O jaka jestem wściekła od rana. Oka nie zmrużyłam.
Kuna sobie urządziła bal staropolski. Zaczęła polonezem i skończyła mazurem nad ranem. W tak zwanym pomiędzyczasie były tanga, berek, strzelanie garami, regularna bitwa, solówka z Jeziora Łabędziego, flamenco i zapasy. Co pół godziny N. wypadał na balkon i walił w dach, żeby się uspokoiła, ale gdzie tam.
Wywlekliśmy się z łóżka, widząc na fioletowo i pierwsza moja myśl była, że muszę sobie trzasnąć pięćdziesiątkę wódki, żeby przeżyć dzisiejszy dzień. Pod konfiturę z tataraku. (Czytałam kiedyś N. przepis na konfiturę z tataraku z jakiejś bardzo starej książki kucharskiej. Przepis się kończył zdaniem, że konfitura ta podaje się na śniadanie do kieliszka wódki, na co N. oznajmił, że od dziś mam mu podawać takie śniadania). Zazwyczaj lubię zwierzątka, ale jak mi się dziś kuna napatoczy, to rozedrę jak śledzia.
Wczoraj natomiast odczułam, że coś mnie jakby zaczyna trzepać i mówię, zażyję sobie moje kochane theraflu. Na co mój tatuś, że nie, on ma dla mnie coś lepszego, od razu stawia na nogi – i przywiózł mi febrisan (i rosół z perliczki, ale to osobna historia). Wypiłam ten febrisan, przykryłam się kocem na kanapie i czekam.
No, przestało mnie telepać, owszem. Tylko że po kilku minutach poczułam, że LEWITUJĘ. Tak z piętnaście centymetrów NAD KANAPĄ. I strasznie, ale to strasznie się bałam otworzyć oczy, żeby się nie okazało, że fruwam pod sufitem i patrzę na swoje ciało z góry (a moje ciało leży na stole operacyjnym i jest poddawane elektrowstrząsom i masażowi na otwartym sercu). Przepraszam, że się powtórzę, ale – CO ONI SYPIĄ do tych saszetek, chyba sproszkowane karaluchy (podobno jak się wciągnie nosem suszonego, sproszkowanego karalucha to można mieć niezły odlot). Nigdy więcej, kruca fix, musi mi wystarczyć herbata z miodem i aspiryna.
Pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy wykład piękną sentencją z fejsa: “Mężczyzna bez kobiety to jak pies bez pcheł – niby da się żyć, ale nudno”.
Ja mam podobny problem z mężem, za nic nie możemy ich wygonić. Zainwestowaliśmy za to w koreczki do uszu i porządny materac. Do tego przyjemna pościel bawełniana i dajemy sobie radę 🙂
A jak to mowi mój mąż, kto ma racje, ten robi kolacje
Co racja, to racja.
ostatnio po gripeksie zasnęłam sobie w pracy… Kurwa jestem strasznie nieodpowiedzialna!! dobrze że przy mnie zawsze jest jeszcze 3ka innych cioć i banda rozwrzeszczanych dzieciaków, co nie dość że obudzą to jeszcze zapewnią że nie zaśnie się na nowo!!! o
To od lewitacji to jest skutek uboczny tego, co robi, że w nosie wysycha.
Prosty rachunek-jesteś na haju, ale nie masz kataru i trącisz chemiczną pomarańczą.
W dawnych czasach zakatarzeni ludzie jedli dużo czosnku, śmierdzieli, jak trzeba, ale zachowywali trzeźwość umysłu.
lewitacja dobra rzecz – byle nie nad stołem… operacyjnym. a co do facetów i pcheł to święta prawda. nudno by było
Potwierdzam! Coś MUSZĄ tam dosypywać! Ja po jednej dawce leku podobnego, czuję się jak naćpana. Zamykając oczy, też czuję oderwanie od ciała. Nie mówiąc o tym co najgorsze – ataki paniki z niewiadomych powodów. Nie mówiąc o snach po takiej dawce. To jest dopiero odlot!
boskie jak zwykle. pozwolę sobie dorzucić (też z fejsa): kobieta bez mężczyzny jest jak ryba bez roweru
o Tak, kuna to rzeczywiście duży problem, a nakgorsze jest to, że wcale nie tak łatwo jest ją “wykurzyć”, ale… cierpliwości. W końcu musi nastać porządek 🙂
a i jeszcze zapraszam na mojego bloga spanishlounge.blog.pl
Kun nie wolno krzywdzić bo są pod ochroną. Natomiast one….. hohoho…… Zniszczą kompletnie ocieplenie dachu, urządzą sobie kibelek w jakimś wybranym miejscu przez co sufit z regipsu może rozmoknąć i zarwać się, będą urządzać imprezy i budzić Was co noc. I nie ma na nie rady. Nie boją się niczego. Jedyna rada to…… pokochać. Pozdrawiam. Fajny blog.
Ale super!:) To ja lece do apteki 😉 Te karaluchy to się ciezko u mnie hodują!
Świetny blog zapraszam do mnie 🙂
Ja mam kota. Podobno koty są mistrzami cichego stąpania. Mojemu niestety daleko do mistrzostwa (chyba, że w kategorii sumo), tupie jak słoń. I łazi tak po nocy, człapie i tupie, aż podłoga pod nim skrzypi. Niby 6 kg wagi, a idzie jakby ważył z 60. Zaczynam podejrzewać go o złośliwość… 🙂 Może to krewny Waszej kuny? 😉
Bo koty, Droga Anno, przeważnie łażą w nocy. Prawda stara jak świat. I jak tak łażą tudzież spadają z wdzięcznym łoskotem z różnych elementów wystroju wnętrza (szafki kuchenne, stoły, parapety etc.), to waga im się pomnaża chyba (coś jak z temperaturą powietrza faktyczną i odczuwalną). Tupie Ci więc nie 6, a kilka razy więcej tych kilogramów żywego kota, co wkurzające jest nie mniej niż awantury i wybryki Barbarellowej kuny. Też to co noc przerabiam, jednoczę się zatem. Przyjdzie mi chyba wykorzystać patent ze stoperami, aczkolwiek lubię wiedzieć, co się dzieje, wiec jestem rozdarta 🙂
Wygląda na to, że czytanie blogów jest bardzo pożyteczne. Dzięki Tobie dowiedziałam się, czym na co dzień zajmuje się kuna. Albo może ‘na co noc’;-]
hahaha 🙂 uśmiałam się moja duszko do łez. W sumie lepiej wciągnąć nosem sproszkowanego niż zywego
O matuńciu! Ja tak zareagowałam na “Grypolek”. Myślałam, że zejdę.
No właśnie nie wiem, co jest przyczyną, a co skutkiem, ale strasznie nam przyroda na głowę wchodzi, gdzie byśmy nie mieszkali!
Jeże, krety, pająki, świerszcz w salonie przez całą zimę, który nam nie dawał spać, a teraz nadzwyczajnie rozrywkowa kuna (tych kun musi być kilka, jedna by nie dała rady tak narozrabiać chyba).
Witaj w klubie szalejącej kuny! Kiedy ONA odstawia swoje dzikie harce nad naszymi głowami, my zakładamy sobie stopery i dzięki nim budzimy się rano wyspani.
Dokładnie jak Ty, mówi mój mąż: niech no ona mi się dzisiaj napatoczy to… i tu następuje seria gróźb powtarzanych od kilku lat, bo kuna to sprytne zwierzątko jest.
Trzymaj się ciepło!
kobieta bez meżczyzny jest jak pchła bez psa – żyć ciężko i gryźć nie ma kogo !!!
własnie dziś wstawiłam to na fejsie hihihi
( chyba nie mam Cię w znajomych co ?)
demotywatory.pl/4021471/Mezczyzna-bez-kobiety-to-jak-pies-bez-pchel-niby-da-sie-zyc-ale-nudno
a febrisan na mnie działa usypiająco
wypijam i mimo ze stoję zasypiam !
ko
Febrisanu nie znam, ale ostatnio na polecenie pani doktor od uszu, zażyłam Cirrus… Ojesusie, jakbym była studentką przed sesją, to może bym się ucieszyła. Nie spałam 48 H, a już po 20 przestał mi latać ręce i oko. I przestałam mieć przymus chodzenia dookoła.
Za to moja córka po Cirrusie musi mieć blisko kanapę. I koc. Zasypia jak niemowlę. Ale ona alergik, od lat jedzie na zyrtecu, więc zaprawiona
ja jak zaczęłam leczyć rodzinkę febrisanem to zapomnieliśmy o przeziębieniu bo wychodził tą samą stroną długo i boleśnie. a co do śniadań to chyba u Wańkowicza był przepis na śledzie bardzo dobre do wódki na śniadanie, praktykujemy tą tradycję raz w roku w Wielkanoc.
Czy to ta sama kuna, która dręczyła Was w poprzednim miejscu zamieszkania, czy zwykle budujecie dom tam, gdzie się kuna położy z uwagi na żyłę wodną?
Zapytuję, bo w życiu kuny na oczy nie widziałam, a już w kontredansie to nawet we Fakcie, bo chyba nie da się poloneza tańczyć solo, chociaż, co ja tam wiem.
Kobieta bez mężczyzny to jak pchła bez psa – żyć ciężko i gryźć nie ma kogo
..gdzie można kupić herbatke z fetką?Też od rana sobie bym polewitował…
Hahaha, uwielbiam Twoje puenty 🙂