UFF! Pojechali. Uwielbiam ich, ale jeszcze jedna kolacja do drugiej w nocy (jedzenie smalcu ze swarkami, marynowanych gąsek, picie wina i krzyczenie), jeszcze jedna wędka sprężynujaca w moim salonie lub jeszcze jedna wyprawa po ocieplane kalosze, a zamieniłabym się w Gwiazdę Śmierci, co mi trafnie przepowiedziała Zebra. (Tzn. ją uwielbiam, bo jest słodka i śliczna jak Audrey Hepburn, a jego na zmianę bardzo lubię i bym udusiła i chyba vice versa).
Rano dzwoni Żebra i słodkim tonem zagaduje:
– Co rooobisz?…
Na co ja, równie słodko, zaczynam ćwierkać, że pojechali na lotnisko, że herbatka, pranko… nie zdążyłam skończyć:
– TO MOŻE BYŚ SIĘ W KOŃCU ZALOGOWAŁA DO GARDENSÓW I PRZESŁAŁA MI tę j@*&6234ną miotłę o którą cię proszę od tygodnia, bo nie moge apgrejdować chaty Kopciuszka!!!
Przesłałam. Wiadomo.
(Aaaaa! Właśnie okazało się, że uprałam poduszkę N. niechcący razem z pościelą. Jego poduszka jest z pierzem. A to się roztocza zdziwiły! Na pierwszy rzut poduszka nie bardzo rokuje na przyszłość, ale powiem to, co z takich przypadkach mówiła Doktor Quinn: Teraz możemy tylko czekać i mieć nadzieję…)
A kuchni tatarskiej spróbowaliśmy oczywiście w Kruszynianach, w Tatarskiej Jurcie, która chodziła za nami od dawna i nareszcie byla okazja się wybrać. Powiem tyle, że nie spodziewałam się, że pierekaczewnik może być taki pyszny. Ciasto makaronowe przekładane mięsem z cebulą, to brzmi jak uboższa siostra lazanii i kompletnie nią nie jest, bo płaty ciasta smaruje się masłem, całość jest warstwowa, z wierzchu chrupiąca i po prostu obłędnie dobra. Kołduny z rosołem też były smaczne, choć to jest potrawa z gatunku “niezapominajka”. Zamówiliśmy jeszcze pieczone pierogi – ten z mięsem i kapustą był dobry, a ten z ryżem i warzywami nie. No i na koniec kartoflaniki, takie pierogi na parze z ziemniakami i jajkiem na twardo. Jeśli pierekaczewnik ociekał masłem, to kartoflaniki w nim po prostu PŁYWAŁY. Było ich w porcji pięć, nas czworo i proszę zgadnąć, kto zeżarł piątego, aż prawie masło mu okiem wypłynęło. Taaaa.
Gdyby nie herbata po tatarsku po tej uczcie, przepyszna, z cytryną i miętą, to bym tam wybuchła na miejscu i zwisała strzępami z sufitu.
A na pożegnalny obiad zrobiłam takie grzyby, że mieliśmy zjeść resztę na kolację, ale zostały spakowane w słoik i pojechały do Galicji jako przykład kuchni polskiej najwyższego sortu. No. Dumna jestem.
Pobiegałabym po domu na golasa ze szczęścia, ale trochę za chłodno jest.
Oj, pieczone pierogi po tatarsku to niebo w gębie 🙂 Zazdroszczę i pozdrawiam! 🙂
No więc ja, jak większość, odniosę się tylko do tego, co w nawiasie. Mam ci ja kota takiego, a w zasadzie kotkę, która raz na dwa-trzy miesiące sika swoim właścicielom (buahahahaha, właścicielom – zaśmiała się kotka) znienacka w łóżko. Z powyższych powodów w moim skromnym domu pozostały już tylko te poduszki i kołdry, które da się wyprać w 90 stopniach i wysuszyć. Ponieważ mam w tej dziedzinie naprawdę dużo expa, mówię Ci, porzuć nadzieję – wyrzuć to i uciekaj. W przeciwnym razie poduszka pobawi się Twoimi uczuciami jeszcze 2 dni, po czym zabije Ciebie i Twoją rodzinę aromatem podmokłego kurnika.
Przy okazji, przypomniał mi się jeden odchył (to odnośnie poprzedniej noci), do którego nie wstydzę się przyznać anonimowo – kiedy sprzątam, myję płynem do szyb drzwiczki do pralki (boszsz, niech mnie ktoś przytuli:/).
Też umyłam w niedzielę drzwiczki do pralki. I będę dalej bronić wersji, że to poczucie porządku i estetyki, a fioł.
Fioła znalazłam swoją drogą – rano muszę najpierw postawić prawą nogę na podłodze, że “nie wstać lewą nogą”.
Tatara bym zjadła z tatarskiej kuchni! Był tam?
Hej, jAKIE GARDENSY???!!! Czy to gra dla, ehkm młodych matek? Takich jak np ja i Zebra?
Fajni Ci Hiszpanie, tacy otwarci na nowe smaki i doznania. A nie jak jakaś Sara Jessica Koń, czy inna V Beckham, która wszedzie musi sobie chrupnąć hamburgera z frytkami, żeby przeżyć. Ciekawe czy żurek tez im smakował.
Jak zrobiłaś grzybki, btw?
I dlaczego on Cię wkurza a Ty jego?
No właśnie nie było tatara! Tylko duzo pierogów.
A grzyby normalnie: na masełku, z cebulką, dużo pieprzu i później już “na wydaniu” w salaterce surowe żółtko na wierzch.
na ta poduszke z pierza : wlozyc do suszarki wraz z 3 pileczkami tenisowymi i wlaczyc suszenie.
ja wiem ze u Ciebie Barbarello droga idzie bardziej w kierunku strzelania tudziez lowienia ale moze gdzies masz zapodziane tenisowe pilki ( nie musza byc od Fibaka) Pozdro!
Zebra, cho się klikać w Gardensy. Grzecznie wysyłam miotły!
Co do poduszki: jest pewna szansa, że ona to przeżyje. Chociaż ja suszyłam na słońcu i na kaloryferze. Nie jednocześnie.
Potem (a właściwie w trakcie) trzeba tylko ją rozszarpać i roztrzepać.
Hardcorowe babcie radzą rozpruć poszewkę i suszyć luzem.
Zadziwiająca koincydencja! 🙂 Też dziś uprałam poduszkę z pierza mojego męża! Roztocza są tak zszokowane. że nie mogą wyschnąć z wrażenia mimo podwójnego suszenia w suszarce. Szykuje się spektakularne rozstanie chyba….. Nasze z poduszką, bo mąż wykazał litość w st do mnie i do kota co wzmiankowaną poduszkę zasikał 🙁