O MARCHEWCE I SUPERANCKIM BLOGU

 

Odpoczywa ciasto na niedzielne naleśniki (kupiliśmy w Kauflandzie dżem agrestowy i rabarbarowy!), to sobie coś skrobnę.

Miły koniec tygodnia przyniósł mi w prezencie super fajnego bloga oraz udało mi się przemycić psu marchewkę. Bo ona marchewkę i ryż wypluwa, tak potrafi przecedzić ząbkami, jak rasowy Kopciuszek (tj. Kopciuszek nie ząbkami, ale też coś przebierała, zanim awansowała społecznie, z tego, co pamiętam). No to utarłam marchewkę na najmniejszych oczkach na MIAZGĘ i już nie miała jak wypluć. Ha!

A bloga pisze dziewczyna (tj. nie wiem, ile ma lat, ale pisze dziewczyńsko, nie pańciowato), która mieszka i pracuje w Japonii. I ma japońskiego męża (i japońską teściową, ha). I pisze o tym swoim życiu w Japonii. Nie za bardzo lubię książki podróżnicze, bo najczęściej pisane są nadętym językiem, z leciutką, ale wyczuwalną pogardą dla czytelnika. No niestety, tak je odbieram. W dodatku nie zawsze opisują rzeczy, które mnie interesują. A tutaj to jest relacja z Japonii na co dzień, w całej fantastycznej krasie, z jednej strony podkreślająca niesamowitość tego kraju, a z drugiej – obalająca mity, tworzone przez tych, co byli w Japonii przez weekend i WIEDZĄ WSZYSTKO.

O, jakie tam są piękne rzeczy. O budowaniu domów na rolkach, o festiwalach. O tym, że walnięte mamuśki są wszędzie na świecie jednakowe (autorka pracuje w szkole). O tym, że w japońskich szkołach nie ma sprzątaczek – o czystość dbają uczniowie i nauczyciele (czy to nie genialne w swej prostocie?). O tym, jak podwoził ją do domu szef mafii i jak kazała japońskim nastolatkom pielić chwasty na podjeździe. I jest dużo, dużo przefajnych zdjęć i opisów jedzenia, z uwzględnieniem bento oraz niesamowitych japońskich słodyczy i napojów. I nie ukrywam, że tę część lubię najbardziej. (Czekolada o smaku pomidorów! Dwadzieścia kilka rodzajów KitKata! Pepsi o smaku solonego arbuza! I wiele, wiele innych). Of kors, jak się tego bloga czyta, to człowiek zaraz jest głodny (o matko, ale bym zjadła te pierogi gyoza).

A, i na dodatek wydała u nas książkę, którą natentychmiast lecę kupić.

Tu blog: Na wsi w Japonii

A WIEDZIELIŚCIE, że w Japonii się zamawia na Wigilię kubełek KFC?… HA! Piękny kraj.

To idę produkować te naleśniki, żeby były gotowe, jak wpadnie głodny łucznik.

9 Replies to “O MARCHEWCE I SUPERANCKIM BLOGU”

  1. dzięki za link do bloga 🙂 kultura Japonii fakt faktem jest zupełnie inna o naszej, ale nie znaczy to, że jest jakaś gorsza, jest unikalna i prosta. Japonia to nie tylko technika, której mają tam pełno i rzeczy, które pokazują w telewizji i w Internecie, Japonia jest naprawdę bardzo interesująca

  2. Dziekuje za super przemile slowa!!! Az chce sie bloga pisac i japonska codziennosc opisywac po tak entuzjastycznej wypowiedzi czytelnika 🙂

    A odnosnie przytyku komentatora ponizej na temat “wzorcowej polszczyzny”, to niestety, oprocz pisania bloga nie posluguje sie tym jezykiem juz grubo od ponad cwierc wieku, ani w mowie, ani w pismie. Pisanie bloga mialo wlasnie na celu podtrzymanie mojej umiejetnosci wyslawiania sie jako tako po polsku.

    Serdecznie pozdrawiam z japonskiej wsi!
    Ania

    • To nie był przytyk, bo nie znam Pani bloga, więc nie mogłam przecież krytykować, to chyba oczywiste. Jeśli tak to zabrzmiało, przepraszam.
      Ucieszyło mnie bardzo, że czeka mnie ciekawa lektura o Japonii, a wiedząc, że Barbarella uwielbia Hiszpanię, napiasałam króciutką recenzję bloga dziewczyny mieszkającej tam .

  3. Dzieki za link do Japonii.;-)
    Znasz ten do Hiszpanii? http://caramba.bloog.pl/
    Dziewczyna jest historykiem sztuki, daje pięknie o zabytkach i miejscach wartych zobaczenia (Sehenswürdigkeiten, że tak brzydko zaklnę), ale cudnie pisze też o jedzeniu, jedzeniu, jedzeniu… modzie, zwyczajach, swoim życiu. Jest cudownie bezpretensjonalna.
    Pisze się piękną, wzorcową polszczyzną.

    PS To nie reklama. Na ten blog natknęłam się po mojej drugiej podróży do Hiszpanii w 2009 i “wcionguo mjeu”. Na ament;-) Rzadko komentowałam ( chyba ostatnio, jak nas okradziono w Barcelonie w 2011 – wiem, to nie Hiszpania, to Katalonia)

    PS 2 Zaklinam, nie jestem spamerem! Ani hejterem! Ani trollem!

    • No wlazłam do notki na pierwszej stronie, A TAM!
      Kartofle z majonezem jako delikates (co jeszcze jest w porzo, albowiem zarówno majonez, jak i patatas nie są mi wstrętnymi), ale zaraz pózniej… SŁODKA CIDRA? w kieliszkach do szampana?…

      No MY Z GALICJI to trochę nie rozumiemy TYCH Z POŁUDNIA 😉

  4. Ha! Już na początku opisu wiedziałam, że chodzi o Annę Ikeda 😀 Może gdy poczytasz opisy japońskich zim to przychylniej spojrzysz na nasze 😀 Zwłaszcza ich warunki lokalowe. Książka bardzo bardzo, nie obraziłabym się za kolejną chociaż za Japonią w lekturze nie przepadam (nie wiem jak to jest z samą Japonią, bo nigdy nie byłam ;)).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*