Jakaś taka dziś jestem niezdecydowana w kwestii nastroju, nie wiem, czy bardziej mam się ochotę rozpłakać, czy komuś w gębę dać, no nie wiem, jeszcze się zastanawiam. Jedno jest pewne – wstawania o piątej rano nie pokocham (chyba, że na samolot na wakacje). Jak trzeba, to trzeba, ale dzień później taki psu z gardła lub innych czeluści.
W dodatku wczoraj nader ciężki wieczór, gdyż zaliczyliśmy imieniny teściowej, a w rodzinie N. jest taki zwyczaj, że na przyjęciach podaje się DWA OBIADY, z półgodzinną przerwą. DWA. OBIADY. Jeden po drugim. Jak wesele, tylko w wersji kompakt. Zawsze wracam jak maciora na dzień przed szczęśliwym powiciem piętnaściorga prosiątek i wczoraj nie inaczej. Od tego przeżarcia miałam barokowe, fabularne sny w technikolorze, ale po obudzeniu pamiętam tylko, jak się kłóciłam z moją koleżanką z klasy z liceum, w dodatku nawet nie wiem o co. Wiem, że w autobusie.
A ogon nie wyszedł taki, jak w Galicji – trzeba go sakramencko długo piec – acz Szczypawce bardzo smakował.
nie lubię takiego nastroju, na szczęście rzadko mi się on zdarza
Barokowe fabularne sny w technikolorze. Pięknie interpretujesz!
Ja to bym chciała, żeby raz ktos tak dla mnie tyle obiadów nagotował i jeszcze za darmochę dał. Zawsze to ja przyjęcia po toskańsku urządzam (przynajmniej sześc dań po kolei). A mnie to na kawę zapraszają.
Napisz przynajmniej co było na te obiady, pleeease 🙂
Wampi, a powiedz, jak robisz te pikantne skrzydełka, które mi ostatnio podpowiadałaś na szybki obiad i co to się same robią. Ja chyba nigdy nie robiłam skrzydełek.
Coraz częściej mam takie nastroje. Chyba jakaś epidemia.
Chociaż Szczypawka zadowolona :)))
Ja dziś spałam w odcinkach. Od 23:30 do 2:00, a potem od 4:20 do 6:00. Czarownie.
A ja po raz kolejny przekonałam się, że nie warto mieć mocnych paznokci. Bo fraza “złamałam paznokieć” nabiera innego znaczenia. Bardzo bolesnego znaczenia. Z pęknięciem w połowie pazura i wyrokiem chodzenia z plasterkiem aż pęknięcie dorośnie do obcięcia.
Tak, że tego… ale przynajmniej przez chwilę wiedziałam, że bardziej płakać.
Też tak miałam, kosmetyczka za 5zł skleiła “kawałkiem” akrylu. Na razie się trzyma i nie muszę co chwilę plasterka zmieniać;)
Skąd ja to znam?
Mam dziś podobnie.