Dziś śniła mi się małpa człekokształtna. Duża i dobrze wychowana. Przyszła na koncert do mojej starej szkoły muzycznej z opiekunem z Zoo, w ramach wymiany międzygatunkowej. Ubrana była w zielony fartuch i miała mocny uścisk dłoni.
A na forum na gazecie znalazłam wątek zatytułowany „Co robić z lewą ręka podczas jedzenia zupy?” i wpadłam w stupor. Nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiałam, a teraz wiem, że będzie mnie to gryzło i prawdopodobnie nieprędko zjem zupę bez pewnego takiego niepokoju wewnętrznego. Bo być może lata całe popełniałam jakiś straszliwy nietakt lewą ręką, nierzadko w okolicznościach dość eleganckich.
Świat współczesny to zdziczała dżungla.
(A łeb mnie boli tak, jakby ktos mi wbijał gwoździe albo coś się miało z niego wykluć. Może się przepoczwarzam).
PS. Rozstał się z zyciem najdłuższy wąż świata, ważący 136 kg siedmiometrowy pyton o imieniu Puszek. Puszek!…