mi, że on pali cygara na ogródku, a później na moje polecenie zapędza go do domu. Jest to oczywiste pomówienie. Smród cygar czuję nawet kiedy wszystkie drzwi są pozamykane – jest tak ohydny i zjadliwy, że wedrze się do domu przez dziurkę od klucza. Przez szparkę pod klamką. Wystarczy kilka molekuł, żeby mnie krew zalała i uruchomił się program odliczający w tył do detonacji. A z tym wołaniem do domu, to Szczypawka tez robi to na własną rękę (łapę), a nie z mojego polecenia i zazwyczaj chodzi o żarcie. „Chodź już, daj mi miskę. Chodź już, daj mi miskę”. Kiedy ja go chcę zawołać do domu, to robię to. Ostatnio podobno po moim zawołaniu pospadały w okolicy wszystkie bielinki kapustniki, a sąsiada przeszedł dreszcz trwogi (o, jacy się wszyscy delikatni zrobili). Ale przyszedł? Przyszedł. A grzecznie i po dobroci to mogłabym go sobie wołać do dziś. A chodzi o efekt.
Oraz uprzejmie donoszę, że nie spodziewałam się, że skakanie na trampolinie jest takie męczące oraz bolą uda i tyłek. A wydawałoby się, że to takie tam, hop siup, pląsanie. A to niestety jak każdy sport – męczy i śmierdzi – co było do udowodnienia. Z satysfakcja wróciłam na kanapę.
A przędziorek ma się świetnie, za to róże marnieją w oczach. Udajemy się na poszukiwanie jakiejś konkretnej chemii, bo te opryszczki z ogrodniczego to tylko połaskotały tego drania. Tylko zamlaskał i zachichotał. A tak ładnie zakwitły w tym roku i nareszcie nie pomarzły po zimie!… Mam nadzieję, że uda się kupić coś łagodniejszego od napalmu, niemniej skutecznego.
Przędziorka, ale na doniczkowym załatwiłam wodą z ludwikiem. W sensie wymyłam roślinę. Zwlaszcza liście od spodu.Troche upierdliwe, ale pomogło.
Nadrobiłam po urlopie! Jaki Ty masz piękny ogród (wnioskuję ze zdjęcia alejki z szałwią). Pokażesz więcej?
Z przedziorkami, niestety, jest ciezko. Niebywale twarde dranie. Ale zycze powodzenia!
No popatrz, jeszcze nie zdążyłam spróbować, a już czuję się zniechęcona (o trampolinie mówię). Czułam, że to nie może być takie fajne, jak wygląda.
hmmm, jednym słowem, to nie są róże Św. Rity ….
bo ta odmiana, podobno, uzdrawia się sama 🙂
P.S.
trzymajcie się dziewczyny!
na pohybel cygarom