O TYM, CO POWIEDZIAŁA NOGA

 

Dziś rano noga powiedziała „nie” obcasom. I koturnom. Nie boli na całkiem płaskim albo na niewielkiej różnicy między palcami i piętą. Kostkę mam jeszcze trochę spuchnięta i śliczny siniak w kształcie półksiężyca pod kostką – ale zmienił kolor z fioletu na szlachetną przygaszoną purpurę i myślałam, że już po wszystkim, a tu ci masz. Mam nadzieję, że to już ostatnie podrygi zwichniętej ostrygi, bo mam kilka par sandałków zasługujących na wyprowadzenie na spacer. A nie łudzę się, że sezon sandałkowy będzie długo trwał – nigdy nie trwa…

Wczoraj odkryliśmy, że mamy niezłe Archiwum X na różach. W ciągu jednego dnia COŚ pokryło całe kwiatostany pajęczyną, po której chodzą malusieńkie, ohydne, czerwone bydlaczki. Gugiel mówi, że przędziorek. Przędziorek!… Kto wymyślał te urocze nazwy dla takich paskudnych obrzydliwców. Powinien się nazywać „zżeracz parszywiec” albo „wpierdzielacz różany”. Tak czy siak, od razu po robocie jedziemy zakupić środki chemiczne kończące cykl życia przędziorka w szybkim terminie bez możliwości negocjacji. Ale róże zeżarte. Kurwa mać.

Oraz, mimo że bardzo, bardzo, BARDZO tęsknimy za Madrytem, to po zapoznaniu się z wykresem temperatury na najbliższy tydzień pogratulowaliśmy sobie, że jednak nie kupiliśmy biletów. Czterdzieści stopni to jednak już żadna przyjemność, tylko czołganie się od jednego klimatyzowanego pomieszczenia do drugiego klimatyzowanego pomieszczenia. Narąbać się zimnym białym winem bez wychodzenia z pokoju to ja mogę w domu – oświadczył mój mąż i tak mu się to spodobało, że zamierza zrealizować ten plan w najbliższy weekend. Tym bardziej, że znalazł w Biedronce naprawdę niezłe Albarino.

No i tak. Co robicie w Sylwestra?

 

13 Replies to “O TYM, CO POWIEDZIAŁA NOGA”

  1. Moja współlokatorka prowadzała się onegdaj ze studentem biologii i tenże zawezwany jako espert do moich niecierpków, które pokryły się nagle taką dziwną pajęczynką, zakrzyknął wielkim głosem: “Przędziorek jebany!!!” – i jakże doskonale oddał istotę problemu!… Co roku bowiem hodowałam niecierpki i co roku wspomniany wyżej pajęczak je niszczył. I nic nie pomagało. Łączę się z Tobą w bólu.

  2. Przędziorek dwa drzewka mi zmarnował. Środki antyprzędziorkowe średnioskuteczne się okazują w działaniu. A od kilku dni mszyce maltretują million bells. Sprejuję je obficie jakimś agro-kadagro, a te wampirzyce nawet czkawki po nim nie mają.
    W Sylwestra, jak co roku, wyindywidualizowywuję się z rozentuzjazmowanego tłumu. Za każdym razem w innych okolicznościach geografii. I jest dobrze. Nawet bardzo.

  3. No coz, mialam takie atrakcje jeszcze pare miesiecy temu w Buenos. Zgadza sie, zadna radocha siedziec cale dnie pod klima, a nawet pod wieczor wyjscie nie jest przyjemne – wielkie miasta to wyspy ciepla, jak sie mury nagrzeja i klima napierdziela przez caly dzien, to potem tez strasznie.

    Eh, od tej strony Kalifornia byla idealna :-/
    Zobaczymy, jak sie Montevideo zaprezentuje w lecie… mam nadzieje, ze nieco lepiej jednak..

    • O właśnie! To zupełnie inne upały od naszych słowiańskich – u nas się ochłodzi na noc. A tam nie! To jest najbardziej męczące, nie móc przez całą dobę złapać chłodniejszego powiewu – klimatyzacja się nie liczy kompletnie. I jak kocham ciepełko, to rozumiem, że od tego można na dłuższą metę po prostu wykorkować.

          • Ale w naszym cudownym 30, w nocy 17?
            Czy w iberyjskim 40, w nocy 30?

          • W jednym i drugim.
            Chociaż z iberyjskim mam mniejsze doświadczenia. W Hiszpanii byłam raz i jakoś chyba nie wrócę.
            Ale byłam i w Grecji, i w Turcji, nawet w (tfu tfu) Tunezji.
            Gdybym nie była zrośnięta z Warszawą, pewnie bym już w upale mieszkała.

      • Ano mozna wykorkowac. No bo ile dni z rzedu da sie siedziec w zamknietym pomieszczeniu z klima???
        Argentynczycy po prostu na styczen (najgoretszy miesiac) zawsze biora urlop i wyjezdzaja najczesciej nad ocean (maja troche tej linii brzegowej….). A debilni autorzy przewodnikow radza turystom, zeby przyjezdzali w styczniu :-/

  4. u mnie nie Madryt ale bylo +43 w cieniu i nadal trwa – sjesta jak w Hiszpanii, zycie zaczyna sie tez po 22 bo wczesniej to bez sensu – jajka smazyc mozna bez patelni na jakiejkolwiek powierzchni wystawionej na slonce

  5. ejno, weź. wypluj tego sylwestra ! no chyba, że mowa o tym sierpniowym, to robimy babki z pisaku nad Bałtykiem, który obiecuje naonczas aż 17 C w powietrzu. no bo w wodzie będziemy pewnie zamrażać kostki do drinków
    benia

  6. A ja w sprawie sralni na chodnikach miast. Bo, że temat jest aktualny i na czasie-FAKT–nikt mi nie udowodni, że nie. Ponieważ auto powiedziało–nie współpracuję, dziekujĘ ,zamykam się w sobie, a rower ma mega lacza–CHODZĘ do pracy .
    ( Dygresja: A TYDZIEŃ TEMU MYŚLAŁAM,ZE NIE MAM FUNKCJI CHODZENIA W SWOIM OPROGRAMOWANIU!) Chodzę w sumie to lakoniczne podejście do tematu-wszak ja slalomuję!!!!!!! Chciałam serdecznie podziękować wszystkim lokalnym właścicielom psów za te niewątpliwe atrakcje!!!!!! Z powodu slalomu zamiast 4 kaemów robie 12! I kurwa wiem, że to zdrowo–ale jednak pewne ulatniające się substancje działają szkodliwie na układ wydechowy. Proszę Państwa, mam 2 pasy–oraz pewność, że w kupy moich przyjaciołów nikt nie wdepnie! Bardzo proszę, aby kolejny wpis droga pani autorko-oraz ty jej pamietniczku-jakoś targnął sumieniami psolubnych–bo skoro maja psy to znaczy to dobre ludzie są–ale może te kupy stają się dla nich niewidzialne????? I to dlatego! NO WIĘC PROSZĘ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*