Powiadam Państwu, że spacer po parku, gdzie jest chociaż ODROBINA wody z czwórką nieletnich Hiszpaniąt to jest przygoda. Hiszpanięta dostają korby na widok wody luzem oraz traktują polską przyrodę bardzo dosłownie (jak drzewo, to koniecznie się wspiąć; duży komar – złapać za nogi; zacumowana łódka obok pomostu – wejść). Co dwieście metrów było liczenie dzieci (“Uno, dos, tres… Falta uno!”) i w ogóle było cudownie, kiedy jeden przyniósł do kawiarnianego stolika cztery żaby (po dwie w każdym ręku). No i trzeba było je długo odwodzić od zaopiekowania się pająkiem krzyżakiem, wiszącym nad oknem (wielkości połowy mojej dłoni!!!! AAA!!!!), tłumacząc że on tam wisi DLA TURYSTÓW, żeby każdy mógł zobaczyć i to jest ekspozycja i nie, nie można go zabrać do butelki po Fancie.
Mieliśmy też moment patriotycznej dumy, kiedy znajomi opowiedzieli nam o jeszcze innym znajomym, który pochodzi z Majorki. I udał się na wakacje do siebie do domu (na rzeczoną Majorkę, gdyby ktoś nie śledził wątku to podpowiadam). I poszedł do sklepu na zakupy (nadal jesteśmy na Majorce) i kupił mięso. Wołowinę klasy de luxe, pięknie oprawioną i elegancko zapakowaną. I na mięsie etykieta – najlepsza wołowina z Polski. HA!
To jest powód do dumy, bo Hiszpanie mięso traktują bardzo serio i byle czego nikt tam nie zje. Wystarczy wejść do porządnej carnicerii, jak pięknie to mięso jest poporcjowane, poukładane, pamiętam jak zobaczyłam jakieś bardzo fikuśne plasterki czegoś, bardzo eleganckie i zapytałam, co to jest. A to był ogon wołowy – delikates, a u nas odpad na zupę. Więc moim zdaniem, lepszego ambasadora niż porządna wołowina nie mogliśmy wysłać.
A na pytanie, jaka w tym roku będzie zima i czy dużo śniegu, bo Hiszpanięta by chciały dużoooo śnieguuuu! – wolałam nie odpowiadać, bo po co psuć udane stosunki towarzyskie barokową wiąchą na temat śniegu. I mrozu. A boję się, że zima może być w tym roku dość wysuczona, sądząc po tym, co sikorki wyprawiają ze skórą od boczku.
Już pasiesz sikorki?!
:))))
ja na Fuerte widzialam
losisia wedzonego z Polski…:)
A ja na Maderze “Wafelki śmietankowe”! 🙂
a co, szyją sobie jesionki i walonki ?
Żrą, jakby miało nei być jutra – tylko “Pojutrze”.