W nocy obudził mnie ból gardła i brzucha. Zdiagnozowałam mukowiscydozę i salmonellę (no bo przecież nie przeżarcie i chodzenie z dekoltem do pasa, prawda).
Jastrząb się niestety zalągł. Przepędzam go, ale wraca, siada na donicy i się oblizuje. Jak jesteśmy w robocie, to na pewno przez cały dzień czatuje. Trochę mi ręce opadły, bo niby już wiosna i można zlikwidować karmnik, ale miałam plan żeby np. kupić fontannę, żeby się ptaszyny latem napiły (jeśli ktoś jeszcze wierzy w lato, ha, ha). Ale nie chcę, żeby ogrodowe źródełko się zmieniło w paśnik dla jastrzębia. CZEMU TO WSZYSTKO MUSI BYĆ TAKIE SKOMPLIKOWANE!…
Ponieważ sandałki leżą, kwiczą i wygląda na to, że jeszcze sobie polezą (i pokwiczą), to zakupiłam na pocieszenie bardzo porąbane botki w stylu militarnych kowbojek. No i tak o: siedzę w kowbojkach i wizualizuję sobie upał. Bo co mi innego zostało.
Nie macie wrażenia, że tegoroczna wiosna jest z tego samego nadania politycznego, co zarząd PKP?
No cudownie pojechałaś z tymi kieckami!
Barb, rządzisz!!
Nic więcej nie napiszę, bo mi Wampirzak wyjął 28 klawiszy…
[HELP!!!]
Kochana, ja Ci dobrze radzę, przygotuj sobie wiosenną kreację już teraz, bo jak Cię ciepło zaskoczy, to nie będzie czasu na grzebanie w szafie 😉
A może wystaw jastrzębiowi plastikową jastrzębicę/gołębicę? 😉 Może się zakocha i puści karmnik w niepamięć 😉
P.S. Swietne te Twoje diagnozy!
Jastrząb też “człowiek”, a jak skonsumuje mniejszego ptaszka, to po prostu samo życie, i chyba w naturę lepiej się nie wtrącać, bo ona wie lepiej. Jak jastrząb jest, to niech jest, i życz mu dobrze.
proponuję podstawić jastrzębiowi sztuczną sikorkę wypchaną siarką i saletrą. ewentualnie środkiem przeczyszczającym, mhehehe.