O LEKKIEJ DIECIE W SAM RAZ NA UPAŁ

 

Janusz walczy o życie. Ma czas do jutra. Dziś przyszłam do biura w sandałkach, ale żeby mi było gorąco, to nie powiem – na razie jakiś mało nachalny ten upał.

Panowie od ogrodu robili wczoraj PRÓBĘ WODY  i okazało się, że jednak te rurki do podlewania w niektórych miejscach będą wystawać z ziemi i zraszać (bo myślałam, że będzie tylko podlewanie kropelkowe, od spodu). Więc będzie można pląsać po trawniku w mokrych podkoszulkach (i straszyć przechodniów). Chyba że Szczypawka, która uwielbia polować na węże z wodą, wykopie zraszacze i przyniesie panu. Panu, ona wszystko przynosi PANU w ofierze. Ja dostaję tylko błoto z łapek do sprzątania. Ech, te suki.

Dostaliśmy od znajomego Hiszpana listę barów, w których KO NIECZ NIE musimy się pojawić podczas naszej kolejnej wizyty w Madrycie. Człowiek myśli, że już się orientuje co nieco w mieście, a tu okazuje się, że jest dupa wołowa, bo np. w ogóle nie byliśmy w dzielnicy Latina, a obecnie to TAM się znajduje śmietanka tapasiarska. Albo – nigdy nie byliśmy w Casa Labra na dorszu, a to jest obowiązkowy przystanek, a na dodatek obok tej knajpy przechodziliśmy mnóstwo razy, bo jest przy samym Puerta del Sol.

Ba – przyznam się teraz do czegoś naprawdę strasznego: nie byliśmy obejrzeć Palacio Cristal. Ani razu. Wszyscy turyści przywożą z Madrytu zdjęcie Palacio Cristal, a ja go do tej pory nie widziałam! Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że Palacio Cristal jest w samym środku naprawdę wielkiego parku Retiro i trzeba DUŻO IŚĆ, nie mijając żadnych barów. Masakra. Ale już tym razem pójdziemy, obiecuję, bo to jednak wstyd.

No i na tej liście barów do zwiedzenia jest między innymi bar Ricla, gdzie polecanymi daniami do zjedzenia są (cytuję): „Callos, albondigas, fabada”. Czyli: flaki, mięsne klopsiki oraz fabada, czyli taka wielka fasola gotowana z boczkiem, kiełbasą i kaszanką. Zważywszy, że wybieramy się dam pod koniec lipca i wziąwszy pod uwagę, że temperatura oficjalna to zwykle ponad 30 stopni, a odczuwalna nawet wyższa, to musimy ustalić z N., czy on zamówi fabadę, a ja flaki, czy na odwrót. Bo te albondigas to chyba weźmiemy na spółke (para compartir).

Na razie N. jest lekko roztrzęsiony, bo ten hotel, w którym mamy rezerwacje, zamieścił sesję fotograficzną z Conchitą Wurst w klubie na dachu.

O, widzę, że w następnej polecanej knajpie mają ślimaki i flaki wołowe nawijane na patyki. I wieprzową skórkę na chrupko. To będzie jak znalazł na dokładkę po tej fabadzie.

0 Replies to “O LEKKIEJ DIECIE W SAM RAZ NA UPAŁ”

  1. O nie nie, Kochana! To nie jest wstyd, to się nazywa nonkonformizm. A te turysty, co tak latajo tam, to owczy pęd i kropka. Bądź wierna sobie, swoim barom i ewentualnie , jeśli chcesz, swojemu N.
    Pozdrawiam z buziakami!

    PS, Jadałam w Tapasie warszawskim dorsza solonego i suszonego. Do piwa (conajmniej 3 szklanki szły po sztokfiszu). O Matko i Córko! Co to za cudo było ta rybka. Drogie niestety, ale pycha! To może warto wskoczyć na tego dorsza 🙂

  2. flaki z patyka… pycha! one są z młodej owieczki, jedna z najlepszych rzeczy do zjedzenia w Madrycie, tylko mocno je solą. Proszę, podaj nazwę, bo zapomniałam, a jak się wybiorę znowu do Madrytu, będę szukać 🙂

  3. słabo mi!
    w trakcie czytania, duszkiem wypiłam szklankę wody
    zaraz po zakończeniu wątka z Palacio Cristal …..
    jak skończę komentarz, zagryzę świeżą papryką !
    surową, soczystą i chrupiącą (jak wieprzowa skórka?)
    Ty to masz jednak zdrowie! i żołądek też :)))))))))))))))))))

    • Prawda?Jaka to niesprawiedliwość, że NIEKTÓRZY sobie jedzą co chcą i nic, a człowiek to się musi pilnować, żeby dupa tłuszczem nie obrosła ;(

      Papryka, mówisz?
      Ja tam bym mięso jakieś chapnęła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*