O FLORESACH

Na pączka mnie dziś, o dziwo, nie drze, ale zjadłabym jeszcze jednego floresa.

Nie dość, że bardzo smaczne, to i śliczne. I dietetyczne, bo składają się głównie z powietrza! Ciasto jakby faworkowe, ale cienkie jak bibułka, no i smak inny od naszych faworków, bo smażone na oliwie.

I naturalnie, jak każde ciastko, najchętniej bym zakąsiła ślicznego floresa kawałkiem baaaardzo paprykowej chistorry.

0 Replies to “O FLORESACH”

  1. To nie takie! Zupełnie nie takie, jak te z naleśnikowego ciasta, smażone na radzieckich foremkach (fajne zresztą).

    Te są uformowane z takiej jakby wstążki ciasta – szerokiej prawie na dwa centymetry i cieniutkiej jak papier. Na pewno przy pomocy jakiejś foremki, ale jak one się trzymają – to nie wiem, te serduszka są niczym niepołączone z obwódką. I to ciasto jest faworkowe. Bardzo kruche. Nie naleśnikowe.

  2. Też takie smażyłam przed laty! Moja mama miała foremki do nich, kupione w Związku Radzieckim, w formie kwiatka i motylka. Robiłyśmy rzadkie ciasto naleśnikowe i wrzucałyśmy na głęboki tłuszcz. Pyszności!

  3. ja ciasto na floreski robię takie samo jak na naleśniki, tylko nieco rzadsze
    smażę też nieco mniej na rumiano i na koniec demerarowym pudrem obsypuję
    ale ciekawam jak przepisy Waszych babć w tym temacie się przedstawiają 🙂

  4. Ale się zdziwiłem. Od niepamiętnych / młodzieńczych / lat nie widziałem tych floresów. Pamiętam, że babcia często piekła te floresy. Nazywały się one u nas raczej trochę inaczej, ale nie pamiętam już jak. Były jednak identyczne. Pamiętam, że na sam środek babcia kładła drobinę konfitur.

  5. Moja babcia kiedyś takie robiła… Formę na drucie maczała w cieście (zapytam o przepis!) i w głęboki tłuszcz! Pychotka!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*