O SZTUCE I MUCHACH

 

Nie znoszę, kiedy N. kupuje grube, kolorowe periodyki, bo przegląda je w 10 minut, a później zalegają na wszystkich możliwych powierzchniach płaskich i nie ma co z nimi zrobić (lakierowany papier się nie pali w kominku, a skupy makulatury kapitalizm zlikwidował). Więc on je przede mną chowa, jak kupi. Ostatnio nie zdążył i już nabierałam powietrza w płuca, kiedy rzekł:

– Nie krzycz! Pismo o sztuce kupiłem!

 

Patrzę i faktycznie.

„Sztuka wędkowania na sztuczną muchę”.

 

Muchy notabene pojawiły się, owocówki, wyciągnęłam już kieliszka z winem tegoroczną debiutantkę.

 

W ogóle nic mi się nie chce coraz bardziej oprócz pierdolnąć to wszystko i wyjechać gdzieś daleko i samej – just my rifle, my pony and me. Ale na szczęście dziewczyny przyjeżdżają na weekend. I chłopaki, ale pfffffff, kogo obchodzą chłopaki, jak są dziewczyny. Będziemy oczywiście ćwiczyć aerobik (i pokazywać sobie cycki).

 

4 Replies to “O SZTUCE I MUCHACH”

  1. Zgadzam się z małą.. chętnie poczytałabym sobie więcej takich złtych myśli jakie ma wspaniała autorka bloga:D. Opierdol trochę dziewczyny..A co do tych periodyków.. N straszenie sprytnie wyszedł z opresji..:D. Dobra jest taka szybka reakcja na niebezpieczeństwo :P.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*