O WYCIECZCE… HUE, HUE

 

Cofam to, co powiedziałam o mądrzeniu z wiekiem.

Mój ukochany i jedyny mąż w niedzielę wymyślił, że pojedziemy na przejażdżkę. Ze znajomymi. Do lasu nad rzekę.

Jakoś w ogóle został w tym całym planie pominięty fakt, że wszędzie w okolicy stoi woda. I wszyscy byli BARDZO zdziwieni, kiedy okazało się, że nie ma jak dojechać do rzeki z powodu wspaniałych, śmierdzących zgnilizną i krowią kupą gliniastych BAGIEN, w jakie zamieniły się leśne drogi. W dodatku jak człowiek wysiadał z samochodu przy tym bagnie, to rzucała się na niego chmura wściekłych, oszalałych, wygłodniałych komarów. Po pół godzinie wyprawy wszyscy do kolan byliśmy utytłani w śmierdzącym błocie, pogryzieni przez komary i poparzeni przez pokrzywy (ja) (ten mały odcinek rzeki, do którego MOŻNA było podjechać w miarę blisko, był porośnięty pokrzywami wysokimi na dwa metry, a ja byłam w japonkach) (na koturnie!). N. nawet już był chętny do przejeżdżania przez to bagno, ale mu przypomniałam (wrzeszcząc), jak sobie kiedyś przejechał przez bagno koło Biebrzy i całe szczęście, że nadjechał chłop na traktorze i nas wyciągnął. A tu kurwa jednak trzeba by spory kawałek IŚĆ do potencjalnego chłopa z traktorem, w dodatku przez podmokły las, w obłoku wygłodzonych komarów. Serio, tych komarów było TYLE, i TAK głodne, że nie zwracały uwagi na opędzanie się, były w amoku, byleby dopaść skóry, obsiadły fotele w samochodzie i próbowały z nich coś wydoić.

Po raz kolejny MOJE NA WIERZCHU – przyroda jest straszna. I chyba mój pies podziela to zdanie, bo po przyjeździe do domu wskoczyła na kanapę, przytuliła się do mnie i puściła tak potwornego bąka, że o mało mi nie pękły oczy. Ja nie wiem, jakim cudem taki malutki śliczny piesek jest w stanie wyprodukować taką chmurę iperytu.

Zatem dezynfekuję bąble po komarach i jadę pierwszy sezon Archiwum X, który jednak ciutkę się zestarzał, odrobinkę, szczególnie w zakresie nowoczesnych technologii (inteligentny budynek KTÓRY ZABIJA – KŁI! KŁI! KŁI! – trochę litości). Ale za to ten psychopatyczny koleś, co się ożenił z tą 18-latką, co wygląda na 45, a w Archiwum ma żółte oczy, umie się zrobić DŁUGI, chodzić kanałami i raz na trzydzieści lat zjada ludzką wątrobę – palce lizać. Potworne sklonowane dziewczynki – też bardzo zacny odcinek. Więc tak całkiem źle nie jest i się rozkręca.

Moje wnioski bieżące – nie przesadzajmy z przyrodą, zwłaszcza, jak jest mokry rok.  Nie po to Bóg dał nam seriale, żebyśmy z nich beztrosko rezygnowali na rzecz wycieczek w plener.

(Samochód oczywiście uświniony błotem po dach, a N. jest zbyt dumny z tego, jak wygląda, żeby go umyć. Nareszcie profesjonalne, offroadowe błoto).

12 Replies to “O WYCIECZCE… HUE, HUE”

  1. Czy to były błota nad Pilicą? Mój ślubny się uparł, że on MUSI w niedzielę na kajak. Jak zobaczyłam stan rzeki, zadekowałam się w barze z piwem i ŻADNA siła mnie stamtąd nie wyciągnęła na wodę. A on wziął kajak na godzinkę, 45 minut płynął POD PRĄD (cały czas w zasięgu wzroku, nie był w stanie dalej, prąd był tak silny), potem wrócił z prądem, a potem jęczał, że ma bąble od wioseł na rękach… Facetom w pewnym wieku wali…

    • Nad Rawką, ale myślę, że nad Pilicą podobnie.
      W dodatku płynie brudna, zmącona, wysoka woda, więc nawet jak człowiek się do tej rzeki przedrze, to przyjemność żadna.

  2. Wprost nie moglam sie powstrzymac – polowicznie w temacie X – “The Fall”, a bagiennie, drugi sezon “The Killing”.

    Summer is so overrated!

  3. oj nie narzekajcie już na facetów każdy ma swój świat i swoje zabawki, czasami trzeba dać im się pobawić troszkę po prostu, jakby nie było koncepcja wycieczki była ok, tylko warunki nie były sprzyjające

  4. mój mąż też uwielbia taplać w błocie swoje maleństwo-motocykl enduro. przed każdym zlotem psika się błotem w sprayu żeby wyglądać jeszcze bardziej pro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*