Zatkałam zlew. I prysznic. N. przywiózł bardzo fajne granulki, z których idzie dym i piana, aż miło popatrzeć.
(Jeśli przez przypadek się tu plącze mój przyszły ewentualny biograf – przepraszam, ale na rynku jest tyle biografii beznadziejnie nudnych i nic nie znaczących ludzi, że niby dlaczego ma kiedyś nie być mojej? – to bardzo proszę o wyraźne zaznaczenie, że byłam dość sprawna w zatykaniu rur, ale również ich udrażnianiu. I że zdarzało mi się dostawać w prezencie koguty).
Oraz – znalazłam świetny brytyjski sitcom “Vicious” – o dwóch uroczych gejach w wieku ELEGANCKIM. I ich szalonej przyjaciółce Violet (Frances de la Tour w roli zalotnej kocicy, bardzo ją lubię). Panowie są ze sobą od 38 lat, przy czym ten młodszy nadal jeszcze nie powiedział mamie (która codziennie do niego dzwoni).
Z OSTATNIEJ CHWILI: Mój mąż zabrał się za lakierowanie takiego jednego krzesełka, o co proszę go od zaledwie siedmiu lat. Jeśli to nie jest zwiastun końca świata, to już nie wiem, co jest.
To jest prawdziwy koniec świata:
http://www.demotywatory.pl/4263025/Nigdy-nie-bylem-orlem-z-matematyki
OMG.
Nie no, jasne. Miała minus osiem lat, a teraz ma 50, dla mnie to jasne. Przekonali mnie.
Gdybym miała prosić męża od 7 lat o polakierowanie krzesełka, to już bym je sama 10 razy polakierowała. Nie jestem taka cierpliwa.
Przypomniał mi się dowcip:
“Jeśli mężczyzna obiecał, że coś zrobi, to to zrobi. I nie trzeba mu o tym przypominać co pół roku.” 😉
super! :)))
Koniec świata nadchodzi jak nic- wywaliłam dzisiaj stos pysznych żeberek na jasną kanapę i dywan. Koniec świata ze sprzątaniem tego bajzlu… Dziękuję za wszystkie inspiracje serialowe!!! Zaraz poszukam, żeby obejrzeć 🙂