Ale wczoraj musiała być na Słońcu taka burza, ale to TAKA burza, że słów brak. Wszyscy dostali świra, o mało nie osiwiałam, a wychodząc z biura zrobiłam aferę, że KTOŚ WYSZEDŁ W MOJEJ KURTCE, bo ta co wisi to nie moja, ja nie miałam takiego napisu wyhaftowanego. No i przecież WIDZĘ, że to nie moja kurtka! Kurtki swojej nie poznam?… Podejrzenie padło na jednego mecenasa, na wszelki wypadek sprawdziłam jednak kieszenie na okoliczność rękawiczek. Oczywiście, w kieszeniach były moje rękawiczki, a N. powiedział, że albo się pójdę leczyć, albo mnie udusi. Ale z czego leczyć? Z burz na słońcu?…
Jak ja ci za tą burzę dziękuję. Taki miałam dzień w sobotę, że na koniec siadłam i płakałam, śmiejąc się oczywiście, że czego płaczę głupia i popijając winko – dość podłe. Teraz przynajmniej wiem, co tym wszystkim ludziom się porobiło w głowę – burza jak nic 🙂
Nieźle. Kiedyś miałem podobną sytuację z samochodem. Wychodzę z biura, idę na parking i rozmawiam przez telefon, nie zwracając większej uwagi wsadzam kluczyk do zamka, przekręcam drzwi się otwierają, wsiadam do samochodu, wsadzam kluczyk do stacyjki, kończę rozmowę i widzę, że coś jest nie tak… Jakieś dziwne pokrycia na fotele, odwracam się do tyłu, fotelik (a ja nie mam fotelika) okazało się, że wsiadłem do innego samochodu. I zamek otworzyłem moim kluczykiem! Ten sam model, ten sam kolor. Do dziś się zastanawiam, czy odpaliłbym ten samochód, gdybym przekręcił kluczyk 🙂 Jednak szybko wyskoczyłem i poszedłem do swojego.
Ha! też byłabym za opcją podrzucenia rękawiczek;)
no jasne ze tak. takie mecenasy to szczwane lisy.
przełożył,łobuz,rękawiczki….
Ja myślę, że to jednak było zaćmienie…..
Zdarza się częściej niż twierdzą astronomowie. I zaćmiło Słońce z burzami w dodatku….
To słońce niech się leczy ze swoich burz!