Nie ukrywam, że pogoda w ostatnich dniach skłoniła mnie do rozmyślań nad ścieżka kariery. Rozważałam dostanie szału i wytłuczenie wszystkich naczyń ceramicznych, wczołganie się pod kanapę i zapadnięcie w sen zimowy, obgryzienie wszystkich paznokci do żywego mięsa, schizofrenię (i tak już gadam do siebie i słyszę głosy, więc co mi szkodzi) oraz samobójstwo, z tym, że niechętnie, bo po tym jest dużo sprzątania.
Sytuację rozładował N., jak to zwykle on.
– Porto do Son – oznajmił i zaprezentował stosowne bilety lotnicze.
Od razu sprawdziłam w przewodniku. Dobra nasza, Rias Baixas, wino troche kwaśne, ale kto każe pić miejscowe, tylko zaniepokoiło mnie zdanie „w listopadzie kobiety zbierają mięczaki”. Po pierwsze, dlaczego kobiety? Po drugie, mogę zbierac mięczaki – w barze, z talerza, nie widzę przeszkód. Po trzecie, wolę twardzieli.
Są kobiety, które lubią mięczaków. Zwykle te bardzo energiczne i życiowo zdecydowane. Wyciągają takiego szarego, lekko lepiącego się mięczaka z przykurzonego kąta i robią z niego człowieka. Ubierają, myją, czeszą, perfumują, wyprowadzają na ludzi, ustawiają życiowo, wysyłają na studia i zwykle są później bardzo zdziwione, że taki odżywiony, uczesany mięczak w uprasowanej koszuli spierdolił od niej z delikatną blondynką, poznaną na kursach asertywności. I zanim się obejrzała, już mieli mieszkanko na Tarchominie i dwójeczkę maluszków. Fuj!…
O nie, senk ju za takie atrakcje. Już wolę takiego, co kolekcjonuje noże, hałasuje, śmierdzi cygarami i fascynuje się Bruce Willisem. Do konca zycia nie zrozumiem, jak ta idiotka Scarlett mogła kochac Ashleya, kiedy miała pod nosem Rhetta Butlera.
Tak mnie te bilety jakoś wewnętrznie wyciszyły i ugłaskały, że aż zrobiłam sos z podgrzybków do kiszki ziemniaczanej (babcia Hani Bani mówi, ze kobieta nie musi gotować, ale powinna umieć).
A książka Roberta Makłowicza „Cafe Muzeum” – prze – wspa – nia – ła. Trochę inna, niż dotychczasowe, zdecydowanie mniej grzeczna i ugłaskana. I bez przesady, wcale nie trzeba podjadac w trakcie czytania, ZWŁASZCZA na rozdziale o świniobiciu. Na taką ohydną pogodę – jak balsam. I kilka niezłych przepisów na gulasz.
Aa, i dziękuję za uznanie, ale “wyspy niedźwiedzi” nie znam, choć chętnie bym.
Widocznie źródeł psychopatii należy szukać gdzie indziej
No nie wiem.
Są kobiety, które uwielbiają komenderowac, obsztorcowywac i rozstawiac po kątach.
Poza tym błąd logiczny, bycie z twardzielem nie jest tożsame z byciem wziętym za pysk 🙂
…. DODAM PRZYTUP! :):):)
http://www.youtube.com/watch?v=zgcVDLKMtRQ&p=3925D6A4D332FE1B&playnext=1&index=25
i wszyscy dokoła i hopla, hop!
….no co?
potańczyć już nie można?!
A propos mięczaków i wyprowadzania ich na “ludzi” Sława Przybylska “Siedzieliśmy na dachu”
“[]Znalazłam cię w rynsztoku,
bez szelek i widoków,
za włosy cię wywlokłam
spoza krat, krat, krat.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Kazałam cię wyczyścić,
posłałam do dentysty,
wsadziłam pół Cedetu
na twój grzbiet, grzbiet, grzbiet.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Włóczyłam cię po sklepach,
bo byłeś jak Mazepa,
samego masz obuwia
z dziesięć par, par, par.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Prosiłam godzinami,
byś przestał jeść palcami,
mówiłam co spasiba,
co pardon, don, don.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Wbijałam w łeb,
jak dziecku,
po rusku, po niemiecku:
nie na to jest perfuma,
byś ją pił, pił, pił.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak? []”
tak Ashleya to był zdecydowanie mięczak ja tam też wolę Rhetta Butlera……..
A ja mam do Pani pytanie, może nie bardzo związane z jakimikolwiek małżami (tak w nawiązaniu do mięczaków), ale na przykład z filmem już całkiem owszem. Konkretnie z bajką. Zowie się ona “Wyspa Niedźwiedzi” i jest cudowna, a jej twórcy jechali na halucygenach, to takie moje prywatne odczucie po obejrzeniu ZALEDWIE DWÓCH DOSTĘPNYCH W SIECI odcinków. Pytanie owo brzmi: czy ma może Pani okryte kurzem czasu kasety z tymże wspaniałym tworem chorej wyobraźni i czy nie chciałaby Pani mi ich udostępnić?
PS: Postanowiłam to napisać z uwagi na Pani wyczucie absurdu i chęć dzielenia się nim z innymi, chociaż wygląda to na minispam.
Chyba trochę mit i odwrócenie pojęć. Te energiczne i zdecydowane też często wolą twardzieli, tylko się do tego nie przyznają. Bo gdyby się przyznały, oznaczałoby to, że chcą być wzięte za twarz przez kogoś, kto jest bardziej energiczny i zdecydowany od nich samych. Co byłoby całkowitym zaprzeczeniem oficjalnej i kanonicznej wersji kobiecości XXI wieku. Więc mają szansę tylko wtedy, kiedy taki energiczny i zdecydowany NIE będzie słuchał tego co mówią, tylko robił swoje, często WBREW temu co słyszy. A komu by się tak chciało na dłuższą metę ? Zostają mięczaki. Wyhodowane zresztą przez same kobiety.
Tez bym chetnie pojechala do Espani. Aprpos Barbarella a wiedzialaz, ze Wikipedia mowi: Just south of the fishing village of “Porto do Son” there are the 2000-year old ruins of a Celtic fort at “Castro de Baroña”. These ruins were only rediscovered in 1933 and are protected as a Spanish “Artistic Heritage” site. Local legend states that any person who sees the image or shape of a lion’s head in the Castro de Baroña rock formations will be chosen to join the rebirth of the Celtic Clan of Baroña. Bedziesz Baronią , jak nic!
medal dla N.! bo już się o Ciebie matrwiłam.
i tak, tak – listopad miesiącem kiszki ziemniaczanej!
Sprawdź dobrze na miejscu, być może tam mają lepsze mięczaki i warto nazbierać? 🙂
Też właśnie lubię twardzieli, bo sama bywam (no przecież się nie przyznam, że zawsze) mięczakiem. Równowaga w przyrodzie musi być! Aha, no i smacznego gulaszu 🙂