O POCZCIE I GOTACH

 

Byłam wczoraj na poczcie.

Zamówiłam w internetowej pasmanterii mosiężne napy do dżinsowej koszuli. Koszulę kupiłam dwa czy trzy lata temu i miałam na sobie raz – przy zdejmowaniu połowa nap się odpięła raz na zawsze i została po jednej stronie. Wkurzyłam się wtedy i nie chciałam jej na oczy oglądać; ale teraz modne jest odkrywanie na nowo i vintage, więc postanowiłam dać jej drugą szansę, bo jest fajnie sprana i mięciutka, i wcięta w talii. No to zamówiłam te napy (choć nie było łatwo – ja i pasmanteria to trudny temat, prawie tak samo trudny jak sklep papierniczy; o mało nie nabyłam przy okazji japońskich form do tworzenia kwiatów z materiału) i przyszły, choć pani listonoszka ostatnio nas nie lubi i wrzuca awiza. Ale z biura mamy tak blisko do poczty, że nawet ja nie narzekam i wczoraj się powlokłam.

Kolejki prawie nie było i wszystko odbyło się nad wyraz sprawnie, ale jak wchodziłam, to przy jednym okienku stała pani i kupowała dwa znaczki i długopis. Jak wychodziłam, to ta pani dalej stała przy okienku i kupowała dwa znaczki i długopis i otwór gębowy jej się nie zamykał nawet na sekundę. Mało tego – musiała oddychać jak kobziarz, bo w ogóle nie robiła przerw na zaczerpnięcie powietrza. Pani z okienka podawała jej już chyba dwudziesty długopis, który tamta wypróbowywała na karteczce, bo ona potrzebuje taki długopis żeby bardzo dobrze, ale wie pani BARDZO DOBRZE pisał, a przy okazji cała poczta została zapoznana ze szczegółami leczenia gardeł rodziny tej pani (mąż, córka, wnuczek Mateuszek – zawsze jak słyszę Mateuszek, to mam skojarzenie “zjadł siedem tłustych muszek”) cukierkami halls. Tylko te miodowo cytrynowe naprawdę pomagają, reszta w ogóle nie działa. I ja sobie poszłam z tej poczty z moimi napami, a te biedne kobiety w okienkach zostały z panią – katarynką. Naprawdę ta jedna zasłużyła na order albo na weekend w SPA, ja bym babę udusiła przy trzecim długopisie. Ale to są tacy ludzie, co przychodzą do sklepu czy na pocztę NA WYSTĘPY. Pal licho, jak jest kilka okienek i taka pani blokuje jedno, ale jak jest jedna kolejka w spożywczaku?… I człowiekowi już jogurt w ręku dymi, a artystka miejscowa kupuje trzynaście deko kruchych ciasteczek z marmoladą bo przychodzi do niej ta znajoma co pani ostatnio opowiadałam ma tego chorego męża i ten mąż… –  i jest dopiero przy narodzinach Mojżesza i dopiero go puszcza na rzekę w koszyku, a przed nią jeszcze cały Stary Testament…

A na poczcie przy okienku stały do kupienia naturalne mydła. Z rycyną, gliceryną, jakimś wilczomleczem czy wilkołakiem… Mydło na poczcie? ZNOWU coś mnie ominęło?…

Ale jest lepszy numer: mój mąż kupuje książki o Gotach. Jestem załamana, nie wiem, co o tym myśleć droga Redakcjo, bo oczywiście podejrzewam, że ma kochankę, bo PO CO MU książki o Gotach?…

17 Replies to “O POCZCIE I GOTACH”

  1. Poszłam ostatnio na pocztę kupić znaczek. Proszę o znaczek, dziękuję, płacę – a może pani gazetkę jakąś dobierze? Nie, dziękuję. A może coś słodkiego? Nie, dziękuję, na pocztę przyszłam… Pani się uśmiechnęła i szepnęła – przepraszam, tak nam każą.
    Mydła też były. I serwetki do koszyczków. I pierdylion innych utensyliów.

  2. rozmowa u lekarza- “boli mnie kręgosłup, jak wczoraj rano wstałam i robiłam śniadanie mężowi (wie pan, ja mu zawsze robiłam śniadania, on był dyrektorem i nie miał rano głowy do tego, a pani to nie wie, bo za młoda, co to znaczyło być dyrektorem fabryki w PRL ) a na śniadanie to smażę dwa jajeczka na osobę, wie pani – najlepiej takie z swojskiego chowu, aach, co to zresztą teraz za żywność, nie wiadomo co te kury dziobia, wie pani, jaki był ten PRL taki był , ale zawsze baba przyjeżdzala z jajeczkami. I cielęciną ( a eskalopki pani lubi? ) . Tak, tak już się streszczam… co to ja mówiłam ? acha, smażyłam jajeczka na takiej zielonej patelence , ceramicznej , zna pani ? córka mówi , że to zdrowsze, zobaczymy…..”

  3. Chciałam powiedzieć, że polecony serial BOSH wyłączył mnie z życia rodzinnego na dwa dni… Czy mogę poprosić o podpowiedź co mam teraz oglądać ponieważ mam dogłębny syndrom odstawienia?

  4. A ja trochę z innej beczki.
    Łyknęliśmy z familią serial Bosch, co go rekomendowałaś. Prawda, że bardzo dobry serialik kryminalny, postać Hieronymusa naszkicowana świetnie, ale jest jedna rzecz która mnie osłabia. Mianowicie – jak się Hieronim całuje z tą Lodzią policjantką. Jest w tym coś tak obleśnego, ze na ten moment spada mi sympatia do niego o kilka leveli. Jakby koleś chciał ją wciągnąć ryjem od razu do własnej dupy z pominięciem przedniej części przewodu pokarmowego. Chyba były jakieś skargi od innych widzów na te sceny z jego “inaczej namiętnymi” pocałunkami bo od 4 odcinka, jak jest scena miłosna z Lodzią to jego pokazują od tylca.

  5. Parę miesięcy temu na poczcie w okienku obok jedna pani kupowała kalendarz z papieżem, bo tylko taki jest słuszny i przy okazji dotarła prawie do rodowego herbu. Fascynujące.

  6. O Gotach… O jej… To nastepne beda te takie festiwale, co to ludzie wskakuja w ubranka z innych epok, cizemki jakies i rajtuzy, i pieka placki w popiele / wróza z kurzych flaków / strugaja drewniane lyzki / naparzaja sie halabardami po mordach itp? Czy N. dalej strzela z luku? Bo to by pasowalo nawet…

  7. dziękuje za UŚMIECH z rana,
    powtórzę, jesteś kochana!

    to w kontekście “Mateuszek, „zjadł siedem tłustych muszek”” :))))
    a Mateuszka kradnę!

    kurde, człowiek to wszystko dookoła widzi,
    ale żeby opisać ….. to tylko Barbarella !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*