Chyba mi się zaczyna rozpadać otoczka mielinowa, bo w tym tygodniu już dwa razy, DWA RAZY o mało nie weszłam pod prysznic w skarpetkach. Po prostu, z zimna odwlekam moment ich zdjęcia do ostatniej chwili, a jak się jeszcze po drodze zamyślę, to właśnie tak wychodzi.
Ale za to uśmiałam się z takiego jednego kawału:
– Panie doktorze, zjadłem pizzę z opakowaniem! Czy ja umrę?…
– Wszyscy umrą.
– Wszyscy umrą?… Boże, co ja narobiłem!…
A propos wszyscy umrą: „Obecność” muszę obejrzeć, bo wszyscy się podniecają, że horror stulecia, a ja w przysłowiowej czarnej dupie. W dodatku przeczytałam prawdziwą historię tej rodziny i nawiedzonego domu i chyba jednak musze zainwestować w ten defibrylator. Albo chociaż nocną lampkę bez żarówki (patrz: „Kika”).
pff, ja tą obecność oglądałam [przez palce] i mi dupy nie urwało. może przez te palce właśnie? cholera wie..
Uwielbiam Twój blog.A ja rzadko co uwielbiam:))
no, jesteśmy egocentrykami 🙂
uśmiałam się po pachy 🙂
I jeszcze: ta historia tej rodziny, to jakaś książka jest?
Jest i książka, ta Perron napisała, ale ja w sieci czytałam:
http://www.historyvshollywood.com/reelfaces/conjuring.php
i tu:
http://www.providencejournal.com/breaking-news/content/20130717-the-conjuring-depicts-familys-reported-haunting-in-burrillville-farmhouse-in-70s.ece
oraz np. tu:
http://rhinoshorror.com/2013/03/03/the-conjuring-and-its-true-story-3/
Zrobiłaś mój dzień tym kawałem.
Rili.
Turlam się wewnętrznie ;o))