O PSIE SYMFONICZNYM I KOLORZE CZŁOWIEKA

 

Sąsiad któryś okoliczny zaposiada psinę.

Ja tam nikomu przez płot nie zaglądam, niech sobie każdy ma co chce. Psy, koty, pieczarki, nietoperze, jeden ma lamy i osły – niech ma na zdrowie. Jeden indyki – jak się pokłócą, to na całą wieś słychać. No a ten sąsiad niedaleko mnie – psinę.

I pod wieczór, jak wraca z roboty, to ta psina go wita.

Każdy pies inaczej szczeka – wiadomo. Grubiej, cieniej, bardziej upierdliwie lub mniej. Ale psina tego sąsiada to jest po prostu mistrzostwo w swojej klasie. To nie jest szczekanie. To jest wrzask połączony z wyciem, połączony z ludzkim szlochem, przeplatany skomleniem i na to nałożone poddźwięki… Nie, tego się nie da opisać, i co wieczór taki koncert chcąc nie chcąc muszę odsłuchać. Może to nie psina jest, tylko jakiś zwyrodniały wilkołak, co się urodził z ogonem, trzymają go pod podłogą i wypuszczają pod wieczór, i on tak wtedy daje czadu. Albo nie wiem, może i PIES, ale ten pan się z nim dziwnie WITA jak wróci z tej roboty. Na przykład, trzy razy po nim przejeżdża samochodem. Albo zdziera z pleców kilka pasków skóry. Albo bierze za tylne nogi i rzuca na dach i czeka, aż spadnie. Albo i co gorszego mu robi, co to panience (nawet mężatej) nie przystoi się nawet domyślać. Taki to jest albowiem wrzask.

Wczoraj sobie siedziałam na tarasie i spokojnie wchłaniałam samoopalacz w oparach lekkiego smrodu, kiedy psina wystartowała. Zamyśliłam się akurat nieco i nie byłam przygotowana i tak mnie psi koncert zaskoczył, że przydzwoniłam kolanem w róg stołu, zobaczyłam gwiazdy, Pas Oriona, Galaktykę Andromedy i Syriusza z bliska. Żebym nie była taka leniwa i aspołeczna, to powinnam się wybrać z dyktafonem kiedyś i to nagrać. Sprzedałabym za gruby szmal jako gotową ścieżkę dźwiękową do thrillerow.

A zacieki na kostkach oczywiście, że mam. Ale przynajmniej na pierwszy rzut oka nie jestem taka trupiosina. To jest takie niesprawiedliwe z tym kolorem człowieka, N. na przykład ma bardzo przyjemny kolor i błyskawicznie się opala. A ja mam paletę barw pleśni z piwnicy. Ech.

 

0 Replies to “O PSIE SYMFONICZNYM I KOLORZE CZŁOWIEKA”

  1. Mam takiego psa. Znaczy moi rodzice go mają. Jak człowiek przyjeżdza do domu, to on wita się w taki sposób, że na pewno wszyscy sąsiedzi myślą, że jest katowany. To szczek połączony z wyciem w bardzo wysokiej tonacji – można ogłuchnąć. Hałas jest straszny, pies jest wielkości jamniczka. Widać ma wielkie płuca.

  2. też jestem z tych sinych i się tak zastanawiam, czy samoopalacz jednak nie wygląda zawsze sztucznie??? Że widać, że człowiek muśnięty chemią a nie słońcem, no nie wiem. Żeby nie ta cała babranina i smród, to bym pewnie nie miała takich zagwozdek 😉

    • Widać.
      Ale jak sie połozy cieniutko, jedną warstwę, dobrze dobranym do skóry (u mnie sie sprawdza TYLKO Sublime Bronze, żaden inny) – to mało widać.
      Niestety mnie poniosło i posmarowałam się jak idiotka dwa razy jednego dnia. Bez sensu…
      PS. Tylko nogi tak “opalam”.

      • a nie lepszy balsam lekko brązujący? nie taki co samoopala od razu, tylko tak odrobinkę i stopniowo? używałam takiego z Oriflame i nie robił zacieków i prawie wcale nie śmierdział.. (Ziaja niestety robi) ..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*